Toyota GR Yaris doczekała się liftingu. Japończycy bacznie notowali, co nie podoba się klientom i poprawili największe wady jednego z najciekawszych modeli ostatnich lat.
Kryptowaluty, klasyczne żarówki i Toyota GR Yaris. Oto inwestycyjne hity ostatnich lat, rozchwytywane przez ludzi, którzy chcieli zarobić. Gdy szybki Yaris zadebiutował w 2020 roku, pula egzemplarzy przeznaczonych na polski rynek wyczerpała się szybciej niż markowe torebki na promocji w dyskoncie. Niektórzy odsprzedawali swoje egzemplarze jeszcze zanim je odebrali, wychodząc przy tym na plus. Współczuję im.
Nie pojeździć GR Yarisem to grzech
„Kto by pomyślał” – taka myśl krążyła mi po głowie i wtedy, gdy jeździłem wczesnymi egzemplarzami po ulicy i teraz, gdy za kierownicą najnowszego GR Yarisa bawiłem się w kierowcę wyścigowego na torze Jarama pod Madrytem. Do początku lat 80. odbywały się tam wyścigi Grand Prix Hiszpanii F1. Ten tor widział wielu mistrzów kierownicy. Nie jestem jednym z nich, ale w GR-ze gwałtownie poczułem się pewnie.
Kto by pomyślał, iż tyle euforii dostarczy mi jazda Toyotą! Ta marka jeszcze niedawno produkowała samochodowe odpowiedniki wczorajszego chleba z masłem. Teraz oferuje kilka wozów, o których naprawdę można marzyć. GR86, Supra, no i GR Yaris – oto Toyoty, które są tak daleko od rozklekotanej taksówki, jak to tylko możliwe.
Nie pomyślałbym też, iż GR Yaris w ogóle doczeka się liftingu. Ten odważny projekt (z cywilnym Yarisem dzieli tylko lusterka, reflektory i antenę) świetnie sprawdził się jako narzędzie do narobienia szumu wokół modelu i marki. Obawiałem się jednak, iż błyskawicznie zniknie i potem będzie tylko kolekcjonerskim łapaczem garażowego kurzu. Tymczasem Japończycy uważnie słuchali klientów i poprawili to, co trzeba. Bo GR Yaris nie był idealny.
Przede wszystkim pozycja za kierownicą była zła
Nie „daleka od ideału” albo „z pewnymi niedociągnięciami”. Po prostu zła. Fotel umieszczono tak wysoko, jakby ktoś chciał przekonać do Yarisa kierowców przesiadających się z Land Cruisera. Wystający z konsoli środkowej ekran zasłaniał sporą część widoku na to, co dzieje się przed autem, zwłaszcza iż lusterko wsteczne umieszczono z kolei za nisko. Prześwit między górną krawędzią wyświetlacza a lusterkiem był nieduży i czasami trzeba było na światłach garbić się jak Quasimodo.
Nie byłem też fanem zegarów poprzedniego GR-a. Gdy włączyło się jakąś funkcję w rodzaju automatycznych międzygazów albo wybrało któryś z trybów jazdy, odpowiednie kontrolki biły po oczach niczym wystawa awarii w zmęczonym wozie przewozu osób.
W odmianie po liftingu mamy zupełnie nowy kokpit
Zamiast próbować delikatnie zmieniać kształt ramki koło ekranu, konstruktorzy uznali, iż stworzą zupełnie nowe wnętrze. Brawo za odważną decyzje. Uwaga – widoczna na zdjęciach deska rozdzielcza nie trafi do słabszych odmian Yarisa. Powstała tylko z myślą o GR-ze. Jest delikatnie skierowana w stronę kierowcy, a ekran nie wygląda już jak doklejony i niczego nie zasłania. Elegancko wkomponowano go w kokpit. Analogowe zegary ustąpiły miejsca wyświetlaczowi, co w tym przypadku popieram. Fotel umieszczono niżej, a lusterko trochę wyżej. Siedzi się o wiele lepiej – a wiem, co mówię, bo podczas prezentacji odmiany poliftingowej miałem okazję pojeździć też poprzednikiem.
Wnętrze zostało ponoć zaprojektowane tak, by jak najwygodniej korzystało się z niego również wtedy, gdy GR Yaris zamienia się w maszynę do motorsportu. Stąd np. przeniesienie przycisków do otwierania szyb wyżej – by kierowca mógł sięgnąć do nich zapięty w pasy szelkowe. Podobnie z wyłącznikiem VSC, czyli toyotowskiego ESP. Przed pasażerem powiększono półkę. Wcale nie po to, by miał więcej miejsca na odłożenie telefonu, a po to, by łatwiej było zamontować rajdowy wyświetlacz dla pilota. Co z jakością plastików? Jest… motorsportowo. Jak ktoś oczekuje Wersalu, niech obszyje sobie wszystko flokiem.
Czytaj również:
- Uwielbiam narzekać, więc z przyjemnością ponarzekałem na Toyotę GR Yaris. Oto jej test na ulicy
- Toyota GR Yaris ma wszystko to, co dziś niemodne. Sprawdziłem ją na torze Słomczyn
- Toyotą GR Yaris będziesz mógł kierować w bamboszach. Szykuje się rewolucja
Toyota GR Yaris po liftingu może mieć automatyczną skrzynię biegów
To niemal tak samo ważna zmiana, jak pojawienie się nowego wnętrza. Pogłoski o tym, iż Toyota GR Yaris po liftingu otrzyma skrzynię automatyczną, słychać było od dawna. Obawiałem się, iż automat po prostu zastąpi ręczną skrzynię. Na szczęście po prostu dołączył do oferty. Obok, a nie zamiast, jak wegeburger w knajpie, która słynie z krwistych kotletów.
