Zrobiłem tym Audi ponad 3500 km. Mam ostateczny dowód, iż taki elektryk może mieć sens

3 godzin temu
3511 km – taki dystans przejechaliśmy w ramach naszego testu Audi. To tak, jakbyśmy objechali Polskę dookoła. A6 Avant e-tron było z nami codziennie, stało się autem pierwszego wyboru. Jak się żyje w Polsce z elektrycznym kombi z półki premium? Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie, ale pewien wniosek nasunął się sam już po tygodniu jazdy.


Przejedźmy elektrykiem przez Polskę – taki pomysł jakiś czas temu padł w naszej redakcji. Tak się złożyło, iż w kalendarzu pojawiło się Audi A6 Avant e-tron. Rodzinne kombi ładowane z kabla. O tym, co dokładnie zaplanowaliśmy, przeczytacie w naszej zapowiedzi tego testu w naTemat.

Audi A6 Avant e-tron. To nie jest tylko... nowe kombi


Kombi kojarzy nam się z rodzinnym podróżowaniem. Z zapakowanym bagażnikiem, kompletem pasażerów... czyli z wydajnością i skutecznością. Dlatego sprawdzian w stylu "dookoła Polski" wydawał nam się idealny. Nie objechaliśmy kraju dosłownie, ale dystans 3511 km odpowiada dokładnie długości naszej granicy. Wystarczająco, żeby związać się z autem na co dzień. Polubić, albo stwierdzić, iż coś nie zagrało.

W czasie testu zjeździliśmy w sumie cztery województwa. Były krótsze i dłuższe odcinki, które z perspektywy posiadacza samochodu elektrycznego mogłyby okazać się kłopotliwe. Przejdźmy po kolei przez to, co udało nam się zauważyć w Audi podczas dwóch miesięcy jazdy.

Pierwsze wrażenie? Design tego kombi przyciąga wzrok i przekonałem się o tym już na samym początku. Wszędzie, gdzie się pojawiłem, ludzie zerkali na Audi, bo widzieli kilka nieoczywistych elementów. Zabudowany przód z wąskimi lampami nie zdążył się jeszcze opatrzeć, więc wzbudzał ciekawość. Ale to jeszcze nic w porównaniu z kamerami zamiast lusterek – to już absolutny stylistyczny gamechanger, który bardziej pasuje do promu kosmicznego niż do samochodu. O tym, jak to działa, napiszę trochę później.

A6 Avant e-tron nie ma też klasycznych klamek. Całe nadwozie sprawia wrażenie opływowego i "gładkiego", co poprawiło aerodynamikę. Dzięki temu prawie 5-metrowe kombi wygląda zaskakująco lekko. A skoro już o masie, to dokładnie 2260 kg. Sporo, jak to w przypadku elektryków. Kolor naszego testowego auta to beżowy Siam metalik – dostępny bez dodatkowej opłaty.

Wnętrze w nowym Audi dla jednych to majstersztyk. A dla innych...

No właśnie. Tu jest pewien zgrzyt, który dzieli największych sympatyków marki. Złośliwi powiedzieli mi, iż gdybym zakrył logo na kierownicy, ktoś mógłby stwierdzić, iż to wnętrze kolejnego chińskiego auta na naszym rynku. Ja bym nie poszedł w tę stronę z krytykowaniem Audi, chociaż na początku naprawdę byłem sceptycznie nastawiony.

Ostatecznie są trzy rzeczy, które mi się nie podobają. Nowa kierownica, do której chyba już się nie przekonam. Kolejna sprawa to piano black – świeci się, zbiera odciski palców i kurz. Jest go sporo, ale to problem nie tylko Audi. Trzecia rzecz kilka razy mnie zirytowała. Ładowarka indukcyjna wymaga włożenia telefonu w specjalną kieszeń i dociśnięcia go plastikowym elementem. Przekombinowane i niepraktyczne.

Ale poza tym... kokpit A6 to zgrabny, cyfrowy świat. Trzeba przekonać się do wielkich ekranów, które są de facto jedną taflą szkła. Kierowca ma przed oczami 11,9-calowy ekran. Z kolei 14,5-calowy wyświetlacz w centralnej części to serce całego systemu. Opcjonalnie możemy mieć też małe ekranowe centrum dowodzenia po stronie pasażera, dzięki czemu on też ma dostęp do systemu i może przeglądać informacje o aucie lub zarządzać multimediami.

