BYD Seal U DM-i – killer europejskiej motoryzacji?

2 miesięcy temu

Opis tego samochodu brzmi jak dobra reklama. Sporej wielkości SUV klasy Premium, z ponad 300-konnym, hybrydowym napędem, przekazywanym na wszystkie 4 koła, do tego kompletne wyposażenie i cena 209 900 zł. Chociaż nasuwa się pytanie “gdzie jest haczyk” to okazuje się, iż go nie ma. Tak prezentuje się oferta nowej na polskim rynku marki BYD, która pochodzi z Chin. Na tle europejskich rywali wydaje się to być wyjątkową okazją! Przedstawicielem BYD na Pomorzu została niedawno Grupa Plichta, a my mieliśmy okazję przetestować jedyny w tym momencie w ofercie, model ze spalinowym napędem – Seal U DM-i.

BYD to skrót od Bulid Your Dream, czyli Zbuduj Swoje Marzenie. Nazwa zdecydowanie nie brzmi azjatycko, a czyta się ją jako BI-ŁAJ-DI. Zresztą wszystko, może poza stylistyką, w tym samochodzie wydaje się bardziej europejskie, niż chińskie. Ale po kolei.

Wbrew pozorom, BYD nie jest kompletnie nową marką. Firma na rodzimym rynku funkcjonuje od 2003 roku. Przez ostatnie lata zdobywała doświadczenie w budowie samochodów, często plagiatując pomysły i produkty europejskich i japońskich producentów. Kiedy jednak BYD zdobyło niezbędne doświadczenie, zdecydowało się wkroczyć na europejski rynek. Firma zrobiła to szturmem, oferując nie tylko jakościowo dobre samochody, ale również lokując swoje przedstawicielstwa w prestiżowych miejscach – np. w samym centrum Mediolanu, tuż obok Katedry (!).

Prezentowany Seal U DM-i jest pierwszym spalinowym modelem na polskim rynku. Aspiruje on do segmentu Premium, rzucając rękawicę takim modelom jak Audi Q5, BMW X3 czy Mercedes GLC, bijąc ich jednak na głowę ceną.

Duży SUV średniej klasy za nieco ponad 200 000 zł?

Seal U ma blisko 4.8 metra długości. To niemały samochód, który z powodzeniem może pełnić rolę auta rodzinnego dla 4 osób. Stylistyka, jak to w przypadku SUV’ów, jest standardowa – ma dwubryłowe, 5 drzwiowe nadwozie. Tutaj decyduje głównie gust i indywidualne postrzeganie atrakcyjności tego samochodu. Seal U nie szokuje swoim wyglądem, ma np. konwencjonalne klamki, co w dzisiejszych czasach nie jest oczywiste i smukłe, LED’owe reflektory. Taki trochę standard. Największą uwagę przyciąga natomiast… logo. Wiele osób kompletnie nie potrafiła wskazać producenta tego samochodu, zastanawiając się czym ów “BYD” jest.

W nadwoziu Seal U odnaleźć można jednak kilka ciekawych detali. Chromowane obwódki bocznych szyb, wcięcie karoserii ciągnące się przez całą linię boczną, od przednich świateł do tylnych oraz przedni zderzak z licznymi, podłużnymi lamelami.

Podobieństwa? Kiedyś chińskie samochody do złudzenia przypominały swoich renomowanych konkurentów. Te czasy najwyraźniej już minęły, bowiem SUV BYD’a ma swój własny styl. Można oczywiście doszukać się pewnych elementów przypominających innych producentów, ale generalnie stylistów pochwalić trzeba, iż zaproponowali coś indywidualnego.

Wnętrze jest czymś co oczarowuje i rozpieszcza. Ilość miejsca, ale przede wszystkim jakość wykonania zasługują na wysokie noty. o ile chińskie produkty kojarzycie z tandetą, to tutaj naprawdę można się zdziwić. Zaskakujące, ale BYD Seal U DM-i jest wykończony lepiej niż większość konkurentów. Z tymi europejskimi Premium włączenie! Podczas, gdy popularne w Polsce marki z wyższej półki tną koszty i oszczędzają na wykończeniu, chiński SUV oferuje miękkie, przyjemne w dotyku i zapachu (!) materiały. Oczywiście, spełniają one współczesne wymogi środowiskowe i tak np. mamy wegańską skórę, ale póki jest ona nowa i trudno ocenić jej szybkość zużywania, wygląda to naprawdę dobrze.

