Duży lifting zamiast nowej generacji. Czy to nowa droga dla aut spalinowych?

4 godzin temu

Aktualna sytuacja przemysłu motoryzacyjnego jest niepewna. Dlaczego? Wymuszone zmiany nie idą w parze z oczekiwaniami rynkowymi, co oznacza, iż polityka odbiega od potrzeb klientów. I ma to swoje konsekwencje.

Efekt jest taki, iż samochody elektryczne sprzedają się gorzej, niż oczekiwano. Jednocześnie wypiera się z rynku te spalinowe, w czym pomaga aktualizowane prawo. Producenci widzą jednak, iż kierowcy chcą wciąż nabywać auta z konwencjonalnym układem napędowym. Właśnie dlatego duży lifting zamiast nowej generacji to coraz częściej stosowana koncepcja.

Liczni producenci zainwestowali miliardy w napędy akumulatorowe. To zdecydowanie utrudnia ich sytuacje. jeżeli dodamy do tego wzmacnianie konkurencji z Chin (a właśnie taki jest efekt europejskich regulacji), to robi się naprawdę niekorzystnie. Trzeba więc szukać nowych rozwiązań, póki pozostało szansa.

Warto dodać, iż zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych ma zostać wprowadzony już w 2035 roku. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy uda się go utrzymać. Firmy samochodowe muszą jednak projektować auta i stosować rozwiązania na kilka, a choćby kilkanaście lat do przodu, dlatego dziś wróżą z fusów.

Duży lifting zamiast nowej generacji

Problem jest duży i wymaga znalezienia odpowiedniego rozwiązania. Całkowite przejście na elektryfikację przy tym popycie i niepewnej sytuacji geopolitycznej jest największym ryzykiem, które może doprowadzić do upadku naprawdę dużych koncernów.

Znacznie bezpieczniejsze jest dywersyfikowanie oferty produktowej. To oznacza, iż najlepiej stosować zróżnicowane układy napędowe – tak długo, jak tylko będzie się dało. W odniesieniu do popytu, ma to największe uzasadnienie.

O ile z technologią akumulatorową nie ma dziś problemu, o tyle ze spalinową jest trudniej, bo większość producentów spowolniła rozwój w tym zakresie. Poza tym, tworzenie czegoś nowego tylko po to, by za 10 lat zostać zmuszonym do rezygnacji nie ma sensu.

Volvo XC90 2025

I właśnie dlatego coraz więcej marek wybiera duży lifting zamiast nowej generacji pojazdu. Przykłady? Najlepszym z nich jest Volvo XC90, którego dwucyfrowe doświadczenie rynkowe nie eliminuje go z rynku. Producent gwałtownie skorygował swoje „elektryczne plany” i uznał, iż XC90 będzie wciąż oferowane – obok elektrycznego EX90. I to jedyna słuszna droga. Podejrzewamy, iż to samo spotka mniejsze modele szwedzkiej marki.

Volkswagen również zamierza zrealizować taki pomysł – choćby w kontekście Golfa, który ma za sobą kurację odmładzającą. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż czeka go jeszcze co najmniej jedna duża aktualizacja – po to, by utrzymał się w sprzedaży do końca.

Wiele zależy oczywiście od samego popytu, ale nic nie wskazuje na to, iż przejście na elektryczność nastąpi szybko.

Idź do oryginalnego materiału