Doceniłem pozycję za kierownicą i ilość miejsca w dwóch rzędach siedzeń. Podróżowałem sam czasami z kompletem pasażerów. Ani razu nikt nie narzekał na brak przestrzeni na nogi czy nad głową. Bagażnik ma ponad 500 l pojemności, a kiedy złożymy tylną kanapę, dostaniemy choćby 1422 l. No i jeszcze 27-litrowy schowek pod maską – idealne miejsce na kable do ładowania lub drobne zakupy.

Kamery zamiast lusterek. Jak z tym żyć?


Na początku myślałem, iż się nie da. Jeździłem z kamerami już kilka lat temu, e-tronem sportback, kiedy choćby policjanci na polskich drogach zwalniali, żeby przypatrzeć się temu wynalazkowi. Dzisiaj wciąż wzbudza ciekawość, ale przede wszystkim... naprawdę działa. Sam nie wierzyłem, iż to napiszę.

Pierwszy raz z kamerami jest absurdalnie dziwny. Odruchowo patrzyłem za boczną szybę, zamiast nieco niżej, na ekrany OLED. To akurat kwestia przyzwyczajenia, ale najbardziej zaskoczyły mnie momenty, które miały okazać się problematyczne.

Przede wszystkim, kamery świetnie spisały się podczas ulewy. Zero efektów zamglenia, było choćby lepiej niż z prawdziwymi lusterkami. Podobnie w czasie zmierzchu i w nocy – redukcja szumów była wystarczająca. I jeszcze jedno – jazda w pełnym słońcu. To był kiedyś mój główny zarzut, iż obraz kompletnie się rozmywał. Dzisiaj jest już o wiele lepiej i nie wpływa na komfort jazdy.

Martwiłbym się jednak, iż ktoś urwie mi taką kamerę lub zahaczy ją na parkingu. Mimo iż mają składane ramię, to wciąż słabe zabezpieczenie. Nie chciałbym dowiedzieć się, jaki dostałbym rachunek za ich wymianę. Inne ewentualne wady tego systemu to już wyłącznie subiektywne odczucia. Według mnie te kamery potrafią być wybitnie skutecznie. Reszta to kwestia przyzwyczajenia.

Napęd, który ma sens


381 KM i 565 Nm momentu obrotowego – to w dużym skrócie potencjał elektrycznego Audi A6. Mocą możemy zarządzać dzięki trybów jazdy: Comfort, Balanced, Dynamic i Efficiency. Zwykłe kombi? W tym przypadku to byłoby duże niedopowiedzenie. Nie każdy rodzinny wóz startuje do 100 km/h w niecałe 5,5 sekundy.

Ale nie tylko o moc tu chodzi. Po dwóch miesiącach jazdy doszedłem do wniosku, iż o konie mechaniczne może choćby chodzi... najmniej. A6 Avant e-tron bardziej kusi zasięgiem, który według producenta potrafi choćby złamać granicę 700 km na jednym ładowaniu.

Sprawdziliśmy to dokładnie. Co prawda nie jeździliśmy już zimą, co byłoby testem w najbardziej niesprzyjających warunkach, ale werdykt jest jasny. Zasięg to jeden z największych atutów tego samochodu. Procenty wskazujące na doładowanie baterii nie wywoływały stresu.

Przemieszczaliśmy się autostradą, ekspresówkami, drogami krajowymi. Było płaskie Mazowsze i pofalowana Małopolska, parę razy zabłądziliśmy i wpadliśmy w nieutwardzony teren. Prawie wszystko, co mogłoby wpłynąć na zużycie energii, mamy odhaczone.

Podam prosty przykład. Naładowałem się w Warszawie na 90 procent. Wyruszyłem do Krakowa, przejechałem nieco ponad 300 km. Na mecie miałem jeszcze zasięg na 150 km, a wcale nie jechałem z nastawieniem na oszczędzanie. To była przepisowa, normalna podróż. Taka sama, jaką mógłbym odbyć autem spalinowym. Ponad 400 km zasięgu w trasie? Dla mnie to bardzo przyzwoity wynik, który daje poczucie wolności za kółkiem.