Głównym punktem kokpitu jest duży, centralny wyświetlacz. Pierwsze zaskoczenie – to nowy wzór ergonomii, jeżeli bowiem jesteście zwolennikami instagram’a możecie go ustawić w pozycji pionowej. jeżeli Youtube’a – w poziomie. Wszystko odbywa się elektrycznie, przez naciśnięcie przycisku na kierownicy. Większość funkcji obsługuje się właśnie przy użyciu tabletu – klimatyzacja, nawigacja, ustawienia samochodu. Ale jest też kilka tradycyjnych przycisków, głównie skupionych na kierownicy i wokół dźwigni biegów. Obok niej znajdują się też dwie płaszczyzny ładowania indukcyjnego telefonów komórkowych. I tutaj drobna uwaga, sięgając tam kilkukrotnie zdarzyło mi się trącnąć dźwignię i przypadkowo wrzucić pozycję N, a ponieważ było to podczas postoju na światłach – zdziwienia następowało w momencie chęci ruszenia.

Fotele są grube, mięsiste, z cudownie miękkimi zagłówkami. To samo można powiedzieć o dywanowych tkaninach na podłodze, podsufitce czy choćby w bagażniku. Plastiki, przyciski – wszystko to jest po prostu przyjemne w dotyku. Jest coś jeszcze – dźwięk zamykania drzwi i maski silnika. Trudno to opisać, ale jest on inny niż w europejskich, japońskich czy też koreańskich samochodach. Głuchy i pojedynczy. Świadczy to o solidnym spasowaniu, bez żadnego brzdęku czy rezonansu po “trzaśnięciu”.

Jedyną rzeczą jaka wzbudziła moje wątpliwości jest sama grubość blach poszycia karoserii. Wydaje się dość cienka i ugina się pod naciskiem palca. Czy to źle? Nie świadczy to o niczym w tym momencie, bo samochód spełnił wymogi homologacyjne w kwestii bezpieczeństwa i sztywności. Ale za kilka lat, okaże się, czy nie wpłynie to na zwiększoną podatność na korozję.

Dobrze zbudowany, ale jak jeździ?

Komfortowo! Ewidentnie BYD Seal U skonstruowany został z myślą o komfortowym i raczej spokojnym stylu podróżowania. Ma choćby w sobie coś z typowych “kanap”, czyli europejskich limuzynach z najwyższej półki, albo amerykańskich krążowników – na poprzecznych nierównościach “buja się” jeszcze chwilę po przejechaniu nad nimi. Do tego dochodzi doskonałe wyciszenie. Sprzyja temu oprogramowanie sterujące napędem, które bardzo często wykorzystuje napęd bezemisyjny.

Przy szybkiej jeździe w łukach jest stabilnie, ale to nie jest sytuacja w której ten samochód dobrze się czuje. Do precyzji prowadzenia BMW wiele mu brakuje, ale za to BMW nie jest tak wygodne w kwestii komfortu resorowania.

Hybrydowy napęd BYD Seal U DM-i to benzynowa jednostka 1.5 z turbosprężarką, generująca 131 koni mechanicznych. Wspierają go dwa silniki elektryczne, a cały system dostarcza 324 koni mechanicznych mocy (według niektórych danych 330 KM), przy wadze samochodu ponad 2000 kilogramów.

Na papierze wygląda to bardzo optymistycznie, w rzeczywistości dużo mniej. Dane katalogowe wskazują na czas przyspieszenia od 0 do 100 km/h poniżej 6 sekund. Odczucia zza kierownicy sugerują jednak 7-8 sekund. Krótko mówiąc – moc może i jest, ale nie czuć jej w takim wymiarze.

Seal U DM-i to hybryda typu Plug-In, ale samochód sam w czasie jazdy potrafi doładowywać swoją baterię o pojemności 18.3 kWh. Gdy jest pełna, samochód w trybie elektrycznym jest w stanie przejechać około 60 kilometrów. Producent podaje też interesujący parametr w postaci całkowitego zasięgu, który przekracza 1000 kilometrów. Wynika to z tego, iż silnik spalinowy doładowuje akumulator. Dzięki temu, faktycznie istnieje możliwość, na pełnym zbiorniku i baterii, przejechania dystansu, który zbliża BYD do diesla. Czapki z głów!

Co najbardziej zaskakuje?

Jeśli dotrwaliście w lekturze do tego miejsca, to prawdopodobnie dostrzegacie, iż recenzja ta jest bardzo pochlebna dla BYD Seal U DM-i. I teraz nie będzie inaczej. Kilka rzeczy w tym samochodzie bardzo mnie zadowoliło i nie da się ukryć, także zaskoczyło.

