Wzięli leciwego Passata, RAVkę i nowe chińskie SUV-y na tor. Wyniki testu porażają

1 godzina temu
Czy auto, które pamięta czasy pierwszych telefonów, może być bezpieczniejsze od pachnącego nowością SUV-a z Chin? Teoretycznie odpowiedź powinna brzmieć: nie. Dziennikarze Interii postanowili to jednak sprawdzić w praktyce. Na tor Autodrom Jastrząb zabrali m.in. Volkswagena Passata B6 z "check engine" na desce i zestawili go z najnowszymi hitami sprzedaży. Wyniki? Szok!


Dlaczego dziennikarze Interii zrobili ten test? Ich tłumaczenie opiera się trochę na obecnej modzie, która dość często rządzi wyborami zakupowymi Polaków. Przeciętny Kowalski, zamiast sięgać po auto używane woli dopłacić i kupić nowego chińczyka, który kusi wyposażeniem. A iż średni wiek samochodu w Polsce to około 15 lat, więc chociaż jedno z aut musiało mieć tak historyczny rocznik.

I szczerze nie wiem, czy mając powiedzmy te 120-150 tysięcy na nowy samochód z Chin, to wybrałbym 15-letnią używkę. W tej cenie dostałbym już jakiegoś interesującego 4-latka z segmentu premium. Ale autorzy testu zastosowali jeszcze jeden klucz, czyli przejrzeli najchętniej kupowane auta używane i Volkswagen Passat jest gdzieś w topie tej listy.

Dlatego jednym z zawodników tego badania został Passat 2.0 TDI z 2009 roku. Auto w stanie typowo polskim: licznik pokazywał 270 tys. km, na desce świeciła się kontrolka silnika, a opony to 12-letnie Pirelli, które najlepsze lata miały dawno za sobą.

Do towarzystwa wybrano mu też 13-letnią Toyotę RAV4 (oczywiście z gazem).

Naprzeciw "staruszków" stanęła "stara gwardia" (m.in. Toyota Corolla Cross, Skoda Karoq, Hyundai Kona) oraz nowi gracze z Państwa Środka: MG HS, Omoda 5, Jaecoo 7 i Baic Beijing 5.

Mokra nawierzchnia obnażyła prawdę


Wszystkie modele poradziły sobie świetnie np. ze slalomem na suchej nawierzchni przy prędkości 50 km/h. Dlatego skupiono się na trudniejszych zadaniach: slalomie na mokrej nawierzchni, hamowaniu na mokrej nawierzchni oraz hamowaniu na mokrej nawierzchni z ominięciem przeszkody.

Dziennikarze zakładali, iż Passat na starych oponach będzie tańczył na mokrym asfalcie jak łyżwiarz amator, a test pokaże, jak wielki postęp dokonał się w systemach bezpieczeństwa przez ostatnie dwie dekady. I tu nastąpił szok.

Niemieckie kombi poradziło sobie z próbami zdecydowanie lepiej lub na podobnym poziomie, co młodsze o 15 lat chińskie konstrukcje.

Samochód prowadził się pewnie, mimo iż jego ogumienie miało widoczne pęknięcia starzeniowe. To dowód na to, iż dopracowana inżynieria z Wolfsburga choćby po latach potrafi się obronić.

Podobnie wzorowo poradziła sobie 13-letnia RAVka oraz większość bestsellerów jak Toyota Corolla Cross, Skoda Karoq czy Hyundai Kona. Jedynie KIA Sportage (GT-Line, 1,6 l DCT, AWD) z tego "niechińskiego" grona miała największe problemy, bo nie zaliczyła slalomu oraz hamowania z ominięciem przeszkody.

Chińczyki? Dramat


Jednak to, co działo się z samochodami chińskich producentów, daje bardziej do myślenia. Okazało się, iż na torze rywalizują one w zupełnie innej, niższej lidze. Testy bezpieczeństwa obnażyły m.in. braki w zestrojeniu ich systemów asystujących.

MG HS wypadło bardzo przeciętnie - oblany slalom, hamowanie z ominięciem przeszkody zaliczone warunkowo, a droga hamowania mocno przeciętna. Baic Beijing 5 poradził sobie najlepiej z chińskiej stawki, bo zaliczył chociaż slalom, ale wciąż daleko mu było do ideału. Prawdziwy dramat rozegrał się przy Omodzie 5 i Jaecoo 7.

Te dwa ostatnie modele koncernu Chery miały gigantyczne problemy. Podczas próby ominięcia przeszkody z hamowaniem, elektronika nie potrafiła zapanować nad autami. Efekt? Uderzenie w pachołki i zatrzymanie się poza płytą poślizgową.

Te rezultaty są fatalną informacją dla chińskiej motoryzacji. Wychodzi na to, iż podgrzewane fotele, ekoskóra i duży tablet w standardzie to jednak nie wszystko.

źródło: Interia Motoryzacja


Idź do oryginalnego materiału