
Na ten model czekało spore grono fanów japońskiej marki. Niektórzy obawiali się francuskich wpływów, ale Azjaci wykonali projekt po swojemu. Jak wyszło? To zależy w jakich kategoriach. Nowe Mitsubishi Outlander PHEV ma potencjał, ale jego charakterystyka nie wszystkim przypadnie do gustu. Wszystko za sprawą napędu.
Styl amerykański
Pod względem stylistycznym jest bardzo dobrze. Pozwolę sobie stwierdzić, iż nowe Mitsubishi Outlander PHEV wygląda po amerykańsku. Ma liczne obłości i emanuje masywnością z każdej strony. Wpisuje się więc w oczekiwania odbiorców z szeroko pojętego Zachodu. Poza tym, w bieli mu do twarzy.
Front ma swój indywidualny sznyt, co jest zasługą chromowanych bumerangów, które łączą elementy oświetlenia. Pomiędzy nimi wkomponowano szeroki grill i panel ozdobny z logo producenta. Niżej znalazła się srebrna osłona zderzaka.

Profil ujawnia pokaźne gabaryty prezentowanego modelu. I tu warto wspomnieć o wymiarach. Prezentowany pojazd ma 4720 milimetrów długości, 1862 milimetry szerokości i 1750 milimetrów wysokości. Z kolei jego rozstaw osi sięga 2704 milimetrów. To oznacza, iż jego potencjalnymi rywalami są Volkswagen Tayron i Peugeot 5008.
Tył czerpie garściami z japońskiej filozofii designu. Wąskie lampy zachodzą na klapę. Mają kształt noży. Do tego, dysponują atrakcyjnym, ciemnym wypełnieniem. Lekko pochylona szyba dodaje odrobinę lekkości, podobnie jak umieszczony nad nią spojler.
Nowe Mitsubishi Outlander PHEV – wnętrze
W kabinie pozostało przyjemniej. Poważnie. Kokpit wygląda naprawdę dobrze. Do tego, można liczyć na bardzo dobre materiały wykończeniowe, które starannie spasowano. Prym wiodą tu miękkie tworzywa o przyjemnej fakturze. Brązowa skóra i czarne obicia to świetne, ponadczasowe połączenie cieszące oko.
Zegary są cyfrowe i można je w pewnym stopniu personalizować. Podstawowy motyw jest czytelny i zbliżony do klasycznych tarcz, co oczywiście spodoba się konserwatywnym kierowcom. Ta sama grupa docelowa doceni także kierownicę z wygodnym wieńcem i fizycznymi przyciskami na ramionach.

Centralne miejsce zajmuje dotykowy ekran multimedialny – zgodnie z trendami, wystaje poza obrys podszybia, ale nie na tyle, by zasłaniać drogę. Sam instrument działa wystarczająco szybko. Zintegrowana z nim nawigacja ma archaiczną grafikę, ale w tych czasach i tak wszyscy korzystają z map Google, co w tym przypadku oznacza bezprzewodową integrację Android Auto lub Apple CarPlay. Wyświetlacz jest scalony także z potencjometrem i kilkoma klasycznymi klawiszami.
Co ważne, wygospodarowano tu przestrzeń na niezależny panel klimatyzacji. I bardzo dobrze, bo wpływa to na ergonomię. Nie ma sensu wymyślać koła na nowo. Dobrym pomysłem jest też fizyczny selektor trybów jazdy, który nie wymusza „grzebania” w menu.
Niektórzy w tej kabinie mogą dostrzec pewne elementy z Nissana X-Traila. I nie jest to przypadek, ponieważ oba auta są bliskimi krewnymi. Mimo tego, ich kabiny mają własne charakterystyki i da się je odróżnić. Dobrze, iż projektanci nie poszli na łatwiznę.