Już pierwszy tydzień jazdy pokazał mi, iż elektryczne Audi A6 raczej nie zmusi mnie do panicznego szukania ładowarek. Auto ma pojemność akumulatora prawie 96 kWh netto, więc na pewno nadaje się do jazdy nie tylko "po sznurku". Co więcej, może ładować się z prędkością do prawie 300 kW, czyli od 10 do 80 proc. naładujemy się w 21 minut. Jedyny powód do narzekania, to fakt, iż w Polsce szybkich ładowarek wciąż mamy jak na lekarstwo.

Te możliwości napędu skojarzyłem z BMW i5 Touring, o którym możecie przeczytać w naTemat. Tam realny zasięg w najbardziej optymistycznej wersji przekroczyłby 500 km, więc trochę mniej niż w Audi. W BMW jest też jednak mniejsza pojemność baterii (81 kWh netto).

A6 e-tronem da się dojechać bez doładowania po trasie z Warszawy do Zakopanego – choćby zimą. Pokazały to już testy innych dziennikarzy. To kombi pomaga też w optymalnym zarządzaniu energią, m.in. dzięki kilku poziomom rekuperacji.

Cyfrowy komfort i układ ostry jak żyletka


Audi gwałtownie daje się poznać jako sztywny i bardzo precyzyjny wóz. Nie jest jednak bezkompromisowy, bo zawieszenie pracuje w taki sposób, iż dba o kręgosłupy pasażerów, a jednocześnie momentami pozwala się poczuć jak w przerośniętym bolidzie. Podobne wrażenie miałem na ostrzejszych zakrętach. Ale choćby jak zbyt gwałtownie wjedziecie w łuk jezdni, auto nie powinno wam "uciekać". Oczywiście jeżeli nie przekroczycie granicy rozsądku... i fizyki.

Podczas podróży przez Polskę doceniłem napęd, który okazał się złotym środkiem. Coś pomiędzy bardzo skutecznym przyspieszeniem a potrzebami, które spokojnie wystarczą na co dzień. Albo takie "drobiazgi", jak szklany cyfrowy dach, który jednym ruchem możemy odsłonić, zakryć, lub zostawić przezroczysty w połowie.

I jeszcze całe multimedia schowane w szklanych ekranach. Czy ta obsługa jest skomplikowana? Krótka odpowiedź: nie, bo kafelki są bardzo intuicyjne. Ale ogarnięcie wszystkich funkcji wymaga czasu, bo jest ich mnóstwo. To nic nowego, kiedy jakiś czas temu wsiadłem do nowego BMW serii 7, dwa dni bawiłem się wyłącznie ekranami. Znak czasów, iż auta to zaawansowane "zabawki". Chociaż klasyczne pokrętła do klimatyzacji to jest coś, za czym zawsze będę tęsknił.

Ile kosztuje Audi A6 Avant e-tron?


Auto, które testowaliśmy, to mocno doposażony egzemplarz i finalnie kosztowałoby prawie 534 tys. zł. Da się taniej, bo choćby elektroniczne lusterka kosztują dodatkowo ponad 7 tys. zł. Albo ten dach panoramiczny ze szkłem o zmiennej przeźroczystości (11 450 zł) czy pakiet Interieur S m.in. ze sportowymi siedzeniami (ponad 45 tys. zł). W sumie dodatkowe wyposażenie w naszym A6 było warte 164 940 zł.

Da się też kupić wersję z mniejszym akumulatorem (76 kWh) i mocy 326 KM – wtedy "baza" kosztuje 307 400 zł. W przypadku naszej opcji Performance zaczynamy z poziomu ponad 368 tys. zł. I moim zdaniem druga wersja ma największy sens.

Ten długi test pokazał mi coś ważnego. Z elektrykiem da się żyć w miarę swobodnie. Wielu z was pomyśli, iż właśnie napisałem bzdurę, ale potencjał tego Audi po prostu uwalnia nas od kluczowych problemów związanych z samochodami na prąd – zasięg i szybkość ładowania.

Tylko ta cena. Oczywiście dostajemy za nią luksusowe kombi z klasy premium, jednak koszt będzie nie do przeskoczenia dla przeciętnych użytkowników. Super, iż Audi zrobiło elektryka, który potrafił obalić kilka mitów, ale jasne jest, iż to śmiałe puszczenie oczka tylko do wąskiej grupy klientów. I prawdopodobnie o to w tym wszystkim chodziło.

Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku, Instagramie oraz TikToku.

Idź do oryginalnego materiału