Nio to firma, która od początku swojego istnienia, choć to dopiero parę lat, promuje swój pomysł na uzupełnienie energii w aucie elektrycznym. Zamiast doładowywać baterię w aucie, samochody Nio wjeżdżają na specjalną stację, gdzie w ciągu paru minut zrobotyzowany system wymienia baterię w aucie na w pełni naładowaną.
W najnowszej generacji tych stacji producentowi udało się skrócić czas potrzebny za tą operację do niecałych trzech minut. To trzy razy krócej niż choćby najszybciej ładujące się samochody elektryczne świata i dziesięć razy krócej średniego czasu ładowania baterii w przedziale 10 do 80 procent. Szczegóły tego systemu opisałem dokładnie w tym artykule.
Nio ET7 to bardzo nowocześnie narysowana limuzyna o długości powyżej pięciu metrów. Widać, iż firma przy projektowaniu samochodu bardzo dbała o aerodynamikę, czego efekty widać w niskim zużyciu prądu na autostradzie oraz tym, iż w czasie jazdy nie słychać praktycznie szumów opływu powietrza.
Z przodu zwracają uwagę zamknięty grill oraz reflektory o agresywnej linii. Linia boczna jest za to bardzo klasyczna, podobnie jak tył auta. Natomiast największe zainteresowanie wzbudziły specyficzne elementy umieszczone nad przednią i tylną szybą.
Są to czujniki systemu autonomicznej jazdy, którym Nio chwali się przy każdej możliwej okazji. Niestety, system prawny w Europie nie pozwala skorzystać z pełni jego możliwości.
Natomiast to, co działa na naszym kontynencie, czyli utrzymanie pasa ruchu oraz odległości od poprzedzającego pojazdu jest naprawdę świetne. Co więcej, na wybranych fragmentach autostrad i dróg ekspresowych samochód sam potrafi zmienić pas ruchu, aby wyprzedzić wolniej jadące auto.
Wnętrze samochodu jest połączeniem minimalizmu stylistycznego, świetnych materiałów oraz znakomitego wykonania. Nie tylko ja, ale także każda osoba, która miała okazję usiąść w tym samochodzie, chwaliła to, jak producent przyłożył się do wykończenia środka.
Na desce rozdzielczej mamy pionowy ekran a przed kierownicą dwa wyświetlacze z czego jeden to HUD, czyli taki który wykorzystuje przednią szybę, aby zaprezentować najważniejsze dla kierowcy informacje.
Świetna sprawa, która pozwala rzadziej odrywać wzrok od drogi. Na konsoli środkowej za to mamy wybierak kierunku jazdy oraz trzy fizyczne przyciski. Cała reszta obsługi przeniesiona jest na ekrany dotykowe.
I tak, jak na zewnątrz zwracały uwagę sterczące czujniki tak samo w środku na górze deski rozdzielczej rozgościła się Nomi. To personifikacja systemu głosowej obsługi samochodu. Ma postać okrągłego wyświetlacza, który nie tylko obraca się w kierunku osoby, która do wydaje polecenia, ale także wyświetla animację odpowiednie do zadania, które ma wykonać.
Mnie taki gadżet przypadł do gustu, ale dla tych, którzy uważają inaczej, jest opcja bardziej klasyczna, czyli taka bez gadającego wyświetlacza.
Na pewno zaletą samochodu jest potężna ilość miejsca dla podróżnych. choćby po odsunięciu fotela kierowcy maksymalnie w tył, byłem w stanie założyć nogę na nogęm siedząc na tylnej kanapie. Także przestrzeni nad głową nie brakuje, choć auto nie jest wysokie.
To, gdzie Nio ET7 nie błyszczy, to natomiast pojemność bagażnika. 363 litry to naprawdę jest wynik godny auta kompaktowego, a nie tak dużej limuzyny. Sytuację pogarsza fakt, iż schowek pod podłogą bagażnika jest niewielki, a pod maską nie ma w ogóle miejsca na bagaż.
