
Przemysł motoryzacyjnych jest aktualnie w trudnej sytuacji. Dynamiczne zmiany oraz naciski polityczne z pewnością nie pomagają. To wszystko sprawia, iż bardzo łatwo wybrać zły lub niekorzystny kierunek, który zaowocuje sporymi stratami. Niewykluczone, iż flagowa Toyota będzie tego historycznym przykładem.
Flagowa Toyota z innowacyjną technologią
Nie jest tajemnicą, iż japoński producent był jednym z tych, którzy długo opierali się przed wprowadzeniem samochodu elektrycznego z napędem akumulatorowym. Było to zdroworozsądkowe podejście uwzględniające oczekiwania nabywców. Flagowa Toyota miała być odpowiedzią na potrzeby środowiskowe i pójściem pod prąd – przy uwzględnieniu aktualnych normy emisji.
Niestety, nie odniosła sukcesu – podobnie jak jej poprzednia generacja. Zamysł był jednak bardzo dobry. Prawdziwie ekologiczny napęd generujący jedynie parę wodną wydawał się znakomity. Ten medal ma jednak dwie strony.
Toyota Mirai – tyłAuto na wodór, bo o nim mowa, ma pewne wady. Po pierwsze, ta technologia zajmuje sporo miejsca. Nowy Mirai jest więc dużym samochodem, który nie oferuje adekwatnej przestrzeni do swoich gabarytów.
Poza tym, jego cena też ma wpływ na zainteresowanie. Na stronie producenta można znaleźć cennik, który otwiera kwota 318 900 złotych. Mówimy tu o wyprzedaży rocznika 2023, co jasno wskazuje na porażkę rynkową.
Mirai nie odniósł sukcesu
Lista problemów tego samochodu jest oczywiście dłuższa. Chodzi przede wszystkim o ograniczoną użyteczność. Co z tego, iż można mieć w miarę ekologiczne auto, jak nie ma miejsc, gdzie da się go zatankować?
Według oficjalnych informacji, w Polsce znajduje się zaledwie kilkanaście stacji wodorowych. Tak, w całym kraju. Wydaje się więc, iż target na ten model ogranicza się do właścicieli owych stacji albo ich zamożnych sąsiadów.
Toyota Mirai – przódCeny wodoru też nie są wyjątkowo okazyjne. I nie ma w tym niczego dziwnego, skoro jego wytwarzanie, transportowanie i magazynowanie jest znacznie droższe, niż w przypadku energii elektrycznej lub paliw kopalnianych.
Czy to oznacza całkowity koniec tej technologii? Niekoniecznie. Wodór jest wciąż rozwijany, również w innych markach (np. w Hyundaiu), co daje pewne nadzieje na przyszłość. Dziś jest jednak zdecydowanie za wcześnie, by mówić o użytecznej technologii w kontekście aut osobowych.
Topowa Toyota za ułamek ceny
O „umiarkowanym sukcesie” tego samochodu świadczy rynek wtórny. Wystarczy zajrzeć na Otomoto, by dostrzec zagwozdkę sprzedających. Wśród dosłownie kilku ogłoszeń dotyczących najnowszej generacji, można znaleźć fabrycznie nową sztukę za 135 900 złotych. Przypomnijmy, iż oficjalny cennik otwiera kwota znacząco przekraczająca 300 tysięcy…
Egzemplarze mające przebieg w okolicach 10-15 tysięcy kilometrów (również rocznika 2023) kosztują od 70 tysięcy złotych, co jest śmiesznie małą kwotą. Takiego spadku nie notują choćby modele elektryczne.
Topowa Toyota z napędem wodorowym cierpi więc na poważną utratę wartości. To wynika bezpośrednio z zanikającego zainteresowania klientów. Nie ma wątpliwości, iż jej technologiczny zasób jest znacznie cenniejszy, niż sugerują to oferty sprzedaży. Trudno jednak się dziwić, skoro nie da się tanio i komfortowo korzystać z takiego napędu – przynajmniej w Polsce.

6 dni temu















