Nowy Hyundai Santa Fe jest wielki, kanciasty i hybrydowy. Jaki jeszcze? Sprawdziłem to podczas prezentacji.
„Świetnie, robimy” – mam wrażenie, iż właśnie tak brzmiąca odpowiedź pada za każdym razem, gdy styliści Hyundaia i Kii pokazują zarządowi jakiś projekt. Nikt nie mówi, iż coś jest zbyt odważne, futurystyczne albo iż trzeba to jakoś złagodzić. I dlatego koreańskie wozy są w tej chwili najciekawiej narysowane. Nie zawsze oznacza to, iż wyglądają najpiękniej. Ale są jakieś.
Nowy Hyundai Santa Fe też wygląda odważnie
Mimo wszystko, warunki pracy designerów Hyundaia nie są idealne. Owszem, swoboda działania jest wyśmienita, ale zaopatrzenie studia chyba już nie. Wygląda na to, iż mają tylko ekierki!
Nowy Hyundai Santa Fe jest kanciasty. Albo choćby najkanciastszy. Jak to wygląda na żywo? Zaskakująco dobrze. Wóz robi wrażenie choćby w pustej sali, w której nie ma innych punktów odniesienia. Gdyby postawić go na parkingu i porównać z pozostałymi autami, wyróżniałby się jeszcze mocniej. Zwłaszcza iż wtedy byłoby jeszcze lepiej widać, o jak wielkim SUV-ie mówimy. Ma ponad 5 metrów długości i trzymetrowy rozstaw osi.
Najbardziej wzrok przyciąga tył auta
Na pewno ta część nadwozia opisywanego SUV-a wzbudzi największe kontrowersje. Nie da się nie zauważyć, jakie auto stoi przed nami, bo nazwa modelu została napisana chyba największymi literami, jakie znaleziono. Gdyby były jeszcze odrobinę większe, byłoby je widać z orbity.
Czy tylne lampy Santa Fe są umieszczone trochę za nisko? Opinie na ten temat są różne. Moim zdaniem – nie.
Czytaj również:
- Hyundai pokazał nowego, monstrualnego SUV-a. Wyjąłbym z niego fotele i wstawił do salonu
- Hyundai Ioniq 6 jest jak chłopiec, który krzyczał „Wilk!”. I przybysz z kosmosu jednocześnie
- Tego się nie spodziewaliście. Ten Hyundai ma 650 KM i zrobi setkę w 3 sekundy z hakiem
Z profilu Santa Fe przypomina mi za to rzadki i mało znany w Europie model Forda pod nazwą Flex. Też był długi i kanciasty. Przód też może kojarzyć się z Fordem – tym razem z Explorerem. Ale diody LED układające się w kształt litery „H” dbają o to, by nikt nie miał wątpliwości, jaka to marka.
Nowy Hyundai Santa Fe może występować jako auto 5-, 6- i 7-osobowe
Siedziałem akurat w tej ostatniej odmianie. Najciekawsza może być środkowa, bo wtedy zamiast kanapy w drugim rzędzie dostajemy dwa niezależne fotele. Można je ustawiać, kłaść oparcie albo opierać się o podłokietniki.
Hyundai ma być pierwszym samochodem, w którym będzie można skorzystać z „trybu relaksacyjnego” na fotelu z przodu. Na czym ma polegać? Na pewno do dyspozycji będzie podnóżek (ciekawe, czy usiądzie się wygodniej niż w … pierwszej Skodzie Superb), ale jeżeli chodzi o pozostałe szczegóły, wszystko jest tajemnicą. Egzemplarz pokazowy nie był wyposażony w takie rozwiązanie.
Nowy Hyundai ma za to świetnie wykonany kokpit
Koreańskie auta już od dawna wyglądają rewelacyjnie z zewnątrz. Niestety ich wygląd w środku często psuł dobre wrażenie i sprawiał, iż oglądający zaczynał przypominać sobie „budżetową” przeszłość Hyundaia czy Kii. Nadmiar tworzywa piano black, brzydkie wzornictwo menu systemów multimedialnych, tanie plastiki – to przez takie detale czar pryskał. W nowym Santa Fe jest dużo lepiej – przynajmniej w prezentowanej wersji.
Kierownica i wygląd panelu klimatyzacji (uff, nie steruje się nią z poziomu ekranu!) mogą kojarzyć się trochę z nowymi Land Roverami. To komplement. Wszystko wygląda bardzo ładnie. Spostrzegawczy zauważą, iż znany z reflektorów wzór litery „H” powtarza się też na tapicerce. Nie rzuca się w oczy. Miłym dodatkiem jest funkcja indukcyjnego ładowania dwóch telefonów obok siebie. Interesujący jest schowek, bo można go otworzyć nie tylko siedząc z przodu, ale da się do niego dobrać także z tylnej kanapy. Kokpit i wnętrze nie są już tak kontrowersyjne jak nadwozie.
Hyundai Santa Fe – silniki
Czy tryb relaksacyjny przyda się podczas czekania przy ładowarce? Niekoniecznie. Nowy Hyundai Santa Fe nie będzie bowiem autem elektrycznym, a hybrydowym. Do wyboru – odmiana plug-in (tutaj można posiedzieć przy stacji ładowania, ale nie trzeba) albo klasyczna.
Dokładnych danych dotyczących mocy jeszcze nie ma. Wiadomo, iż w obydwu przypadkach silnik benzynowy będzie miał pojemność 1,6 (do tego oczywiście turbodoładowanie). Czy to nie za mało, jak na auto tego kalibru? Zobaczymy – ale w poprzedniku podobny układ napędowy działa dobrze.
Nowy Hyundai Santa Fe pojawi się w salonach w połowie roku. Ceny mają zostać utrzymane na podobnym poziomie, co w przypadku obecnej generacji (cennik odmiany hybrydowej z pięcioma miejscami i napędem na przód rozpoczyna się od kwoty 187 900 zł, AWD jest droższe o 10 000 zł).
Fot. Maciej Lubczyński