Także przy wakacyjnej wyprawie będziemy mogli dowiedzieć się, ile kosztuje nadanie walizki kurierem.
Na pewno zaś największą zaletą wnętrza Nio jest jego komfort. O świetnej jakości materiałów już napisałem, ale do tego dochodzi fakt, iż w fotelach możemy siedzieć godzinami i nasze plecy nie będą protestować. Co nie dziwi, zważywszy na fakt, iż wentylacja i ogrzewanie zapewni im idealną temperaturę, a wbudowana funkcja masażu będzie dbać o to, aby mięśnie nie były zbyt spięte.
Co warto zaznaczyć, to fakt, iż wszystkie te gadżety są zainstalowane na czterech miejscach, a nie tylko z przodu. I to w standardzie. Komfortowa jest także obsługa auta. Wprawdzie odbywa się poprzez ekran lub głosowo, ale oba te sposoby są doskonale dopracowane. Sam wyświetlacz jest świetnej jakości i reaguje na dotyk bezbłędnie. Menu jest bardzo przejrzyste i przypomina te w smartphonach lub tabletach. Każdy, kto ma do czynienia z tymi urządzeniami, czyli praktycznie wszyscy, bez problemu odnajdzie się w Nio.
Pewną niedogodnością może być natomiast fakt, iż obsługa głosowa działa tylko w języku angielskim. I choćby nie tyle chodzi o wydanie poleceń, typu zamknij okna czy zmień temperaturę, ile o wskazywanie adresów w nawigacji. Nasz język jest specyficzny i jeżeli chcemy jechać np. do Kędzierzyna-Koźla, to musimy po prostu wpisać nazwę miejscowości manualnie. Nie ma takiej opcji, aby system wiedział, jak to się wymawia.
Największym minusem systemu infotainment jest natomiast na pewno brak obsługi Android Auto czy Apple CarPlay. Wprawdzie fabryczna nawigacja jest naprawdę dobra, i cały czas udoskonalana, to jednak Google mapy dalej są najlepsze.
W ogóle mając do czynienia z autami Nio od momentu ich premiery w Europie dwa lata temu, widzę, jak producent dostosowuje te samochody pod europejskie wymagania. Najbardziej oczywiste zmiany są w software, który jest aktualizowany na bieżąco. W nawigacji pojawiły się fotoradary oraz ładowarki do aut elektrycznych, wyeliminowano już praktycznie wszystkie pomyłki w tłumaczeniu oraz zrobiono bardzo poprawną aplikację na telefon, dzięki której kluczyk może zostać w domu.
Jednakże najważniejszą zmianą jest dodanie na naszym kontynencie funkcji one pedal driving. Po jej aktywacji gdy puścimy pedał przyspieszenia, samochód zwolni aż do zera. Mało chińskich aut posiądą tę opcję, gdyż w Chinach jest ona zabroniona.
Jeśli miałbym opisać jednym słowem to auto, to byłby nim komfort. O tym, iż fotele są wygodne, a auto jest ciche, już pisałem. Ale warto dodać, iż w tej klasie cenowej nie ma samochodu, który tak świetnie filtrowałby nierówności nawierzchni. Zarówno fałdy na drodze jak i dziury w asfalcie nie robią na Nio ET7 żadnego wrażenia. To w sporej mierze wynik zastosowania doskonałego pneumatycznego zawieszenia. Oczywiście jeżeli ktoś szuka samochodu, który świetnie czuje się na górskich serpentynach, to nie ten adres. Duża masa, prawie 2.5 tony, oraz leniwy układ kierowniczy pokazują, iż chińscy inżynierowie nie chcieli z tej limuzyny zrobić samochodu wyścigowego.
Co nie znaczy, iż Nio jest wolne, wręcz przeciwnie. Dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 650 KM pozwalają wręcz katapultować ten samochód w 3.9 sekundy od 0 do 100 kilometrów na godzinę. Co jednak uważam za błąd, to fakt, iż maksymalne przyspieszenie jest dostępne tylko w trybie sport. jeżeli w czasie normalnej jazdy będziemy potrzebowali gwałtownie przyspieszyć, to nie ma dostępu do pełnej mocy. Uważam, iż wciśnięcie gazu do podłogi znaczy, iż kierowca chce przyspieszyć tak gwałtownie jak tylko się da.