Fotele wyglądają naprawdę dobrze. One także mają w sobie dawkę amerykańskości. Są duże i miękkie. Pikowany wzór podkreśla ich jakość. o ile chodzi o zakres regulacji, to nie ma najmniejszego kłopotu z dopasowaniem ustawienia do dowolnej sylwetki. Ponadto, podparcie boczne jest przyzwoite.
W drugim rzędzie jest również bardzo dobrze. Kanapa jest przepastna – bez problemu zmieści trzech pasażerów, mimo iż środkowe miejsce ma skromniejsze siedzisko. Kąt pochylenia oparcia nie budzi zastrzeżeń. Najwygodniej będzie tu osobom do 185 centymetrów wzrostu.
Pasażerowie mają do dyspozycji dodatkową strefę klimatyzacji, dysze nawiewu i funkcję podgrzewania. Podróż wzbogaca okno dachowe, które elektrycznie sterowaną roletę. Z tego ostatniego elementu rezygnuje coraz większa liczba marek, co jest błędem. Dobrze, iż w Mitsubishi jest ona na swoim miejscu.

Na koniec pozostawiłem, standardowo, bagażnik. Nowe Mitsubishi Outlander PHEV nie należy do małych samochodów, ale jego kufer może być dla niektórych rozczarowaniem. Do dyspozycji jest 495 litrów wolnej przestrzeni. To mniej, niż u części konkurentów, co oczywiście wiąże się z zastosowaną technologią.
Bagażnik wydaje się płytki, ale w większości przypadków i tak powinien wystarczyć. Plusem jest wygodnie pracująca roleta i łatwy system składania siedzeń. Dziwi jedynie brak tapicerki na burtach. Twardy plastik ulegnie szybszemu porysowaniu. Trzeba o tym pamiętać.
Technologia
Czas przejść do kluczowego wątku, czyli układu napędowego. Sercem japońskiego SUV-a jest wolnossący silnik benzynowy o pojemności 2,4 litra. To czterocylindrowa konstrukcja, którą uzupełniają dwie jednostki elektryczne – po jednej na oś.
Jak łatwo wywnioskować, prezentowany model dysponuje napędem na obie osie. Potencjał systemowy układu to 306 koni mechanicznych. Brzmi bardzo dobrze, choć jest w tym wszystkim łyżka dziegciu. Zacznijmy jednak od osiągów.
Nowe Mitsubishi Outlander PHEV przyspiesza do 100 km/h w 7,9 sekundy i rozpędza się do 170 km/h. Ten drugi rezultat to efekt zastosowania elektronicznego ogranicznika. Mimo polskich przepisów dotyczących prędkości, nie wszystkim spodoba się jego obecność.

Warta uwagi jest również bateria. To układ plug-in, co oznacza, iż jej pojemność musi być odpowiednia. I rzeczywiście, 22,7 kWh brutto to wartość zadowalająca. W cyklu mieszanym (warunki rzeczywiste) można pokonać około 70 kilometrów.
A jak wypada zużycie paliwa? To zależy od okoliczności. jeżeli prąd wciąż jest w akumulatorze, to silnik spalinowy nie aktywuje się za często. Po rozładowaniu, przejmuje obowiązki, szczególnie na drogach ekspresowych i autostradach. W takich warunkach nietrudno o uzyskanie średniej na poziomie 9-10 litrów. W mieście jest nieco lepiej, dzięki wsparciu elektryczności na krótkich dystansach (przy niewielkim obciążeniu).
Wrażenia z jazdy nowym Mitsubishi Outlander PHEV
Wciskasz starter i nie dzieje się nic – kompletna cisza. Auto rusza na samym prądzie i robi to bardzo płynnie. Po chwili jednak pojawiają się pierwsze komunikaty – wszystkie związane z tym, iż nie radzisz sobie za kierownicą. O co tu chodzi?
O nadgorliwych asystentów jazdy. Patrzysz przed siebie? Pika. Ustawiasz klimatyzację? Pika. Po chwili chcesz wyłączyć ten cały „monitoring kierowcy”, ale to trwa i angażuje Cię bardziej, niż powinno. Efekt jest taki, iż system mówi o rozpraszaniu kierowcy, gdy sam go rozprasza. Absurd. Powinien być dedykowany przycisk do aktywacji spersonalizowanych ustawień użytkownika – jak w Colcie czy ASX-ie.

