Jeździłem Nissanem Qashqaiem e-POWER. Czy Japończycy stworzyli hybrydę idealną?

1 godzina temu
Pamiętam czasy, kiedy Nissan Qashqai był dla Europejczyków czymś na kształt objawienia. Kompaktowy, sprytny SUV, który nagle sprawił, iż kombi poszły w odstawkę. Teraz, w dobie wszechobecnej elektryfikacji i w cieniu niemieckiej i szwedzkiej klasy premium, Japończycy znowu muszą zagrać va banque. Ich odpowiedzią jest zmodernizowany Nissan Qashqai 2025 e-POWER – auto, które jeździ jak elektryk, ale tankuje benzynę. Brzmi jak motoryzacyjny jednorożec? Sprawdziłem, czy ta unikalna technologia ma w sobie magię.


Nissana Qashqaia w nowej odsłonie już znacie. Testowałem go i opisywałem podczas pierwszych jazd w Europie w ubiegłym roku. "Co jest więc tutaj nowością, panie Adamie?" - zapytacie. A to napęd, który już sam w sobie jest ciekawą sprawą.

Elektryk bez kabla? Oto kluczowa innowacja


Zacznijmy więc od tego, co w tym samochodzie jest najbardziej intrygujące, czyli od napędu e-POWER. Zwykła hybryda? Nic z tych rzeczy. Owszem, pod maską mamy silnik benzynowy 1.5 V-CT o zmiennym stopniu sprężania (co samo w sobie jest majstersztykiem inżynierii), ale pełni on rolę... generatora prądu. To jest esencja: koła są napędzane wyłącznie przez silnik elektryczny.

W praktyce oznacza to jazdę o niespotykanej płynności i reakcji, która jest zarezerwowana dla aut elektrycznych. Natychmiastowy moment obrotowy (dostępny od razu, jak to w "elektrykach") sprawia, iż przyspieszenie 0-100 km/h w 7,9 sekundy (lub 7,6 s w trybie Sport) jest nie tylko szybkie, ale i bez szarpnięć, bez czekania na redukcję biegu, bo... biegów tu nie ma.

Jeśli dorzucimy do tego funkcję e-Pedal Step, która pozwala na jazdę i hamowanie z wykorzystaniem niemal tylko przyspieszenia, to dostajemy samochód, który w miejskiej dżungli jest absolutnie bezkonkurencyjny pod względem komfortu prowadzenia.

Styl i wyciszenie, czyli Qashqai aspiruje do premium


teraz mała potórka: nowy Qashqai 2025 przeszedł lifting, który najmocniej widoczny jest w przedniej części. Agresywny, nowy grill i przeprojektowane światła Full LED nadają mu charakteru. Koniec z grzecznym Crossoverem – teraz to auto, które ma budzić emocje, szczególnie w testowanej wersji z 20-calowymi felgami w butelkowej zieleni, która rzuca się w oczy. Z zewnątrz auto wygląda nowocześnie i awangardowo.

Ale prawdziwy szok kulturowy przeżyłem w środku. Jakość wykończenia kabiny śmiało puka do drzwi klasy premium. Miękkie materiały, eleganckie przeszycia, a choćby wykorzystanie Alcantary i ekologicznej skóry. Owszem, jest trochę plastikowych dekorów, ale cieszy fakt, iż nie ma piano blacka.

Ale to nie wszystko. Nissan postawił na doskonałe wyciszenie. Dzięki zastosowaniu e-POWER 3. generacji poziom hałasu w kabinie został zredukowany o kolejne decybele (nawet o 5,6 dB w stosunku do poprzednika!). W efekcie? choćby przy wyższych prędkościach na autostradzie można rozmawiać szeptem, a silnik spalinowy jest ledwie słyszalnym, cichym szeptem w tle.


W centrum dowodzenia wita nas zmodernizowany system multimedialny NissanConnect z 12,3-calowym ekranem dotykowym. Co ważne system jest teraz oparty na Android Automotive, co oznacza płynność działania i natychmiastową integrację z usługami Google (Mapy, Asystent Google). To duży plus za krok w stronę cyfryzacji. No i wszystko jest czytelne.

Prawda o e-POWER na autostradzie


Przejdźmy do sedna, czyli do ekonomii. Czy Nissan Qashqai e-POWER jest oszczędny?


Miasto i drogi podmiejskie: Absolutnie tak. Dzięki temu, iż silnik spalinowy pracuje w optymalnym zakresie obrotów, a rekuperacja działa pełną parą, w cyklu miejskim bez problemu uzyskamy zużycie paliwa na poziomie 5-6l/100 km.

Drogi ekspresowe (120 km/h): Tutaj robi się normalnie, ale wciąż przyzwoicie – 7 l/100 km.

Autostrada (140 km/h): Prawa fizyki w końcu się odzywają, bo Qashqai to przez cały czas SUV, a opór powietrza robi swoje. Realne spalanie oscyluje w granicach 7,7 l/100 km.


Kluczowa przewaga: zasięg. Dzięki 55-litrowemu zbiornikowi i niskiej konsumpcji w optymalnych warunkach (miasto/trasa mieszana), Nissan deklaruje zasięg do 1200 km na jednym tankowaniu! To jest to, co Japończycy nazywają zasięgiem diesla i ciszą elektryka.

No i cena


Nissan Qashqai e-POWER to jeden z najbardziej przemyślanych samochodów, jakimi ostatnio jeździłem. Nie jest to rewolucja w designie, ale ewolucja napędu i jakości wnętrza stawia go na nowej półce. E-POWER to wygodna alternatywa dla osób, które nie chcą ładować samochodu, ale pragną wrażeń z jazdy autem elektrycznym.

No i bardzo dobrze się prowadzi – jest niezwykle zwrotny, fajnie klei się do drogi na zakrętach i spakujemy do niego sporo (na docenienie zasługuje także podwójna podłoga, która pełni funkcję organizera. Jedno, co wymaga poprawy to fotele, bo na dłuższej trasie potrafią dać w kość.

No i kolejnym elementem, który zmusza do głębszej refleksji, jest cena. Wersja z e-POWER startuje od około 167 200 zł, co stawia Qashqaia na wprost konkurencji z takimi graczami jak Toyota RAV4 Hybrid czy choćby niektóre modele aspirujące do segmentu premium. Wersje bogato wyposażone (Tekna+ lub N-Design) łatwo przekraczają 190 000 zł.

Pytanie, które musisz sobie zadać, brzmi: czy design i unikalna technologia są warte tej ceny? Po spędzeniu z nim czasu jestem przekonany, iż raczej tak. To kompaktowy SUV, który ma argumenty, aby powalczyć o swoje miejsce na rynku.

Idź do oryginalnego materiału