Po pierwsze – tuż po odebraniu samochodu opuściłem szyby po stronie kierowcy i pasażera. Dużym zaskoczeniem było dla mnie, iż gdy zaczął padać deszcze i sensor deszczu uruchomił przednie wycieraczki, automatycznie domknęły się też szyby. Banalnie prosta rzecz, która na etapie produkcji wymagała tylko zaprogramowania odpowiedniego modułu. Jednak mimo prostoty nie spotkałem się z tym, choćby w luksusowych samochodach, albo splot zdarzeń uniemożliwił uruchomienie tej funkcji.

Druga rzecz, wyświetlacz przezierny head-up display ma tryb śnieżny. Co to takiego? Kolejna banalna sytuacja – wyświetlane parametry przestają być białe, a stają się turkusowe! Tym samym, w sytuacji jazdy po śniegu, wyświetlane dane będą lepiej widoczne.

Trzecia sprawa – jest to hybryda Plug-In, która umożliwia również oddawanie prądu. W bagażniku jest specjalny przedłużacz, z jednej strony zakończony wtykiem do samochodowego gniazda ładowarki, a z drugiej cztery standardowe gniazdka, które umożliwiają podłączenie laptopa, naładowanie baterii czy włączenie golarki lub lodówki i piknikowanie.

Czwarta rzecz to nożyk i młotek ukryte w centralnym podłokietniku. Umożliwiają one przecięcie pasów bezpieczeństwa i/lub wybicie szyby, w sytuacji gdy samochód np. wpadnie do wody.

To niezwykle proste i niezbyt kosztowne rozwiązania, które dobitnie pokazują jak Chińczycy, prostotą i przemyśleniem każdego elementu chcą wygrać ze znanym nam dotychczas przemysłem motoryzacyjnym. choćby uchwyty ISOFIX do przewożenia fotelika dziecięcego na przednim fotelu pasażera są dodatkiem, który nie często zdarza się w innych samochodach.

Warto tutaj jeszcze dodać, iż prezentowany egzemplarz testowy to najbogatsza odmiana Design, w której całe to wymienione wyposażenie, jest standardem, a samochód kosztuje 209 900 zł.

Tabela danych technicznych

NAPĘD
Silnik: typ/pojemność/cylindry/zawory – t. benz/1497/R4/16
Moc maksymalna (KM/obr./min) – 131/5200
Maks. mom. obr. (Nm/obr./min) – 220/1500-3000
Skrzynia biegów/napęd – aut. CVT/AWD
Dwa silniki elektryczne: 204 i 163 KM
Moc systemowa: 324 KM

OSIĄGI
Przyspieszenie 0-100 km/h (sek) – 5.9
Prędkość maksymalna (km/h) – 180

WYMIARY I MASA
Dł./szer./wys. (mm) – 4775/1890/1670
Masa własna/ładowność (kg) – 2100/410

Cena – od 114 513 zł (testowany 122 815,50 zł)

Naszym zdaniem

BYD Seal U DM-i wzbudza należyte zainteresowanie. Testując dziesiątki samochodów w ciągu każdego roku od kilkunastu lat, nie spodziewałem się tutaj żadnej rewolucji. I w zasadzie… trochę tak jest. W tym teście wcale nie chodzi o to, iż jest to samochód perfekcyjny, doskonały i kosmicznie dopracowany. Nie.

On wciąż jest taki, jak inne samochody. Nie oferuje niewidzialności, nie lata, ani nie nurkuje.

Wszystko sprowadza się do ceny i tego co się za nią dostaje. Za nieco ponad 200 000 zł Chińczycy oferują samochód, za który europejscy producenci oczekiwaliby w najlepszy przypadku 250-275 tys. zł (np. Skoda Kodiaq Plug-In), albo ponad 300 000 zł w przypadku marek Premium (Mercedes, BMW czy Audi). I pewnie zabrakło by w nich niektórych elementów BYD.

Jakie są znaki zapytania? Niezawodność, korozja, wartość rezydualna, ryzyko braku części i serwisu. Wszystko to, okaże się ewentualnym problemem za kilka lat. Jednak czy atrakcyjna cena dzisiaj, nie zrekompensuje tych ryzyk potencjalnym klientom?

Dla mnie, osobiście, największą zaletą BYD jest ten kubeł zimnej wody, który serwuje menedżmentowi dotychczasowych gigantów rynku motoryzacyjnego. Z korzyścią dla wszystkich tych, którzy chcą kupić nowy samochód.

Idź do oryginalnego materiału