Po dwóch dekadach z tą samą stawką (98 zł) – rząd zapowiedział podwyżkę opłat za badania techniczne samochodów osobowych. Ma ona wynieść około 50 zł, co oznacza, iż właściciele aut od września zapłacą 149 zł za obowiązkowy przegląd. To zmiana, o którą diagności motoryzacyjni walczyli od lat.
Na konferencji prasowej wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec potwierdził, iż opłata za badanie techniczne samochodu osobowego wzrośnie o około 50 zł. Zapewnił też, iż ceny za inne rodzaje pojazdów pójdą w górę proporcjonalnie. Nowe stawki mają obowiązywać od września tego roku. To pierwsza realna zmiana od 2004 roku, kiedy ustalono aktualnie obowiązującą stawkę. Od tamtej pory w Polsce zmieniło się niemal wszystko – wzrosły ceny energii, płace, czynsze, podatki, koszty życia. Tylko jedno pozostało niezmienne: opłata za przegląd techniczny.
Branża od lat biła na alarm
Właściciele stacji kontroli pojazdów i diagności od lat ostrzegali: tak dalej się nie da. Zamrożone stawki, przy jednoczesnym drastycznym wzroście kosztów, sprawiły, iż wiele stacji działa na granicy rentowności – a część już musiała się zamknąć.
– To, iż przez 20 lat nic się nie zmieniło, doprowadziło do głębokiej nierównowagi. Stacje ledwo wiążą koniec z końcem, a diagności nie są w stanie utrzymać się z zawodu, który przecież odpowiada za nasze wspólne bezpieczeństwo – mówi Tomasz Bęben, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM).
Diagnosta nie może „dokładać do interesu”
Przedstawiciele branży nie ukrywają, iż coraz częściej dochodziło do patologii. Przeglądy były robione „na szybko”, czasem z przymykaniem oka na usterki – by klient wrócił. Diagności przyznają, iż badania techniczne za zaniżoną stawkę były kompensowane innymi usługami lub dodatkowymi dochodami.
– Stacje nie mogą dokładać do interesu. To wpływa na rzetelność badań i w efekcie na bezpieczeństwo na drogach – tłumaczą zgodnie branżowe organizacje.
Dlaczego teraz?
Według wiceministra Bukowca, decyzja o podwyżce była oparta na wyliczeniach inflacyjnych, z rokiem 2020 jako punktem odniesienia. Co istotne, projekt zakłada mechanizm cyklicznej waloryzacji, co ma zapobiec kolejnemu 20-letniemu zamrożeniu.
– Gdyby opłata była waloryzowana co roku o inflację, dziś nie byłoby problemu – przyznał Bukowiec. Minister dodał, iż w pracach resortu dążono do zachowania balansu między interesem kierowców a stacji kontroli pojazdów, starając się znaleźć złoty środek.
Jedni zadowoleni, inni rozczarowani
– Zapowiedziana podwyżka to zdecydowanie mniej niż realne kwoty, o których mówiła branża motoryzacyjna, i które pojawiały się w przestrzeni publicznej. To także dużo mniej niż wygórowane sumy, które czasem pojawiały się w mediach, a które później dementowało samo Ministerstwo Infrastruktury. Trudno się dziwić, iż wielu diagnostów może czuć rozczarowanie, podobnie jak część kierowców czy polityków może krytykować samą decyzję o podwyżce. Warto jednak pamiętać, iż diagności – osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo wszystkich użytkowników dróg – nie doczekali się żadnych zmian w wynagrodzeniu od ponad 20 lat. To jedna z najbardziej zaniedbanych grup zawodowych pod względem stawek za wykonaną pracę. Nie zapominajmy też, iż już raz – kilka lat temu – byliśmy o krok od zmiany. Wtedy rozbieżności rzędu kilkunastu złotych doprowadziły do całkowitego zablokowania procesu na wiele lat. Dziś nie możemy pozwolić, aby ta sytuacja się powtórzyła. Diagności znaleźli się w wyjątkowo trudnym położeniu. Choć obecna decyzja nie jest idealna i dla wielu będzie zbyt ostrożna, a dla innych zbyt śmiała, to jest to krok w dobrą stronę. Bez niego nie ruszymy dalej. Osobiście cieszę się, iż Ministerstwo Infrastruktury podjęło działania w tym kierunku – choć uważam, iż wysokość opłaty mogłaby, a choćby powinna być wyższa – dodaje Tomasz Bęben.
W komunikacie SDCM czytamy także, iż choćby po zapowiedzianej podwyżce Polska przez cały czas pozostanie jednym z państw z najniższymi opłatami za przegląd w Europie. Dla porównania, w Niemczech czy we Włoszech przegląd kosztuje choćby 2-3 razy więcej. Warto jednak przypomnieć, iż w wymienionych krajach również płace są znacznie wyższe niż w Polsce, dlatego taki argument raczej nie przekona właścicieli samochodów nad Wisłą, którzy – w większości co roku – muszą zgłaszać się ze swoimi pojazdami na badania techniczne.
(red) Źródło: Informacja prasowa