Ford Bronco jest tak amerykański jak Donald Trump lecący na grzebiecie orła nad murem na granicy USA z Meksykiem. Mimo to z jakiegoś powodu Polska zima oraz polskie dziurawe ulice to warunki, w których ten brutal idealnie się odnajduje.
W Stanach Zjednoczonych nowy Ford Bronco jest hitem. Ten samochód przedarł się już na stałe do jankeskiego krajobrazu – jeździ ich tam naprawdę sporo, a widok terenówki z napisem Bronco na masce nikogo tam nie dziwi. W Polsce jest zupełnie inaczej. Tutaj Ford jest egzotyczny, a na tle większości aut prezentuje się jak Pudzian, który przyszedł wygłosić przemowę na konwencie dla chudzielców. Ale w tym szaleństwie jest metoda, bo Bronco naprawdę da się lubić. Trzeba tylko zapomnieć o jego cenie…
Skoro już zacząłem od ceny, to musicie wiedzieć, iż w USA najtańsze długie Bronco (wersja Big Bend) kosztuje niecałe 40 tys. dolarów, czyli około 150 tys. złotych. Samochód w standardzie wyposażenia Outer Banks (najtańszy dostępny w Polsce) to wydatek niecałych 48 tys. dolarów, czyli około 190 tys. No i teraz usiądźcie. W Polsce Bronco Outer Banks kosztuje 420 tys. zł, a testowany Badlands 440 tys. złotych. Na pocieszenie Ford proponuje rabaty do 48 tys. złotych.
Najpierw o pieniądzach
Teoretycznie ogromna różnica, prawda? W praktyce wygląda to trochę inaczej. Poprosiłem znajomego importera o obliczenie kosztu sprowadzenia Bronco z USA do Polski. Ściągnięcia nowego samochodu raczej nikt się nie podejmie – problemy związane z m.in. z homologacją spisują przedsięwzięcie na straty. Dlatego skupiliśmy się wyliczeniu realnych, zgodnych z przepisami kosztów importu półrocznego nierozbitego Bronco o wartości 50 tys. dolarów. Na miejscu, w Polsce taki samochód kosztowałby mniej więcej 85 tys. dolarów, czyli jakieś 340 tys. zł. Nowe Bronco po rabatach w polskim salonie można w tej chwili kupić za ok. 380 tys. zł. Będzie to samochód w specyfikacji europejskiej, nowy, z pełną gwarancją producenta oraz historią (jest to istotne dla wartości rezydualnej). Co wybieracie? Zastanówcie się dobrze, bo Bronco jest naprawdę świetne… a więc przejdźmy do testu.
Badlands, czyli złe ziemie
Tak nazywa się grafitowy potwór, który trafił do mnie w czasie mroźnych i śniegowych dni. Pierwszy kontakt z nim zrobił na mnie duże wrażenie. Samochód jest bardzo wysoki, szeroki i masywny. Pociągnięcie za klamkę zewnętrzną sugeruje, iż ma się do czynienia z ciężkim sprzętem, a otwierające się drzwi bez ramki od razu przypominają, iż ten samochód został zaprojektowany z jajem, a Bronco jest jak transformers.
Auto ma seryjną klatkę bezpieczeństwa, a nad nią rozpościera się otwierany dach. Można wyjąć dwa panele nad kierowcą i pasażerem, ale można również zdjąć wszystko i zrobić z Bronco pustynne buggy. Tak, drzwi również są zdejmowane. Mają choćby specjalne oznaczenia wskazujące dokładne miejsca chwytu do wygodnego usuwania ich z karoserii.
Pokaż Ford Bronco, jakie masz siedzonko
Nie jest to samochód dla oczekujących drewnianych wykończeń, błyszczących plastików i wszystkiego dookoła obitego skórą. Co prawda skórzana tapicerka pokrywa fotele, ale to by było na tyle. Kabina Forda ma być przede wszystkim praktyczna. Po bokach deski rozdzielczej są uchwyty dla rąk w kształcie i kolorze zbliżonym do rękojeści elektronarzędzi.
Sama deska jest pionowa, a jej górna krawędź odrobinę chroni wszystko przed deszczem i kurzem. Na górze kokpitu znajdują się przyciski od obsługi napędów i gwint do montowania kamerki sportowej. Wyżej jest tylko pionowa, szeroka przednia szyba – jej osadzenie i kształt sprawia, iż pasażerowie czują się, jakby siedzieli w pojeździe wojskowym. Nad szybą w wersji Badlands jest nie tylko lusterko oraz oświetlenie kabiny – głównym bajerem na suficie jest rząd przełączników opisanych literami AUX – każdy z nich można przypisać do jakiegoś akcesorium np. szperacza, czy wyciągarki.
Wnętrze Bronco jest naprawdę świetne
Konsola środkowa ma zamykany na klucz podłokietnik oraz gumowane pokrętło systemu G.O.A.T. Jest tam również przynitowana plakietka z napisem „Designed & engineered in Dearborn, MI USA. Built at Michigan assembly plant.” Warto zwrócić uwagę na przyciski otwierania szyb bocznych – są umieszczone na środku pod takim kątem, żeby w zagłębieniach nie zbierała się woda.
Nad głowami rozpościera się rama rurowa oraz panele twardego dachu z tworzyw sztucznych. Ten, poza tym, iż się otwiera/zdejmuje, to ma jeszcze jedną ciekawą cechę. Padający deszcz odbija się od niego z ciekawym dźwiękiem. To uczucie, jakby się było pod namiotem – świetny klimat.