Mówimy o skrzyni ośmiobiegowej. Czy jest dwusprzęgłowa? Nie, to klasyczny hydrokinetyk. Można zmieniać przełożenia łopatkami, choć na torze nie czułem takiej potrzeby. Na ulicy też powinno być dobrze. Skrzynia jest szybka, ale nie brutalna. Egzemplarze z automatem są cięższe tylko o 20 kg (czyli ważą 1300 kg), a podczas testów przeprowadzanych przez profesjonalnych kierowców osiągały lepsze czasy na torach. Wiadomo – maszyna pokona człowieka i jego niedoskonałe ręce i nogi.
Ale skrzynia ręczna też jest kuszącą propozycją. Jest precyzyjna i potrafi robić automatyczne międzygazy. Co najważniejsze, dodaje GR Yarisowi jeszcze więcej punktów w kategorii, w której to auto i tak bryluje: czyli „klimat niczym z cywilnej rajdówki sprzed lat”. To trochę takie STI albo Evo na nowe czasy. Tylko łatwiejsze do parkowania.
Toyota GR Yaris po liftingu ma więcej mocy
Trzycylindrowy motor 1.6 turbo już wcześniej osiągał szaloną moc, jak na swoją pojemność, czyli 260 KM. Teraz ma o 19 KM więcej, a moment obrotowy urósł z 360 do 390 Nm. Nie wiadomo, jak przełoży się to na osiągi (przed liftingiem było 5,5 s do setki). Potencjał motoru pozostało większy, bo oferowana za Oceanem GR Corolla ma 300 KM.
Modernizacje nie skończyły się na dodaniu paru koni mechanicznych. Nowa wersja ma sztywniejsze nadwozie i przeprojektowane zawieszenie. Wzmocniono przednie amortyzatory i na nowo ustawiono sprężyny. Efekt? GR rzeczywiście jeździ bardziej stabilnie, jest trochę mniej podsterowny i nie myszkuje przy hamowaniu, choćby mocnym i z dużych prędkości. Napęd 4×4 wciąż działa bez zarzutu i ma kilka trybów działania. Można wybrać, czy GR ma jeździć bardziej jak przednionapędowy hot hatch, czy udawać tylnonapędówkę.
Co z trwałością?
„Taki mocny silnik z taką małą pojemnością – to się zaraz zepsuje” – powiedzą ci, którzy uważają, iż choćby auto miejskie powinno mieć pod maską co najmniej V6. zwykle narzekanie na downsizing mnie bawi, ale tutaj… ma nieco sensu. Nie jest tajemnicą, iż GR Yaris wcale nie był królem niezawodności, a zawstydzająco wielu właścicieli tego modelu musiało wzywać lawetę, zwłaszcza po jeździe na torze.
Toyota GR Yaris po liftingu ma wzmocniony rozrząd i zawór wydechowy wykonany z innego materiału. Zwiększono ciśnienie wtrysku paliwa i dodano nowe, lekkie tłoki z odpornymi na zużycie pierścieniami. W układzie dolotowym pojawił się nowy czujnik ciśnienia. Czy to zadziała? Zobaczymy za rok, może dwa.
Toyota GR Yaris po liftingu – wygląd
Zwykle test jakiegoś modelu po odświeżeniu zaczyna się od opisu zmian w karoserii. Tutaj zostawiłem to na finisz – i to wcale nie dlatego, iż „najlepsze na koniec”. Po pierwsze, jeździłem zamaskowanymi egzemplarzami, więc nie do końca wiem, jak GR Yaris po liftingu będzie naprawdę wyglądać na żywo. Widziałem tylko małe fotki dodane do slajdów na prezentacji. Po drugie, zmiany na pewno nie będą spektakularne. Zostały podyktowane względami praktycznymi. GR Yaris ma być lepszy w roli zabawki do upalania. I tak np. dolną część przedniego zderzaka podzielono na dwie części, by łatwiej było wymienić którąś z nich po randce z bandą na torze albo z krawężnikiem. Z tyłu przeniesiono trzecie światło stopu ze spojlera, by dało się go łatwo wymienić na jakiś inny. Poprawiono też przy okazji kwestie aerodynamiki i chłodzenia, projektując nowe wloty.
Jak jeździ GR Yaris po liftingu?
Odrobinę lepiej od starszego – a już poprzednik był po prostu doskonały w dawaniu frajdy. To „tylko” zabawka i choćby pojawienie się w gamie automatu tego nie zmieni. Wciąż mówimy o twardym, małym, do bólu plastikowym wozie. Ale żaden inny samochód w tej cenie nie dostarcza tak wielu emocji. Na torze było świetnie, podobnie byłoby pewnie na rajdowym odcinku specjalnym, a na ulicy GR Yaris może zawstydzić posiadaczy dużo droższych wozów. Dobrze, iż wreszcie siedzi się w nim przyzwoicie i nie trzeba wyginać się w chińskie „S”, by cokolwiek zobaczyć.
Ceny odmiany po liftingu zostaną podane później. Wiadomo, iż pojawią się dwie wersje specjalne – Sebastian Ogier i Kalle Rovanpera Special Edition. niedługo dowiemy się też, ile egzemplarzy zostanie „rzuconych” na polski rynek. Wtedy okaże się, czy GR Yaris znowu będzie inwestycją lepszą od rodowych sreber waszej babci.