Citroen C4 X to samochód nietypowy, ale ta marka przecież lubi zaskakiwać. Najpierw zajrzymy w przeszłość, a potem sprawdzimy, czy pasuje do obecnych czasów.
Zapraszam na mały rejs wehikułem czasu. Spokojnie, nie cofniemy się zbyt daleko. Nikt z was nie obudzi się w zbroi albo zarażony dżumą. Przenieśmy się w przeszłość zaledwie o jakieś 20 lat. Zerknijmy na parking na przeciętnym, polskim osiedlu. Co widzimy? Sedany. Masę sedanów.
Polscy klienci kochali trójbryłowe nadwozia
Nie mówimy tu tylko o sedanach klasy średniej czy wyższej w rodzaju Volkswagena Passata, Audi A4 i A6 czy BMW serii 5. One też się zdarzały, ale w tamtych latach klienci, którzy kupowali nowe auta, stawiali raczej na mniejsze i tańsze wozy. Tyle iż też z nadwoziem typu sedan.
Sedany segmentu B i C w rodzaju Renault Thalii, Fiata Sieny czy Renault Megane Classic albo Opla Astry, zrobiły w Polsce karierę, jaka oprócz tego przytrafiła im się chyba tylko w Turcji. Są tacy, którzy uważają, iż sedan to najbardziej bezsensowny typ nadwozia. Trudno odmówić racji ich argumentom. Według nich, sedan to idealny sposób na zmarnowanie przestrzeni, bo bagażnik jest relatywnie mały i mało praktyczny, a w zamian nie dostaje się ani sportowych adekwatności ani szczególnie atrakcyjnej sylwetki.
Ale zwolennicy sedanów też wiedzą swoje. Niektórzy, podpisując umowę zamówienia na Thalię zamiast Clio wskazywali, iż przecież bagażnik i tak jest większy. Inni używali argumentu o oddzieleniu przestrzeni bagażowej od pasażerskiej. „Mogę otworzyć klapę bagażnika i szukać czegoś w kufrze, a mojej żony siedzącej w aucie wtedy nie przewieje” – mówili. Chodziło też o jeszcze coś – i ten argument był chyba najważniejszy.
Sedany wyglądały prestiżowo
Nieważne, czy mówimy o Fiacie za 30 tysięcy złotych, czy o Mercedesie za dziesięć razy tyle. Nadwozie typu „limuzyna” kojarzyło się z luksusem, prestiżem i klasą. choćby gdy doczepiany bagażnik wyglądał zupełnie groteskowo (patrz: Renault Thalia albo Skoda Fabia sedan).
Ale teraz sedany odjeżdżają do lamusa z prędkością gnającego TGV. W segmencie B nie ma ich już adekwatnie wcale, w C zostały niedobitki, choćby klasa średnia je żegna (i sama się kończy). Są niemodne i niechciane.
A gdyby tak, wracając wehikułem czasu z początku XXI wieku, wziąć jakiegoś sedana ze sobą? Jak wyglądałby teraz, napisany według receptur na sukces z roku 2023?
Po pierwsze, byłby crossoverem
Załóżmy, iż zostawiamy nadwozie typu sedan. Musimy jednak koniecznie dodać mu nieco centymetrów prześwitu, bo dziś auta ze standardową odległością od podłoża są niemodne niczym palenie papierosów. Dołóżmy też odrobinę terenowych akcentów, na przykład w postaci czarnych, plastikowych nakładek na progi i nadkola.
Oprócz tego, nowoczesny sedan musi być dostępny w wersji elektrycznej. Najlepiej jednak, by klient miał wybór. Dajmy mu też silniki spalinowe, ale skonstruowane zgodnie z aktualnymi trendami. „Benzyniak” musi mieć trzy cylindry, małą pojemność i turbo. Dawne jednostki 1.4 albo 1.6 bez turbo to już raczej sprawa dla muzealników. Do tego duże koła (dawne sedany miały je mikroskopijne, co było jednym z głównych powodów ich zabawnego wyglądu), automat z wieloma biegami i spory ekran systemu multimedialnego. Nie wszyscy „sedanowi” (czyli konserwatywni) klienci będą zadowoleni, ale takie mamy czasy.
W taki sposób powstaje Citroen C4 X
Citroen C4 X to model, który jest kompaktowym sedanem (mierzy całkiem sporo, bo aż 460 cm), ale wymyślonym według wspomnianych, nowych prawideł. Ma zwiększony prześwit, co w świecie sedanów zdarza się bardzo rzadko, ale chyba będzie musiało zdarzać się częściej, jeżeli takie wozy chcą przetrwać. Z podobnych samochodów kojarzę adekwatnie tylko Volvo S60 Cross Country dostępne kilka lat temu.
