Japońscy inżynierowie postanowili pozostać wierni pierwotnej koncepcji, dlatego kultowa terenówka wciąż ma surowy charakter. To też sprawia, iż nie jest dla wszystkich. Niektórzy klienci oczekiwaliby większej mocy. Pewien tuner postanowił więc stworzyć doładowane Suzuki Jimny. I to ma sporo sensu.
Zacznijmy od tego, iż pakiet modyfikacji jest stworzony przez Haroop Engineering. To firma, która ma siedzibę w Australii. Sprowadzanie części z tego kontynentu wydaje się mocno awangardowym pomysłem, ale po krótkim zastanowieniu można wywnioskować, iż nie powinno być z tym problemu. Z Chin przecież transportujemy niemal wszystko, a to też daleko.
Poza tym, zaoferowaniem takiego zestawu mogłyby zainteresować się również inni producenci – także z Europy. Wydaje się, iż kluczem do sukcesu jest tu popyt rynkowy. jeżeli klienci wyraziliby chęć zakupu, to czemu nie?
Doładowane Suzuki Jimny
Jeden z najszczerszych samochodów na rynku skrywa czterocylindrowy silnik benzynowy o pojemności 1,5 litra. Seryjnie oferuje 101 koni mechanicznych oraz 130 niutonometrów. To niewiele, jak na dzisiejsze standardy.
Doładowane Suzuki Jimny nie zostało wyżyłowane do granic możliwości, ale jego potencjał wzrósł o rozsądne 34 procent. Jak łatwo policzyć, oddaje do dyspozycji 134 konie mechaniczne oraz 149 niutonometrów.
Wydaje się, iż moment obrotowy mógłby być nieco większy. Pewnie został celowo „zdławiony”. Tak czy inaczej, Haroop Engineering zastosowało sprężarkę TVS900, czyli stosunkowo małą konstrukcję. Oprócz tego, skalibrowali komputer sterujący, zamonotowali chłodnicę z włókna węglowego oraz nowy zawór obejściowy.
Istnieje możliwość połączenia sprężarki z dodatkową rurą wlotową. Dzięki zimnemu powietrzu, potencjał jednostki napędowej może wzrosnąć do 142 koni mechanicznych i 168 niutonometrów. I wygląda to obiecująco.
Gdzie jest haczyk?
No cóż, nie wszyscy będą zachwyceni tym, iż zestaw jest kompatybilny tylko i wyłącznie w wersji z automatyczną skrzynią biegów. Tuner nie wybrał przekładni manualnej, ponieważ to wymagałoby dodatkowych modyfikacji.
Puryści z pewnością woleliby fabryczną. pięciobiegową skrzynię mechaniczną, która idealnie pasuje do charakteru samochodu. Pamiętajmy jednak, iż nie chodzi o to, by przekonać tych przekonanych, tylko znaleźć nową grupę odbiorców, którzy bardziej, niż na konserwatywny charakter patrzą na osiągi i komfort. I z takiej perspektywy jest to logiczne.
Drugim haczykiem jest cena. Pakiet kosztuje 10 990 dolarów australijskich. To oznacza wydatek dokładnie 28 354 złotych (kurs 2,58). Dla niektórych może to okazać się cena zaporowa. Patrząc na to z drugiej strony, Jimny i tak jest drogie, a nie ma za wielu alternatyw. Można więc przypuszczać, iż ta oferta znalazłaby swój target.