Dwa "R" w nazwie motocykla zwykle znaczy, iż będzie jeździł jak dzik, drogi i miał tablicę rejestracyjną tylko dlatego, żeby firma, która go zbudowała spełniła wymagania homologacyjne. Ma to sens, bo dzięki temu koncerny mogą się ścigać, a my, konsumenci możemy kupować sobie wyścigówki na ulice i wmawiać sobie, iż będziemy ich używać codziennie. Tak, jest to tak samo bezsensowne, jak trzy dekady temu, ale kiedy ktoś w 2024 roku robi czterocylindrową czterysetę, należy się uwaga.