Ktoś może stwierdzić, iż taka konfiguracja kultowej Gelendy nie ma najmniejszego sensu. Można jednak powiedzieć to o dosłownie każdej. Nie jest to samochód, który kupuje się z rozsądku, dlatego nie ma sensu kręcić nosem na jakikolwiek projekt na jego bazie.
Potwierdzają to świetne wyniki sprzedaży. Choć G-Klasa kosztuje majątek, wzbudza bardzo duże zainteresowanie klientów. Jest synonimem luksusu i podkreśleniem statusu społecznego. o ile dla kogoś to za mało, to może powalczyć o ten unikatowy wariant. To Mercedes G 63 HOF, który ma nawiązywać do Formuły 1.
Niezwykle istotną wiadomością dla potencjalnego nabywcy może być liczba produkcyjna. Ma powstać zaledwie 11 sztuk w takim wydaniu. Każda z nich startuje od 690 tysięcy dolarów w Stanach Zjednoczonych. Podejrzewamy, iż w Europie należałoby spodziewać się jeszcze wyższej ceny.
Mercedes AMG G63 HOF – kwadratowy bolid
Samochody z królewskiej kategorii wyścigowej nie przypominają swoimi sylwetkami terenówek, co nie zmienia faktu, iż terenówka może do nich nawiązywać – przynajmniej w pewnym zakresie. I właśnie tak jest w tym przypadku.
Mercedes AMG G63 HOF to hołd dla Lewisa Hamiltona i jego dotychczasowej ekipy, z którą spędził aż 12 sezonów. Dzięki nim zdobywał tytuły mistrzowskie i stał się jedną z legend tego sportu. Powtórzenie jego sukcesów będzie ogromnym wyzwaniem dla młodszych kierowców.
Połączenie srebrno-szarego odcienia z czernią to oczywiście ukłon w stronę bolidu, którym jeździł siedmiokrotny mistrz F1. To samo dotyczy turkusowych akcentów, które fajnie komponują się z całą resztą dodatków.
Uwagę zwraca także body kit z przeprojektowanymi zderzakami, maską z wylotami powietrza, zmienionym grillem i nakładkami progowymi. Dopełnieniem całości są widowiskowe felgi aluminiowe, które przypominają pajęczynę.
Wnętrze utrzymano w dokładnie takiej samej tonacji kolorystycznej. Wzbogacono je licznymi dodatkami z włókna węglowego, które pokrywają kokpit, panele drzwiowe, obicia siedzeń i kierownicę.
No właśnie, kierownica. Ona także przypomina tę z bolidu. Ma prostokątny kształt, co z pewnością sprawdzałoby się w bolidzie na torze, ale w normalnych warunkach może być mniej użyteczne. Szczególne podczas zawracania.
Układ napędowy też oferuje większy potencjał. Dwulitrowe, podwójnie doładowane V8 zyskało nowe turbosprężarki, aluminiowe tłoki, mocniejsze korbowody, zmieniony komputer sterujący i nowy układ paliwowy.
Efekty warto wyrazić w liczbach. Zmodyfikowana Gelenda oddaje do dyspozycji 1048 koni mechanicznych oraz 1300 niutonometrów. Przekłada się to na przyspieszenie do setki w 3,5 sekundy oraz 300 km/h prędkości maksymalnej.