Choć to Dacia ma renomę najtańszego producenta, to choćby ona nie może konkurować w Polsce z tym, co wciąż oferuje Mitsubishi. Okazuje się, iż na nowe auto z salonu wystarczy w naszym kraju… 56 990 zł. Na taką kwotę przeceniono bowiem model Space Star.
Co to w ogóle za wynalazek?
Mitsubishi Space Star to hatchback segmentu B, który na innych rynkach znany jest bardziej pod nazwą Mirage. Z racji gabarytów (długość to niecałe 3,85 m) to typowo miejski samochód, którego spalanie właśnie przy niskim zakresie prędkości wynosi ledwie 5,5 l/100 km. jeżeli choć trochę wyjdziemy poza miasto, od razu średnia spadnie o jeden litr, a na drogach wojewódzkich zużycie tego benzyniaka jest na poziomie hybrydy.
Pod maską pracuje 1,2-litrowy silnik 3-cylindrowy o mocy skromnych 71 KM. Jednak „golas” waży tylko 865 kg, co trochę tłumaczy niskie spalanie. Pytanie się o przyspieszenie do setki jest równie nieprzyzwoite jak pytanie się przeszło 30-letniej kobiety o jej wiek. Pojemność bagażnika wynosi tylko 235 litrów, ale jako samochód na codzienne zakupy to aż nadto. Do wyboru są skrzynia manualna 5-biegowa oraz bezstopniowy automat CVT, który może i ułatwia jazdę, ale zwiększa spalanie.
Najtańsze auto z salonu, a raczej z outletu
Ciekawostką jest fakt, iż Mitsubishi Space Star na razie nie jest w ogóle produkowane. Dostępne egzemplarze to rocznik modelowy 2024, ale wyprodukowane w 2023 r. Europejskie stany magazynowe są już sukcesywnie opróżniane, a roczniki 2023 w najtańszej wersji zostały już całkowicie wyprzedane. Teraz przecenę dano na podstawową wersję wyposażenie Inform dla rocznika 2024. Zamiast 62 990 zł wystarczy zapłacić 56 990 zł i można odjeżdżać nowym autem z salonu.
Tak niska cena dotyczy wersji z manualną skrzynią, która zawiera czołowe, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne. Z systemów wspomagania kierowcy uświadczymy stabilizacji toru jazdy, kontroli trakcji oraz oczywiście ABS-u. Elektronika wspomaga też ruszenie ze wzniesienia. Na tylnej kanapie bezpiecznie zamontujemy foteliki dziecięce, ponieważ są dwa ISO-FIX-y. Klimatyzacja jest manualna, elektrycznie opuścimy tylko przednie szyby i jest też gniazdo USB. Muzyki posłuchamy z dwóch fabrycznych głośników… o ile dokupimy radio.
Klimat może jak w 20-letnim aucie, ale różnica polega na tym, iż to naprawdę nowe auto z salonu. Kto potrzebuje nieco lepsze wyposażenie może zdecydować się na wersję Invite, którą w promocji kupimy za 64 990 zł (manual) lub 70 990 zł (automat). W wersjach z manualem zyskujemy system stop & go, kamerę cofania i 7-calowy wyświetlacz multimedialny. Bezprzewodowy podłączymy się już z Android Auto czy Apple CarPlay. Liczba głośników wzrasta do 4 szt., a tylne lampy są w technologii LED. To zdecydowanie bardziej współczesna odmiana. W każdej odmianie trzeba dopłacić ponad 2 tys. zł za lakier metalik.
Co w wersji „na bogato”?
Dla maksymalizacji komfortu można zdecydować się „najbogatszą” wersję Intense. Jej ceny wynoszą 70 990 zł dla manuala (tyle samo co wersja Invite z automatem) i 76 990 zł dla skrzyni CVT. Oprócz tego w odmianie Intense zyskujemy klimatyzację automatyczną oraz podgrzewanie foteli przednich. Samochód zaczyna też lepiej wyglądać za sprawą czerwonego wykończenia atrapy chłodnicy i przyciemnianych tylnych szyb. W poszyciu zderzaka pojawiają się też reflektory przeciwmgielne, a zamiast 14-calowych felg stalowych otrzymujemy 15-calowe alufelgi. Warto nadmienić, iż każdy dodatkowe elektryczne lub elektroniczne wyposażenie może nieco zwiększyć spalanie.