Hyundai i10 po liftingu. Co oni zrobili z zegarami?

1 rok temu
Zdjęcie: Hyundai i10 2023


Hyundai i10 doczekał się liftingu. Z zewnątrz, różnice są symboliczne, ale lista nowości nie kończy się na innym wzorze świateł do jazdy dziennej. Drobne aktualizacje pojawiły się również we wnętrzu, a z zegarami… stało się coś dziwnego.

Dopiero co pisaliśmy o zakamuflowanym egzemplarzu przedprodukcyjnym, a Koreańczycy ledwie kilka dni później oficjalnie zaprezentowali ten model. Hyundai i10 po liftingu ujrzał światło dzienne i choć lista zmian nie jest zbyt długa, a auto nie różni się zbyt mocno od wersji sprzed modernizacji, w wyposażeniu pojawiły się dodatkowe elementy zarówno estetyczne, jak i te odpowiedzialne za bezpieczeństwo jazdy. Jedna ze zmian jest… dyskusyjna.

Hyundai i10 – jakie zmiany przyniósł lifting?

Jeśli chodzi o zmiany wizualne na zewnątrz auta, to ich zauważenie wymaga wprawnego oka. Zmieniły się LED-owe światła do jazdy dziennej, a reflektory (podobnie, jak tylne światła) mają teraz nieco inne wypełnienie. Grill również ma inne wypełnienie i choć ten opis sugeruje, iż front auta wygląda teraz zupełnie inaczej, to w praktyce trudno odróżnić go od poprzedniej odmiany. Nie jest to zła wiadomość, bo i10 wciąż prezentuje się całkiem zgrabnie.

Oprócz tego, klienci będą mogli wybrać spośród nowych felg i kolorów nadwozia. Mamy więc stałe punkty programu każdego liftingu. Wyposażenie standardowe zostało rozszerzone o nowe systemy bezpieczeństwa czyli ulepszonego asystenta unikania kolizji czołowych (FCA oraz asystenta podążania na pasie ruchu (LFA), który wykorzystuje układ kierowniczy, aby pomóc utrzymać się na aktualnym pasie ruchu. Pojawiła się także znana z większych modeli funkcja monitorowania tylnej kanapy (ROA), która przypomina kierowcy dzięki komunikatu w zestawie wskaźników, jeżeli tylne drzwi zostały otwarte przed podróżą, aby zapobiec pozostawieniu kogokolwiek lub czegokolwiek na tylnym siedzeniu.

Wnętrze po modernizacji

W kokpicie nie zadziało się zbyt wiele. Mamy ambientowe, niebieskie podświetlenie „w nogach” i drugą zmianę, która jest moim zdaniem zupełnie bez sensu. W poprzednim tekście o liftingu i10 pisałem, iż raczej nie pojawią się tu cyfrowe zegary i faktycznie, nie pojawiły się… choć Hyundai chciałby, byśmy myśleli inaczej. Ładne, wskazówkowe, analogowe tarcze zniknęły na rzecz tego:

Analogowe wyglądały dużo lepiej

Teoretycznie są to „cyfrowe zegary”, ale równie cyfrowe są np. ekraniki w kalkulatorach Citizen z końca lat 90. czy w twojej chińskiej wadze kuchennej. W nowym i10, na środku zestawu wskaźników znajduje się ekran o przekątnej 4,2 cala, ale obrotomierz i prędkościomierz wykorzystują segmentowe wyświetlacze, które według mnie nie są ani tak czytelne, ani tak estetyczne, jak rozwiązanie sprzed liftingu. Rzecz gustu i rzecz pieniędzy – jestem prawie pewien, iż taki zestaw wskaźników jest tańszy w produkcji od klasycznych zegarów ze wskazówkami.

Hyundai i10 – pod maską te same silniki

Przy okazji liftingu nic nie zmieniło się w gamie dostępnych silników. Oznacza to, iż do wyboru będą wolnossące jednostki 1.0 MPI 67 KM i 1.2 MPI 84 KM. W wersji N-Line, która na szczęście pozostaje w ofercie, wyborem będzie również silnik 1.0 T-GDI o mocy 100 KM. Auto z tą jednostką daje sporo frajdy z jazdy. Oby lifting nic nie zmienił w tej kwestii!

Idź do oryginalnego materiału