Grecja postanowiła zrewidować swoje podejście do bezpieczeństwa drogowego. Od września 2025 roku w życie wejdą surowe przepisy mające na celu poprawę sytuacji na drogach, zwłaszcza w kontekście użytkowników jednośladów i kierowców pod wpływem alkoholu.
Władze postanowiły wziąć na celownik jeden z największych absurdów greckich dróg: masową i powszechnie akceptowaną jazdę bez kasku. Szczególnie na wyspach, gdzie za równowartość kebaba wypożyczysz skuter, wskakujesz nań w klapkach topless, i suniesz po klifach jakbyś był u siebie. Bo nikt nie kontroluje, a jeżeli już, to mandaty lądują zwykle w koszu.
Ale to się kończy. Nowe prawo zakłada, iż stacje benzynowe będą miały obowiązek odmówić wlania choćby kropli paliwa motocykliście bez kasku. Nie masz garnka – nie ma benzyny. Brzmi abstrakcyjnie? Być może, ale taki właśnie plan mają greckie władze. Jazda bez kasku będzie kosztować 350 euro, a do tego zawieszenie prawa jazdy na 10 dni. I nie tylko kierowcę – pasażer bez kasku dostaje identyczną karę.
Rząd bierze też za fraki kierowców na podwójnym gazie. Nowe przepisy są jasne:
- do 0,5 promila – 200 euro
- 0,8 promila – 700 euro i 3 miesiące bez prawa jazdy
- powyżej 1,1 promila – 1 200 euro, pół roku bez uprawnień i ewentualna wizyta w więzieniu
W ramach nowelizacji oberwało się również elektrycznym hulajnogom. Kask również ma być obowiązkowy, minimalny wiek kierowcy – 15 lat. Nie ma znaczenia, czy to pięciogwiazdkowy resort czy piaszczysta ścieżka do baru na plaży – nie ma kasku, nie ma przejażdżki. Co ciekawe, limit prędkości w niektórych strefach miejskich spadnie do 30 km/h.
W 2022 roku Grecja miała 61 ofiar śmiertelnych na milion mieszkańców – znacznie powyżej średniej unijnej. Trudno się dziwić, jeżeli jazda bez kasku z telefonem w ręce była codziennością. Problem w tym, iż nie brakowało przepisów. Brakowało egzekwowania prawa.
Grecja ma plan: bardziej bezpieczne drogi, mniej wypadków i mniej turystów wracających z wakacji w gipsie. Ale kluczem nie są mandaty, tylko zmiana mentalności. jeżeli funkcjonariusze przestaną udawać, iż nie widzą, a kierowcy przestaną traktować kask jak bagaż podręczny, to może – może – coś się zmieni.
Na razie jednak, jeżeli planujesz wyprawę na Santorini, weź ze sobą kask. I portfel – 350 euro piechotą nie chodzi.