Gdy już dezaktywowałem irytującą technologię narzucaną przez przepisy, mogłem poznać układ napędowy. Na pełnej baterii jest naprawdę świetnie. Mitsubishi Outlander PHEV sprawnie nabiera prędkości i radzi sobie w praktycznie każdych warunkach. Pracuje niczym auto elektryczne, tyle iż lżejsze, a co za tym idzie – oszczędniejsze.
Muszę jednak uczciwie przyznać, iż choćby mając do dyspozycji cały potencjał, nie odczuwałem tych 306 koni mechanicznych. No cóż, taka charakterystyka. Najważniejsze, iż nie ma problemu z dynamiką, gdy prąd jest w zanadrzu.
Sytuacja pogarsza się jednak wtedy, gdy po kilkudziesięciu kilometrach skończy się energia w akumulatorze trakcyjnym – szczególnie na autostradzie. Wtedy sam silnik spalinowy musi radzić sobie ze sporą masą auta. Niestety, w takich warunkach nie można liczyć na adekwatną dynamikę. Być może zastosowanie doładowanej jednostki zapobiegłoby takiej sytuacji. Należy mieć to na uwadze przed rozpoczęciem wyprzedzania na drodze krajowej.

Takie braki mocy nie są odczuwalne w terenie zabudowanym, gdzie elektryczność potrafi aktywować się choćby po rozładowaniu. System odzyskuje energię na tyle, by odciążyć jednostkę benzynową. Układ sprawdza się zatem znacznie lepiej przy niskich prędkościach, czyli w mieście. W takich warunkach najłatwiej o wydajne wykorzystanie jego potencjału.
Sama jakość prowadzenia nie budzi żadnych zastrzeżeń. Układ kierowniczy jest wystarczająco precyzyjny. Zawieszenie? Outlander jest miękki i taki powinien być. Do tego dochodzi godne wyciszenie. To pełnoprawny samochód rodzinny, który dysponuje odpowiednim poziomem komfortu jazdy.
Ile kosztuje nowe Mitsubishi Outlander PHEV?
Oficjalny importer japońskiej marki w Polsce oferuje ten model wyłącznie z układem hybrydowym typu plug-in. Przydałyby się tańsze alternatywy, które byłyby kierowane do szerszego grona odbiorców. Pamiętajmy jednak, iż normy trzeba spełniać, a PHEV robi to najlepiej ze wszystkich napędów wyposażonych w silniki spalinowe.
To jednak winduje jego cenę. Bazowa konfiguracja to koszt 232 890 złotych. Jest to cena promocyjna obejmująca rabat wynoszący 12 000 złotych. Jak łatwo wywnioskować, standardem jest AWD i 306 koni mechanicznych. Producent proponuje pakiety, które mogą zwiększyć wydatek do ponad 276 tysięcy złotych.

Dla porównania, Nissan X-Trail startuje od 166 200 złotych. Oczywiście, jest gorzej wyposażony i nie ma tak mocnej hybrydy pod maską, ale klientom nie zawsze zależy na „full opcji”oraz dużym zasięgu w trybie elektrycznym. I właśnie dlatego powinna istnieć alternatywa dla PHEV-a.
Mitsubishi mogłoby skorzystać z przynależności do aliansu i zastosować napęd e-POWER (hybryda HEV), który jeszcze lepiej pasowałby do charakteru Outlandera. Czy kiedykolwiek do tego dojdzie? Tego nie wiem, ale z pewnością odbiłoby się to pozytywnie na wynikach sprzedaży.
Nowe Mitsubishi Outlander PHEV zrobiło duży postęp – szczególnie jakościowy. Ponadto, jest zwyczajnie ładniejszy i bardziej komfortowy, niż poprzednik. Brak słabszego i prostszego napędu zmniejsza jednak jego potencjał rynkowy. A szkoda, bo sama konstrukcja jest udana. W aktualnej formie zainteresuje tych, którzy oczekują dużego auta na krótsze dystanse.