Znając Nio pewnie zmienią to przy okazji której kolejnej wersji oprogramowania. Kolejną kwestią, którą należy podkreślić, jest wyciszenie wnętrza. Nieważne czy jedziemy 100, czy 140 kilometrów na godzinę, w aucie można rozmawiać praktycznie szeptem, albo skupić się na podziwianiu zestawu audio, który jest naprawdę najwyższej jakości. Co nie dziwi jeżeli spojrzymy na jego specyfikację, czyli 23 głośniki wspomagane system Dolby Atmos.
Auto, pomimo dużych rozmiarów i potężnej mocy jest naprawdę oszczędne. Jazda po drogach krajowych bez problemu pozwala zejść do 15 kWh na 100 kilometrów, a jazda autostradą ze średnią prędkością 120 kilometrów na godzinę, zaowocowała wynikiem na poziomie 22 kWh/100km. Uważam to za naprawdę dobre wyniki.
Jeśli chodzi o szybkość ładowania, to sytuacja nie jest taka prosta jak w innych autach. Po pierwsze mamy system ich wymiany, o którym mówiłem. A co jeżeli chcemy podłączyć auto do zwykłej ładowarki? To zależy od tego, jaka bateria jest w aucie. jeżeli jest to akumulator pierwszej generacji, osiągniemy wynik na poziomie 120 kW mocy i czas od 10 do 80 procent, który wyniesie 40 minut. Ale jeżeli w samochodzie będzie bateria drugiej generacji, to moc wzrośnie do 180 kW, a dzięki świetnej krzywej ładowania czas spadnie do 28 minut w zakresie 10 do 80 procent SoC.
Oczywiście mając baterię pierwszej generacji i jadąc na stację wymiany, możemy dostać baterię drugiej generacji, niestety działa też to w drugą stronę. Aczkolwiek firma regularnie usuwa z systemu starsze akumulatory, wymieniając je na nowsze. To zresztą jedna z wielu zalet tej technologii. W miarę pojawiania się nowych typów ogniw będzie można je instalować także w autach już jeżdżących po drogach.
Czy zatem ta cała technologia jest droga? Muszę przyznać, iż na tle konkurencji cena wypada naprawdę świetnie. jeżeli samochód chcemy kupić z baterią na własność, ale wtedy nie można korzystać z systemu wymiany akumulatora, to za auto przyjdzie nam zapłacić 345 tysięcy złotych.
A pamiętajmy, iż mówimy o luksusowej i kompletnie wyposażonej limuzynie o mocy ponad 650 koni mechanicznych. Za konkurencyjny model od BMW czy Mercedesa ich producenci zażądają bez żadnych wątpliwości ponad pół miliona złotych. jeżeli zaś chcemy mieć dostęp do stacji wymiany baterii, musimy kupić auto, ale baterię wynająć. Wtedy samochód kosztuje 247 tys. złotych a wynajem baterii to koszt 1400 złotych miesięcznie.
Za tą kwotę pozbywamy się problemu degradacji akumulatora i mamy możliwość wymiany na nowszą generację gdy taka się pojawi. Dla kogo zatem jest Nio ET7? Na pewno dla ludzi ceniących komfort i lubiących nowoczesne technologie, na pewno dla tych, którzy dużo podróżują.
I na pewno dla tych, którzy nie potrzebują na masce swojego auta znaczka którejś niemieckiej firmy. Ja muszę przyznać, iż ze wszystkich samochodów chińskich producentów obecnych w Europie to właśnie Nio robi najlepsze wrażenie. Nie jest tanie, ale jest luksusowe i bardzo nowoczesne i już doskonale dopracowane, a co więcej z każdą następną wersją systemu coraz bardziej przyjazne w użytkowaniu.