W gamie Citroena ma wypełnić lukę między C4 a C5 X, choć zdecydowanie bliżej mu do pierwszego z tych modeli. Jeździłem wersją elektryczną, nazywaną e-C4 X oraz spalinową z mocniejszym, 130-konnym silnikiem. W gamie pozostało 102-konny, słabszy benzyniak (ale obydwa mają motor 1.2 turbo z trzema cylindrami), a także – co interesujące – diesel 1.5 (131 KM). Nie ma hybrydy plug-in.
Citroen C4 X w wersji elektrycznej jeździ lepiej
Podróż jest przyjemniejsza, bo w środku jest o wiele ciszej. Jazda najpierw odmianą na prąd, a potem spalinową potrafi przekonać do elektrycznej. Cały samochód jest adekwatnie taki sam, tyle iż w elektrycznym nie słychać terkoczącego (1.2 PureTech nie należy do najcichszych ani najmilszych dla ucha silników), nie czuć zmian biegów i nie trzeba czekać, aż silnik i ośmiobiegowy automat zareagują na wciśnięcie pedału gazu.
Zasięg odmiany elektrycznej wydaje się wystarczający do potrzeb większości nabywców (około 330 km), osiągi są niezłe (moc to 136 KM, setka w 9,5 s), a wrażenia z jazdy relaksujące. Oczywiście na autostradzie do sukcesu stanie tu cena. 177 700 zł to sporo, jak za sedana segmentu C, choćby jeżeli jest elektryczny.
Klienci postawią raczej na motor benzynowy. Przyspieszenie do setki jest kilka dłuższe (10,3 s), prędkość maksymalna o wiele wyższa (210 km/h zamiast zaledwie 150 km/h), a cena – niższa (121 400 zł). Można wybaczyć jej pewne spalinowe niedoskonałości w rodzaju wspomnianej przeciętnej reakcji na gaz czy „gadatliwego” silnika.
Citroen C4 X wyróżnia się komfortem
Tak jak w C4 i C5 X, tak i tutaj zastosowano zawieszenie Advanced Comfort, czyli układ hydrauliczny z progresywnymi ogranicznikami. Podczas podróży można nie zauważyć większości dziur i muld, więc uznaje się, iż jazda jest normalna. Dopiero pokonanie tej samej trasy innym autem pokazuje, jak udane jest zawieszenie Citroena i jak dobrze tłumi. W konkurencji po prostu o wiele mocniej trzęsie.
Czy Citroen C4 X jest praktyczny?
Bagażnik tego wozu ma pojemność 510 litrów. To dużo, choć oczywiście klapa otwierana bez szyby rodzi wiadome ograniczenia. Ile jest miejsca z tyłu? Niezły rozstaw osi (267 cm) sprawia, iż gdy już wejdzie się do środka (niestety, trzeba pokonać dość duży próg), to miejsca na nogi z tyłu jest sporo. Usiadłem za kolegą, który ma 193 cm wzrostu i zmieściłem zarówno stopy, jak i kolana. Gorzej było z głową. Być może ma w tym udział obecność szyberdachu w testowanym egzemplarzu, ale bardziej to kwestia opadającej linii dachu. Aby poprawić urodę, styliści poprowadzili kreskę w taki sposób, iż wysokiemu pasażerowi może być ciasno.
Czy Citroen C4 X to urodziwe auto? Trudno jest zaprojektować sedana ze zwiększonym prześwitem w taki sposób, by nie wyglądał karykaturalnie. Tu wyszło przyzwoicie, choć gdybym tworzył listę najładniejszych nowych aut, Citroena bym tam nie umieścił. Kwestia gustu.
Czy Citroen C4 X ma sens?
Tak naprawdę, to perfekcyjne auto dla klienta, który 20 lat temu lubił sedany. Podniesiony prześwit i zawieszenie zapewniające świetny komfort jazdy są czymś, co doceniłby każdy działkowicz i wędkarz. Z tego punktu widzenia, C4 X jest rewelacyjny. Niestety, obawiam się, iż czasy sedanów już po prostu minęły i wymyślanie ich na nowo, z uwzględnieniem nowych trendów, kilka pomoże. Klienci będą woleli C4 – i tyle. Co nie znaczy, iż to zły samochód.