Ewentualna fuzja Nissana i Hondy to od kilkunastu dni jeden z tematów, które najmocniej grzeją obserwatorów sceny motoryzacyjnej. Z jednej strony wydaje się bowiem, iż Nissan nie ma innego wyjścia i musi dać się „zjeść” swojej japońskiej rywalce, z drugiej – były szef Nissana grzmi, iż to wcale nie będzie takie dobre. Przynajmniej dla… Nissana. No i pozostało Renault, do którego Nissan teraz częściowo należy – co na temat fuzji sądzą Francuzi? Rzucamy nieco światła na całe to zamieszanie.
Kiedy latem Honda, Nissan i Mitsubishi zapowiedziały, iż wspólnie uruchamiają program badań i rozwoju w dziedzinie elektromobilności, to co poniektórzy od razu wyczuli pismo nosem. Jednym z pierwszych, którzy podnieśli alarm, był nikt inny, jak były szef Renault i Nissana – słynny zbieg Carlos Ghosn.
Zauważył on już wówczas, iż to zapowiedź fuzji trzech japońskich marek, ale przy okazji zaznaczył też, iż jeżeli do takowej fuzji faktycznie by doszło, to Nissan mógłby trafić z deszczu pod rynnę. Bo wiodącą rolę w ewentualnym triumwiracie będzie pełnić jednak Honda, a Nissan – według Ghosna – zostanie zredukowany do roli popychadła.
https://magazynauto.pl/uzywane/uzywane-nissany-atrakcyjne-auta-z-solidnymi-dieslami,aid,1990Ghosn: Nissan straci swoją podmiotowość. Honda będzie nosić spodnie w tym związku
Cóż, być może Ghosn ma rację. I być może faktycznie tak będzie. Ale co tak naprawdę Nissan ma teraz zrobić? Firma znajduje się w średnio ciekawej sytuacji i wiele wskazuje na to, iż jest na Hondę i Mitsubishi skazana. „Nissan w panice szuka kogoś, kto go uratuje, bo sam nie jest w stanie znaleźć rozwiązania” – powiedział Ghosn w rozmowie z CNBC. „No i wtedy wkracza Honda i przejmuje wiodącą rolę w nowo powstałej spółce. Bez cienia wątpliwości na czele stanie właśnie Honda, co jest bardzo smutne, biorąc pod uwagę, iż przez 19 lat prowadziłem Nissana i wyniosłem tę firmę na czołówkę branży. A teraz patrzę, jak staje się ofiarą rzezi”.
W wywiadzie dla Reutersa Ghosn stwierdził ponadto, iż jeżeli dojdzie do fuzji, to… nie zakończy się ona sukcesem. Cóż, a może Ghosn powinien zgłosić swoją kandydaturę na szefa zarządu nowej spółki? To byłoby coś.
Z kolei CEO Hondy, Toshihiro Mibe, podkreślił wyraźnie, iż do fuzji nie dojdzie, jeżeli Nissan nie opanuje części kłopotów na własną rękę. Czytaj: „chcemy Nissana, ale nie aż tak sponiewieranego Nissana”. No i tu znów wtrąca swoje trzy grosze Ghosn, który uważa, iż Nissan nie będzie w stanie wyjść na prostą, i to choćby w ramach planu restrukturyzacji ogłoszonego w listopadzie. W ramach tego planu Nissan zamierza zlikwidować 9000 miejsc pracy i zmniejszyć globalne moce produkcyjne o ok. 20 proc.
https://magazynauto.pl/wiadomosci/klopoty-nissana-japonczycy-zapowiadaja-zwolnienia-i-pozbycie-sie-czesci-akcji-mitsubishi,aid,4668A co do powiedzenia ma główny udziałowiec Nissana? Renault: zadbamy o… naszych akcjonariuszy
No dobrze, a co na to obecny współwłaściciel Nissana? Jak podaje m.in. portal Carscoops, Renault rozważa wszystkie opcje i priorytetowo traktuje to, co będzie najlepsze dla swoich akcjonariuszy.
„Grupa Renault przyjmuje do wiadomości plany fuzji Nissana i Hondy. Cała operacja znajduje się jeszcze na wczesnym etapie” – napisano. „Jako główny akcjonariusz Nissana, Grupa Renault rozważy wszystkie opcje w oparciu o najlepszy interes Grupy i jej udziałowców. Grupa Renault kontynuuje realizację swojej strategii oraz wdrażanie projektów, które przynoszą wartość dla Grupy, w tym – projektów już uruchomionych w ramach sojuszu”. Czyli wiemy, że… nic nie wiemy?
Trochę tak, ale między wierszami da się wyczytać, iż Francuzi biorą pod uwagę sprzedaż swoich udziałów w Nissanie Hondzie. Ale najpierw zrobią wszystko, by cena owych akcji była jak najwyższa. Logiczne, prawda?