Załóżmy, iż oto dostaliśmy w prezencie pudło z modelem wymarzonego Mustanga czy innej Corvetty. Po otwarciu – szok: ramki z dziesiątkami, jeżeli nie setkami części. Jak z tego zrobić piękny, błyszczący model, który tak zachęcająco wygląda na ilustracji? Spokojnie, z naszym poradnikiem na pewno sobie poradzicie…
Przede wszystkim potrzebujemy miejsca. Powinno być dobrze oświetlone, nie światłem punktowym, tylko rozproszonym – panelem lub listwą LED o zimnej temperaturze barwowej (wtedy kolory wyglądają naturalnie). Ważne, aby nasz modelarski warsztat był zabezpieczony przed dostępem zwierząt i dzieci. Szkoda naszych modeli, ale też niektóre narzędzia są ostre i można sobie nimi niezłą krzywdę zrobić.
Na blacie kładziemy specjalną, wytrzymałą matę – na niej będziemy ciąć, kleić, szlifować. Przyda się stojak na farby, pędzle i narzędzia oraz osobne pudełko na drobne części.
Teraz kompletujemy narzędzia: podstawowe, bez których nie ma co zaczynać, to cążki do wycinania części z ramek (powinny działać jak gilotyna, zapewniając równe cięcie), skalpel do obcinania nadlewek z wyciętych już części (najlepiej z ostrzem Excel nr 11), papier ścierny (gradacja od 400 do 2000) do wyrównywania śladów po klejeniu – no i kleje. Jeden nie wystarczy, warto od razu kupić trzy: zwykły w pojemniczku z igłą do klejenia większych powierzchni, ultra rzadki z pędzelkiem (świetnie łączy złożone elementy i niemal nie zostawia śladów) oraz specjalny klej do części przezroczystych.
Po wycięciu części z ramek zawsze najpierw próbujemy, czy pasują. Powinny, ale zdarzają się drobne niedokładności. Te usuwamy skalpelem i papierem ściernym. Stara zasada głosi, iż zawsze lepiej pięć razy spróbować na sucho, niż za wcześnie skleić i potem się męczyć. Gdy części wyschną (możemy przytrzymać je w zaciskach), ślady klejenia szlifujemy papierem ściernym. Elementy malujemy po sklejeniu, chyba iż ślady po wycięciu z ramki nie będą widoczne (np. umieszczone są na rewersie detalu). Do przytrzymania elementu podczas malowania przyda się tzw. trzecia ręka, na ogół wyposażona dodatkowo w szkło powiększające. Przy doklejaniu małych elementów, których nie damy rady wziąć w palce używamy zestawu pęset.
Farby i cała chemia to osobny rozdział, zacznijmy więc od podstaw. Podstawowe dwa rodzaje farb modelarskich to emalie i farby akrylowe. Emalie są gęstsze, łatwiej kryją, za to dłużej schną. Akryle są z reguły rzadkie, za to wysychają szybko. Do tego stopnia, iż czasem trzeba będzie użyć opóźniacza (ale o technikach malowania opowiemy kiedy indziej). Drobniejsze elementy, jak np. silnik i wnętrze dobrze jest więc malować emaliami. Zakładamy tu, iż początkujący modelarz nie będzie używać aerografu, dającego najlepsze rezultaty, ale i do tej techniki dojdziemy.
Skoro mamy już farby, potrzebujemy pędzli… bardzo wielu pędzli, od najmniejszych po nieco większe (oznakowywane są symbolami od 00 do np. 2). Okrągłych i płaskich, zależnie od kształtu elementu, który malujemy. Zmywamy je albo w specjalnym zmywaczu (po farbie emaliowej), albo po prostu pod chłodną wodą (po akrylowej). Malowania karoserii samochodu pędzlem zdecydowanie nie polecam, do tego służą specjalne modelarskie lakiery w sprayu. Można nawet użyć oryginalnego lakieru samochodowego, ale wtedy plastik trzeba dobrze zabezpieczyć podkładem. Podkładu zresztą warto używać zawsze, zwykła farba też lepiej się na nim układa.
Sam proces budowy nie będzie nam sprawiał problemów, jeśli będziemy trzymać się instrukcji. Doświadczeni modelarze czasem zmieniają zalecaną kolejność montażu, ale na początku modelarskiej kariery lepiej tego nie próbować.
A choćby jeżeli pierwszy model nie wyjdzie nam idealnie, nie ma się czym przejmować. W końcu zrobiliśmy go sami… a przy następnym będzie już łatwiej.
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: internet.