Nowy silnik Stellantis ma potencjał. Skrywa turbo i cztery cylindry

6 dni temu

Kierunek, jaki został obrany za czasów poprzedniego prezesa tego koncernu nie był dobry. Dziś Carlos Tavares wróży problemy byłemu pracodawcy, co zresztą jest krytyką samego siebie – pytanie czy świadomą? Biorąc pod uwagę wszystkie pomysły, raczej nie. Tak czy inaczej, konieczne są zmiany. Nowy silnik Stellantis jest ich zwiastunem. Miejmy nadzieję, iż pomoże w uratowaniu niektórych modeli.

Rynek to odpowiedź

Powierzenie swojej przyszłości politykom może być fatalne w skutkach, o czym przekonuje się spora liczba zachodnich firm motoryzacyjnych. Naciski pod osłoną ekologii okazały się wyjątkowo niekorzystne. Producenci „zgubili ostrość” skupiając się na uleganiu władzom europejskim. Brzmi to abstrakcyjnie, ale bardziej zaufali rządzącym, aniżeli klientom, którzy jasno wskazywali, czego oczekują. Nowy silnik Stellantis jest swego rodzaju refleksją w tym temacie.

Z pewnością wszyscy spodziewali się, iż politycy będą mieli na tyle silne mandaty, iż całkowicie usuną samochody spalinowe ze Starego Kontynentu – i to w szybkim tempie. To jednak niemożliwe – również w kontekście obecnej infrastruktury.

Sztuczne sterowanie rynkiem również nie pomaga. Te wszystkie dotacje są długofalowo niekorzystne dla samych producentów i całego przemysłu. Dlaczego? Udowadniają, iż auta elektryczne nie są na tyle dobrymi produktami, by mogły bronić się same. Po drugie, wpływają na utratę wartości. Po trzecie, uczą klientów, iż trzeba je kupować wtedy, gdy rząd do tego dopłaca.

Ta spirala głupoty już ma swoje konsekwencje. Europejscy producenci muszą zamykać fabryki. Tymczasem Chińczycy patrzą i zacierają ręce. Już teraz jest niemal 30 marek z Państwa Środka, które chętnie wypełniają lukę dla pragmatycznych samochodów z konwencjonalnymi napędami.

Kto za to odpowie? Klienci, rzecz jasna. I w tym tkwi problem. Gdyby odpowiedzialność spoczywała na każdej jednostce wprowadzającej te zmiany, to nikt nie ulegałby zewnętrznemu lub wewnętrznemu lobbowaniu. Jak widać po wszelakich wykresach, planeta na tym nie zyskała.

Nowy silnik Stellantis ma poprawić sytuację

Trzeba jednak pogodzić się z aktualną sytuacją i liczyć, iż najwięksi gracze będą potrafili naprawić błędy – przynajmniej częściowo. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż chińskie marki przejmą ich klientów, dlatego muszą się sprężyć i wyjść naprzeciw oczekiwaniom rynku – także tego europejskiego.

Właśnie dlatego powstał nowy silnik Stellantis – spalinowy, rzecz jasna. Właśnie zadebiutował w zaktualizowanym Jeepie Grand Cherokee, który został oficjalnie przedstawiony na początku tego tygodnia.

Silnik Hurricane 4

Nosi nazwę Hurricane 4. To czterocylindrowa konstrukcja o pojemności 2 litrów. Dysponuje oczywiście doładowaniem. W przypadku amerykańskiego SUV-a, wytwarza 337 koni mechanicznych i 450 niutonometrów. Ma więc lepsze parametry, niż kultowy 3.6 V6 Pentastar, który od dawna nie jest oferowany w naszym regionie.

W porównaniu do jednostki 2.0 GME dostępnej na przykład w Alfie Romeo, nowość ma wyróżniać się wyższą kulturą pracy oraz większą wydajnością skutkującą również mniejszym zużyciem paliwa. To napawa optymizmem.

Do jakich modeli trafi nowy silnik Stellantis?

Debiutująca konstrukcja spełnia aktualne normy emisji spalin obowiązujące w Europie, dlatego nie ma specjalnych ograniczeń – przynajmniej teoretycznie. Podejrzewamy, iż trafi do większych modeli koncernu. I tu spodziewamy się obecności w Stelvio, następcy Giulii czy Wranglerze.

Teoretycznie, może trafić również do kompaktów – choćby w „zdławionej” wersji, która oddaje do dyspozycji około 230 koni mechanicznych. Ma to sens, ponieważ brakuje łącznika między miękką hybrydą (o kiepskiej renomie), a drogim wariantem plug-in.

Chętnie zobaczylibyśmy ten silnik w kompaktowych Peugeotach, Citroenach i Oplach. Pamiętajmy jednak, iż takie zabiegi mogą być kosztowne, bo nierzadko wymagają znaczących zmian w konstrukcji całego napędu i płyt podłogowych.

Pozostaje wierzyć, iż nowy silnik Stellantis będzie szeroko wykorzystywany w różnych markach. Przydałaby się również nieco mniejsza, acz wciąż czterocylindrowa jednostka, która zastąpi benzyniaka o pojemności 1,2 litra.

Idź do oryginalnego materiału