Obiecuję, iż już kończę pisać na temat wnętrza Bronco, ale musicie jeszcze wiedzieć, iż miejsca jest sporo w obu rzędach. Za to wsiadanie i wysiadanie nie jest łatwe ze względu na wysoko osadzoną podłogę – auto porusza się na oponach A/T w rozmiarze 285/70 oraz ma prześwit wynoszący 261 mm. W USA wiele wysoko zawieszonych samochodów ma elektrycznie opuszczane boczne progi, ale niestety tutaj trzeba się wspinać. Dla dorosłej osoby to jeszcze nie problem, ale dzieciom nie było łatwo. Coś za coś – Bronco to prawdziwy potwór w terenie.
Hybryda? Czołgu z samochodem
Oferowane w Polsce wersje mają 335-konny benzynowy silnik V6 biturbo połączony z 10-biegową automatyczną skrzynią biegów. Przełożeniami można także sterować manualnie dzięki przełącznika pod kciukiem umieszczonego na rękojeści masywnej dźwigni. Jest to bardzo satysfakcjonujące, bo przypomina załączanie półbiegów w jakiejś ogromnej ciężarówce. jeżeli chodzi o osiągi to na asfalcie Bronco „robi setkę” w czasie ok. 7 sek. (6,7 sek. Outer Banks; 7,2 sek. Badlands) i potrafi rozpędzić się do prędkości 161 km/h.
W praktyce auto nie lubi jeździć szybciej niż 130 km/h i na autostradzie sprawiło mi niezłego psikusa. Wracając do siedziby Forda jechałem w trybie ECO – napęd na tylną oś (rekordowo niskie spalanie 9,6 l na 100 km). Było mokro, a ja chciałem wyprzedzić tira i wcisnąłem gaz do dechy przy 100 km/h. Pojazd niespodziewanie wpadł w poślizg i zaczął jechać bokiem, a mnie zrobiło się gorąco. Na szczęście elektronika „posprzątała” wszystko w ułamku sekundy. Ale umówmy się – ten samochód to nie jest maszyna na autostrady. To potwór do przedzierania się przez dzicz (również tę miejską).
Czysty terenosteron
W tym celu zarówno Outer Banks, Badlands i każde inne Bronco ma napęd na obie osie oraz system G.O.A.T – możliwości „kozy” opisałem w osobnym materiale. Warto przypomnieć, iż jego funkcje zmieniają się w zależności od wersji. W Badlands jest mocno terenowo. W porównaniu do Outer Banks ta odmiana ma większe opony, wyższy prześwit, zawieszenie Bilstein, elektronicznie rozłączane stabilizatory oraz blokady każdego z trzech mostów. Do tego elektronika wyposażona m.in. w system Trail Turn Assist pozwalający zawracać na luźnej nawierzchni praktycznie w miejscu. Taka kombinacja offroadowych bajerów skutecznie opierała się wszystkim próbom, które rzucałem tej bestii pod nogi – śnieg, błoto, tor offroadowy, a on nic – prawdziwy tytan.
Ford Bronco nie jest bez wad
Skrzynia biegów ma tyle przełożeń, iż sama nie wie, które wybrać i czasami poszarpuje. Potężny ekran w konsoli centralnej wygląda bardzo imponująco, ale w sumie kilka się na nim dzieje i nie zawsze działa płynnie. Z kolei zegary przed kierowcą mają analogowy prędkościomierz i ekran, gdzie dziwnie i nieczytelnie wyświetlane są obroty silnika. Wolałbym to zamienić i mieć analogowy obrotomierz oraz cyfrowo wyświetlaną prędkość. Aha i wycieraczki obsługuje się gałką z lewej strony kolumny kierowniczej, jak w Mercedesach. Może to bardziej cecha niż wada, ale ja wolę mieć tę funkcjonalność pod prawą ręką.
Dla kogo jest Ford Bronco?
Bronco to nie jest auto dla wszystkich, ale o ile ktoś marzył o tego typu maszynie, to będzie zachwycony. Bo Bronco to choćby nie jest auto dla wszystkich, kto ma pół mln złotych na SUV-a. Po pierwsze to nie jest SUV – Mikołaj słusznie napisał, iż za takie określenie Bronco dałoby w zęby. To auto to czysty terenosteron. Wymyśliłem sobie nowy hormon, ale on idealnie tutaj pasuje. Jakie inne auto cywilne ma na masce zaczepy opisane maksymalnym dopuszczalnym obciążeniem (150 lbs)? Są też metalowe zderzaki z szeklami do holowania z przodu i siatki w pleckach foteli umożliwiające przypinanie różnych rzeczy (futerałów na broń?) karabińczykami.
A jak chcecie bezpiecznie zostawić we wnętrzu pistolet to schowek oraz podłokietnik są zamykane na klucz. I to wszystko seryjnie. choćby spalanie jest przyzwoite – w trasie można zużyć ok. 10 l, w mieście ok. 15 l na 100 km/h, a w terenie nie wypada pytać o spalanie. W tym aucie ma się takie poczucie niezniszczalności potęgowane widokiem przez pionową przednią szybę i tym jak widać świat, przez potężne kwadratowe lusterka boczne.
Z wielkim smutkiem rozstawałem się z Bronco
Bestia z USA trafiła mnie strzałą amora, ale mam pomysł na tanią alternatywę. Jest w Polsce inna prawdziwa terenówka z galopującym koniem w logo za ułamek wartości Bronco. Jaka? Hyundai Galloper.
Zdjęcia: Krzysztof Kaźmierczak