Nowe obowiązkowe naklejki „energetyczne” na samochód. Co oznaczają i gdzie będą widoczne?

2 tygodni temu

1 maja weszły w życie zupełnie nowe przepisy, wprowadzające obowiązkowe naklejki energetyczne. Na chwilę obecną obowiązuję one u naszych zachodnich sąsiadów, jednak jesteśmy przekonani, iż lada moment ich śladem pójdą kolejne kraje europejskie. A w końcu prawdopodobnie dotrą także do Polski. Co oznaczają nowe naklejki i gdzie będziemy mogli je zobaczyć?

Nowe naklejki na samochody – czy mają jakikolwiek sens?

fot. Deutsche Energie Agentur

Wszystkie nowe samochody sprzedawane w Niemczech muszą otrzymać naklejki energetyczne. Dokładnie takie, jakie obserwowaliśmy do tej pory na sprzętach takich jak pralka, czy lodówka. Wydaje się, iż w swoim założeniu jest to całkiem niezły pomysł. Pozwoliłoby to przecież oszacować potencjalnemu klientowi koszty utrzymania samochodu z większą precyzją. Problem polega jednak na tym, iż naklejki nie mówią zbyt wiele o rzeczywistych danych dotyczących samochodów.

Naklejki energetyczne tego typu znamy praktycznie wszyscy. jeżeli byliście w ciągu ostatnich lat w sklepie ze sprzętem RTV lub AGD na pewno widzieliście takie etykiety na telewizorach, piekarnikach, pralkach, czy lodówkach. Informacje te mają pozwolić kupującym na szybkie porównanie zużycia energii.

Niemcy wprowadzili je do samochodów już w 2011 roku, jednak tak naprawdę był to martwy przepis. Opierał się na metodologii oderwanej od rzeczywistości, promując większe samochody. Dlatego też wielki SUV w teorii, według naklejek, był bardziej ekologiczny niż mały hatchback. W najprostszych słowach można to wyjaśnić tak, iż dzięki większej masie samochody mogły bezkarnie produkować więcej emisji.

Od 1 sierpnia pojawią się także w materiałach reklamowych

fot. Deutsche Energie Agentur

Niemiecki rząd od dawna pracował nad zmianą, która zgodnie z metodologią WLTP rozpoczęła się jeszcze w lutym. 1 maja upłynął jednak okres przejściowy i teraz wszystkie nowe samochody w salonach, czy na magazynach, muszą otrzymać taką naklejkę. Informacje te muszą znaleźć się także na stronie internetowej producenta. A od 1 sierpnia będą pojawiać się także w reklamach.

Politycy liczą na to, iż dane będą bardziej przejrzyste i zgodne z rzeczywistością. Już wiecie, jaki jest dalszy ciąg tej historii, prawda? jeżeli w 2011 roku faworyzowane były SUV-y, to teraz z pewnością będzie dotyczyć to samochodów elektrycznych. I jest tak w rzeczywistości. Nie jest brany cały cykl życia samochodu, tylko operacyjny. Z punktu widzenia klienta może i jest to w porządku, ale na pewno nie działa to z korzyścią dla środowiska.

Wprowadzone będą różne klasy, a do klasy A zapisane będą samochody z zerową emisją CO2, takie jak samochody elektryczne. Szkoda tylko, iż nikt nie mówi o emisjach związanych z produkcją, transportem, czy składowaniem i złomowaniem tych samochodów. Bo wtedy takie „zero” osiąga się dopiero po około 200 000 kilometrów. Kolejna klasa to B, dla samochodów o emisji maksymalnie 95 gramów. „C” to emisje od 96 do 115, natomiast D od 116 do 135. Ostatnią klasą jest „G” i zrzesza samochody o emisji większej niż 176 gramów.

Idź do oryginalnego materiału