BYD Dolphin Surf – nowe otwarcie w segmencie miejskich elektryków

4 godzin temu

BYD Dolphin Surf – miejskie auto elektryczne, które ma szansę odmienić polski rynek samochodów elektrycznych – oficjalnie zadebiutował w Polsce. Dzielimy się pierwszymi wrażeniami z jazdy, a przy okazji prezentujemy cennik, który może być powodem sporego zamieszania w tym segmencie.

Elektryczny budżetowiec, który nie idzie na kompromisy

Jeszcze niedawno zakup budżetowego samochodu elektrycznego w Polsce graniczył z cudem. Dziś sytuacja zmienia się za sprawą BYD Dolphin Surf, nowego miejskiego hatchbacka z Chin, który rzuca rękawicę nie tylko Dacii, ale i modelom Hyundaia czy Renault.

BYD Dolphin Surf to auto zupełnie niezwiązane z chińskim modelem Seagull, mimo podobnej stylistyki – różni się od niego zarówno rozmiarami, jak i konstrukcją oraz wyposażeniem. Model przeznaczony na rynek europejski jest dłuższy (3990 mm), z rozstawem osi 2500 mm, co czyni go znacznie bardziej praktycznym i przestronnym niż chiński „starszy brat”.

Pierwsze wrażenia – komfort i dojrzałość konstrukcji

Wrażenia zza kierownicy Dolphin Surf są bardzo pozytywne, szczególnie jeżeli zestawić je z bezpośrednią konkurencją. Wnętrze – mimo dominujących twardych plastików – zaskakuje jakością wykonania. Wyczuwalne są miękkie wstawki, nic nie trzeszczy, a ergonomia stoi na wysokim poziomie. Przednie fotele (zintegrowane z zagłówkami) okazały się wygodne choćby dla wysokich kierowców, a tylna kanapa, dzielona w proporcji 50:50, daje spore możliwości aranżacyjne – przyda się na większe zakupy czy transport bagażu.

Mimo długości poniżej 4 metrów, ilość miejsca z tyłu pozytywnie zaskakuje. Osoby o wzroście powyżej 1,80 m mogą swobodnie usiąść „za sobą” (podobnie jak w większym Atto 2), a dzięki nisko poprowadzonej linii szyb i dużemu przeszkleniu, kabina sprawia wrażenie przestronnej. Auto jest jednak czteroosobowe i to może

Wyposażenie wnętrza również nie rozczarowuje – centralnie umieszczony, obracany ekran o przekątnej 10,1 cala jest czytelny i szybki, a towarzyszący mu wyświetlacz z zegarami nie ustępuje jakością. Multimedialne minimum zostało zapewnione: Apple CarPlay, Android Auto, Spotify oraz pełna obsługa internetu. Praktyczności dodają liczne schowki, ładowarka indukcyjna (dostępna w najwyższej wersji wyposażenia) i nowoczesne przełączniki.

Wrażenia z jazdy – zaskakująco dojrzały elektryk

Największym atutem Dolphin Surf jest sposób prowadzenia – auto jest wyraźnie bardziej komfortowe niż Dacia Spring, choć zawieszenie pozostaje zwarte i nie „pływa” przy szybszej jeździe. Układ kierowniczy wymaga nieco większej siły niż można by oczekiwać w miejskim aucie, ale dzięki temu podczas jazdy daje pewność i dobrą informację zwrotną. Wyciszenie kabiny, można uznać za bardzo dobre – choćby przy prędkościach obwodnicowych nie pojawia się nadmierny szum. Szumi natomiast wentylacja, a już przy 3 „biegu” zaczyna mocno przeszkadzać.

Co wymaga dopracowania? Na pewno sama komunikacja z samochodem. Hi BYD, czyli komendy głosowe, działa na razie wyłącznie w języku angielskim, choć producent obiecuje, iż zmieni się to już w trzecim kwartale tego roku. W drugą stronę też jeszcze nie jest najlepiej. Polszczyzna, którą posługuje się auto, jest mocno koślawa, a „Mjej oczy na drodze”, czyli ostrzeżenie przed zbytnim skupianiem się na zegarach czy ekranie (tak, samochód ma czujniki sprawdzające, czy kierowca patrzy na drogę), budzi uśmiech politowania. To też ulegnie poprawie wraz z wprowadzeniem aktualizacji.

Zużycie energii, według pierwszych testów, oscyluje na poziomie 14,5–14,7 kWh/100 km (cykl miejski i podmiejski). W mieście można osiągnąć choćby 12–13 kWh/100 km (mnie udało się uzyskać 12,2 kWh) , co choćby przy tak małych akumulatorach daje całkiem przyzwoite realne zasięgi.

Wersje wyposażenia i ceny – klucz do sukcesu?

BYD Dolphin Surf w Polsce dostępny jest w trzech wersjach:

  • Active: silnik 88 KM, bateria 30 kWh, zasięg do 220 km (WLTP). Wyposażenie obejmuje m.in. obracany ekran dotykowy, kamerę cofania, adaptacyjny tempomat, klimatyzację i 15-calowe felgi stalowe. Cena: od 82 700 zł (po dopłatach rządowych – choćby od 42 700 zł).
  • Boost: silnik 88 KM, bateria 43,2 kWh, zasięg do 322 km (WLTP), 16-calowe felgi aluminiowe, elektryczne fotele i składane lusterka. Cena: od 97 700 zł (po dopłatach – od 57 700 zł).
  • Comfort: najmocniejszy wariant – 156 KM, bateria 43,2 kWh, zasięg do 310 km (WLTP), kamera 360°, reflektory LED, podgrzewane fotele i ładowarka indukcyjna. Cena: od 110 500 zł (po dopłatach – od 70 500 zł).

Kluczowe jest tu ładowanie: podstawowa wersja obsługuje DC do 65 kW, mocniejsze – do 85 kW, a ładowanie AC to zawsze 11 kW. Realnie pozwala to naładować auto w 3 godziny, co – jak na miejskiego elektryka – jest znakomitym wynikiem. Wszystkie wersje korzystają z nowoczesnej platformy e-Platform 3.0 i akumulatora Blade (LFP).

Czy Dolphin Surf namiesza na rynku?

Dolphin Surf to nie tylko nowy „chiński elektryk” – to bardzo dojrzały, praktyczny i dobrze wyceniony samochód. Oferuje nowoczesną technologię, bogate wyposażenie, przemyślane wnętrze i – co najważniejsze – nie zmusza do tylu kompromisów, co dotychczasowa konkurencja w segmencie budżetowych EV.

W sytuacji, gdy Dacia Spring ustępuje mu w niemal każdym aspekcie, a konkurencja z Francji i Korei Południowej dopiero wchodzi na rynek, BYD Dolphin Surf ma realną szansę zdobyć znaczący udział w polskim rynku miejskich elektryków. jeżeli dodać do tego atrakcyjną politykę dopłat i relatywnie niskie koszty eksploatacji, mamy poważnego gracza w segmencie – nie tylko dla osób szukających drugiego auta do miasta, ale i dla tych, którzy chcą wejść w świat elektromobilności bez finansowego bólu głowy.

W czasie premiery producent obiecał też, iż sieć salonów i serwisów ulegnie znacznemu rozszerzeniu, a załączona mapka daje nadzieję, iż właścicielom starczy prądu w akumulatorze, aby dojechać do najbliższego punktu na przegląd gwarancyjny.

Idź do oryginalnego materiału