Starsi czytelnicy (chociaż młodsi też mogli się z tą marką zetknąć, bo istnieje do dzisiaj) na pewno pamiętają konstrukcyjne, metalowe zestawy firmy Meccano. Złożone z kilku rodzajów metalowych listew do łączenia śrubami, kół, bloczków itp. pozwalały zbudować wiele działających mechanicznych urządzeń. Tak naprawdę była to pierwsza w historii prawdziwa zabawka edukacyjna.
Meccano (podobno nazwa pochodzi od słów „Make and Know”) założył w 1907 roku urzędnik z Liverpoolu, Frank Hornby, który opatentował swój wynalazek jako „modelarski zestaw konstrukcyjny”. Ponieważ popyt znacznie przewyższał możliwości produkcyjne jedynej fabryki w Liverpoolu, już po kilku latach Hornby musiał otworzyć nowe zakłady we Francji, Hiszpanii i w Argentynie.
Imperium pana Hornby rozrastało się i niedługo do zestawów konstrukcyjnych dołączyły pociągi w skali 1/45, czyli O. W pierwszej połowie lat trzydziestych do pociągów zaczęto dołączać akcesoria w postaci składanych z metalowych blaszek budynków i pojazdów. Rok 1935 przyniósł wyodrębnienie nowej marki – Dinky Toys. Pierwsze modele nie były oczywiście wiernymi kopiami pierwowzorów, jednak z czasem technologię udoskonalono i mniej więcej w roku 1938 seria liczyła już ponad 10 pojazdów. Do tego doliczyć można serię militarną, jak na owe czasy bardzo dokładnie wykonaną, a także kilkadziesiąt modeli samolotów i statków. W czasie wojny francuska fabryka znalazła się w rękach Niemców, a brytyjska przestawiła się na produkcję dla potrzeb wojska (należy przypuszczać, iż była to amunicja).
Cywilną produkcję wznowiono w roku 1946, wypuszczając na rynek kilka przedwojennych modeli oraz całkowitą nowość, czyli Jeepa w trochę zmienionej skali 1/43. Mimo, iż później tę właśnie skalę przyjęto jako standard dla modeli samochodów, pierwsza powojenna seria Dinky zawierała pojazdy w skalach od 1/48 do 1/45. Były to modele ówcześnie produkowanych samochodów brytyjskich, jak Riley Saloon, Hillman Minx czy Morris Oxford. Wobec produktów przedwojennych wyróżniały się dużo lepszym wykonaniem, podobieństwem do oryginału i licznymi detalami. Modele z serii 40 do dzisiaj cieszą się popularnością wśród kolekcjonerów.
Od roku 1947 do oferty dołączono ciężarówki w skali 1/48 pod nazwą Dinky Supertoys. Serię samochodów osobowych stopniowo poszerzano o modele samochodów nie tylko brytyjskiej produkcji.
Do bezpośredniego starcia z produktami firmy Lesney (czyli Matchboxami) doszło pod koniec lat 50-tych, kiedy Dinky zaatakowało rynek serią Dinky Dublo w skali 1/76 (odpowiadającej „kolejowej” skali OO). Samochodziki nie były źle wykonane, niektóre miały choćby szyby w oknach i wnętrza (co w owych czasach, jak już pisaliśmy przedstawiając historię Matchboxa, nie było wcale oczywistością) – a mimo to seria na rynku nie chwyciła. Stopniowo ją wycofywano, a po sześciu latach w ogóle z niej zrezygnowano.
Dinky skupiło się więc na rozwijaniu większych modeli, i nic dziwnego, bo na rynku pojawiła się groźna konkurencja, czyli Corgi. Produkt firmy Mettoy, założonej przez dwóch niemieckich imigrantów, Philipa Ullmanna i Arthura Katza, którzy produkcją zabawek zajmowali się jeszcze w Norymberdze (było nie było, uznawanej za stolicę światowego przemysłu zabawkarskiego). Panowie postanowili uszczknąć coś dla siebie z rynkowego tortu i w roku 1956 wypuścili pierwszą serię modeli samochodów pod marką Corgi właśnie. Corgi – czyli owczarek walijski, do dzisiaj zdobiący pudełka z modelami tej marki. Pierwsza seria także składała się wyłącznie z samochodów brytyjskich, ale na tle konkurencji wyróżniała się starannym wykonaniem, lakierowaniem, a przede wszystkim – oszkleniem. choćby reklamowano je jako „the ones with windows”. Kolejne modele wypuszczano co miesiąc, dokładając modele zagraniczne i coraz więcej detali – pracujące zawieszenie, dokładne wnętrze, otwierane drzwi i pokrywy, a choćby oświetlenie. W modelu Ghia L6.4 składały się oparcia siedzeń, a na tylnej półce siedział piesek, oczywiście rasy corgi. W połowie lat 60-tych wypuszczono serię mniejszych zabawek pod marką Husky Toys, bezpośrednią konkurencję Matchboxa, ale nie sprzedawała się tak dobrze jak większe modele.
A te szły jak świeże bułeczki, tym bardziej, że marketingowcy Corgi mieli wyczucie rynku i wiedzieli, co zaproponować. I tak na przykład już w miesiąc po zwycięstwie Mini w Rajdzie Monte Carlo w 1964 roku na rynku pojawił się model z numerem 177 (zwycięzcy Paddy Hopkirka). Ale prawdziwą żyłą złota okazała się seria modeli pojazdów znanych z filmów i telewizyjnych seriali. Volvo P 1800 z serialu „Święty”, Batmobil, czy najsłynniejszy i do dzisiaj poszukiwany Aston Martin DB 5 jamesa Bonda (z filmu „Goldfinger”). Aston wyposażony był w niemal wszystkie wynalazki 007 – karabiny maszynowe wysuwane z błotników, tylną osłonę kuloodporną, czy katapultowane siedzenie. Corgi zresztą ma chyba wszystkie samochody Bonda w katalogu – przynajmniej te z wcześniejszych filmów.
I tu dochodzimy do punktu wspólnego dla wszystkich konkurentów – tak Matchbox, jak Dinky i Corgi, mimo dużych przychodów i popularności w latach 80-tych zbankrutowały, zmieniały właścicieli, aż w końcu wszystkie trafiły w ręce amerykańskiego giganta – Mattela.
Dzisiaj modele Dinky można kupić w krótkich seriach, wznawianych od czasu do czasu przez koncern DeAgostini na licencji Mattela, a Corgi od 2008 roku jest w rękach koncernu… Hornby. I choć historia w pewnym sensie zatoczyła koło, dla kolekcjonerów ważne jest, iż poza bardzo drogimi oryginałami można jednak kupić wznowienia. Nikt przecież nie będzie pytać o rok produkcji stojącego na półce modelu…
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: internet