Powiecie: "E tam, przecież to elektryk". Racja, ale gdyby nie zielone blachy Audi S e-trona GT, gniazda na wtyczkę, syntetyczny dźwięk podczas przyspieszania i samo przyspieszenie, które wgniata w fotel, to nie zauważycie różnicy. A i mój test tego auta był specyficzny. Co to znaczy?
Jak testowałem Audi S e-trona GT?
Umówmy się, iż jeżeli stać was na tak wypasione auto w segmencie premium (o cenie na końcu tekstu), to i macie fundusze na abonament na szybkie ładowarki oraz raczej nie liczycie każdego kilometra zasięgu. I ja też podszedłem w taki sposób do testu tego auta.
Owszem, brałem pod uwagę położenie punktów do ładowania, ale teraz, a zwłaszcza jak jedzie się z Warszawy na południe, zachód lub północ kraju, to nie ma już takiego problemu ze znalezieniem sensownej ładowarki w odległości 250 km.
Dlatego pozwoliłem sobie korzystać z Audi S e-trona GT, jakbym jeździł autem spalinowym, czyli była dynamiczna jazda (ale zawsze w limitach prędkości), podgrzewanie siedzeń, kierownicy, działający Android Auto, klima na 21 stopni, bo na zewnątrz było momentami choćby minus 11 stopni.
Efekt? Zero trosk i zmartwień, bo auto podpowiadało mi, kiedy mam się podładować i jaką ładowarkę wybrać. Oczywiście wcześniej ustawiłem w opcjach, jakie mnie interesują, ale ogólnie na przejechane 900 km ładowałem się dwa razy i to krótko. Z kronikarskiego obowiązku zaznaczę, iż według WLTP da się nim zrobić 605 km na jednej baterii o pojemności 97 kWh netto.
Co interesujące w styczniu zrobiłem trasę z Warszawy do Zakopanego mocniejszą wersją tego auta, RS e-tronem GT Performance i na tych 500 km ładowałem się raz i to błyskawicznie, bo wizyta na 350-tce Ionity trwała kwadrans i podładowałem się na niej od jakichś 15 do 80 proc.
Ale nic dziwnego – auto przyjmowało choćby 321 kW i to przez dłuższy czas. W przypadku "eski" też było przyzwoicie. Na podobnym Ionity pobierał ponad 280 kW i to przez dłuższy czas ładowania – nowy e-tron ma naprawdę przyzwoitą krzywą ładowania.
Ale dość o prądzie. Pomówmy o wyglądzie tego auta.
Audi S e-tron GT, czyli po prostu piękne auto
S e-tron GT wygląda po prostu obłędnie. Obłe kształty, gładkie linie, doskonała sygnatura świetlna genialnie świecących lamp Matrix LED, dodające charakteru listwy świetlne, zabudowany grill, srebrny lakier Florett metalik – to wszystko nadaje mu wyjątkowego, nowoczesnego i świeżego charakteru.
No i robi on wrażenie, bo serio dawno nie widziałem tylu osób, które oglądałyby się za moją testówką.
A w środku? Dobre kompromisy nowoczesności z tradycją. Owszem, jest trochę plastiku w kolorze piano black, zwłaszcza na tunelu środkowym, więc pierwsze co, jeżeli zdecydujecie się na wykończenia w tym materiale, to zadbajcie o ich odpowiednie zabezpieczenie. Gwarantuję wam, iż może i wygląda to luksusowo, ale będzie się brudzić i rysować.
Irytujące było dla mnie, iż Audi nie wkomponowało w tunel środkowy sensownej półki na telefon. Już pal licho ładowanie indukcyjne, ale mój Samsung S24 Pro nie mieścił się nigdzie, więc musiał kołatać się wetknięty w uchwyt na kubek.
Ale co do reszty – no majstersztyk. I nie chodzi mi o samo wykonanie czy spasowanie, bo jest miękko, komfortowo, dokładnie i premium. Ale bardzo doceniam takie rozwiązania jak choćby fizyczne przyciski do obsługi klimatyzacji. Dla mnie to jest premium, a nie dodatkowy monitorek dotykowy czy haptyczne suwaki.
Na kierownicy także postawiono na kompromis haptyki z tradycyjnymi przyciskami – duży plus. Do tego czytelny head-up, sprawnie działający i intuicyjny infotainment, świetne nagłośnienie oraz niezwykle wygodne, elektrycznie sterowane, podgrzewane fotele z funkcją zapamiętywania położenia.
I mimo opadającego, szklanego dachu na tylnej kanapie jest sporo miejsca nad głową, a zważywszy na fakt, iż auto to ma prawie 5 metrów długości i 2,9 metra rozstawu osi, to także bardzo dużo miejsca na nogi. A do tego całkiem pakowny bagażnik – 450 litrów. Owszem jest to sedan, więc otwór bagażowy nie jest duży, ale przez cały czas spakujecie tam ze dwie duże walizki i kilka plecaków.
Audi S e-tron GT, czyli najszybsza "eska" Audi
Audi S e-tron GT jest wyjątkowy nie tylko jeżeli chodzi o wygląd jego nadwozia, design wnętrza czy też zużycie energii. To przede wszystkim auto, które genialnie się prowadzi oraz wywołuje dreszczyk emocji podczas przyspieszania. Nic dziwnego, iż model ten (a dokładnie jego prototyp) wybrano na pojazd Iron Mana w filmie "Avengers: End Game".
S e-tron GT rozpędza się od 0 do 100 km/h w 3,4 sekundy, a wszystko dzięki napędowi na cztery koła i silnikom elektrycznym o łącznej mocy 679 KM. Powiedzieć, iż taka moc wgniata w fotel, to nic nie powiedzieć.
Do tego Audi poprawiło zawieszenie pneumatyczne w porównaniu do poprzedniego e-trona, aby zapewnić lepszą dynamikę i komfort na zakrętach. Opcjonalne aktywne zawieszenie, podobne do tego w Porsche Taycan, dynamicznie dostosowuje prześwit (w zakresie 55-77 mm) do warunków drogowych, pozwalając na szybką i efektywną jazdę choćby na nierównych nawierzchniach.
System minimalizuje również przechyły nadwozia podczas skręcania (elektryczny Torque Vectoring), hamowania i przyspieszania, zwiększając stabilność. Jednym słowem auto prowadzi się znakomicie. Aż żal było z niego wysiadać.
Cena Audi S e-trona GT
I na koniec wywołana przeze mnie cena tego cudeńka. S e-trona GT można kupić już za 559 000 zł. Kiedy dorzucimy do niego kilka dodatkowych pakietów, między innymi panoramiczny dach, pakiet wykończenia exclusive, to dobijemy do 600 000 zł.
Za mocniejszą odmianę RS e-trona GT Performance z 925 KM mocy na pokładzie zapłacimy już ponad 700 000 zł. jeżeli kogoś stać na zakup tego auta, z pewnością tego nie pożałuje.