Nie ma nic gorszego, niż kupno starego samochodu – trzeba wziąć nowy, prosto z salonu, na kredyt albo w leasing, wtedy jest dobrze. Tylko co w sytuacji, kiedy wchodzimy do salonu, a tam wszystko niby nowe, ale jednak – na przykład – 17-letnie? No właśnie – a takie sytuacje wciąż można spotkać w Polsce.
Nie chodzi oczywiście o sytuacje, kiedy w salonie danej marki możemy kupić sprawdzone (albo i nie) używane samochody, często choćby z gwarancją. Na rynku jest bowiem wciąż sporo aut, których producenci przegapili, iż liftingi nie wystarczą i trzeba koniecznie co 8 lat wprowadzić do sprzedaży nową generację. I w sumie dobrze – klienci wiedzą, co kupują, wiele rzeczy sprawdzili już przed nimi liczni inni użytkownicy, a samo auto jest nowe, z gwarancją i tak dalej.
To co takiego wciąż możemy znaleźć na rynku?
Fiat 500 – 17 lat
Oczywiście, iż ten model musi otwierać zestawienie, bo choć od jego premiery w 2007 r. zmieniło się w motoryzacji sporo, to pocieszna spalinowa „500” przez cały czas ma się dobrze i jest w dużym stopniu tym, czym była w momencie debiutu. Wprawdzie pod maską nie znajdziemy już diesli (tak, były takie wersje!), a same hybrydy, a i z zewnątrz to i owo zmieniono w trakcie liftingu, ale trudno dyskutować, iż konstrukcyjnie jest to auto prawie sprzed dwóch dekad.
I teraz pytanie, czy wypada kupić takie auto nowe, czy to śmiertelna pułapka, bo auto stare…
Porsche Macan – 11 lat
Serio, obecna – pierwsza zresztą – generacja Macana ma 11 lat. Wprawdzie już niedługo doczeka się następcy, ale trzeba przyznać, iż mniejszy SUV od Porsche starzeje się wyjątkowo wolno, a lifting zdecydowanie odmłodził to auto wizualnie. Jak zresztą każdy lifting obejmujący dodanie pasa świetlnego z tyłu.
Od razu uprzedzam: nie sprawdzajcie, czy już jest tanio. Kolega z redakcji sprawdził i dalej nie jest. Może nigdy nie będzie.
Mazda 6 – 12 lat
To prawda – dalej wygląda świetnie. Aczkolwiek i jednocześnie wygląda świetnie, i wydać, iż jest trochę nie z tej epoki stylistycznej, choćby patrząc na inne modele z gamy Mazdy, w szczególności np. na CX-60.
Można oczywiście dalej żywić się nadzieją, iż powstanie tylnonapędowy, sześciocylindrowy następca, ale na podobnej zasadzie ja wierzę, iż wygram w lotto i kupię sobie Bentleya. Powodzenia.
Tesla Model S – 12 lat
Tak, to auto debiutowało w tym samym roku, w którym świat ujrzał (i nie wiem, czy był z tego specjalnie zadowolony) m.in. Skodę Rapid. Rapida już z nami od dawna nie ma, jego sukcesor zdążył już przejść lifting, a Tesla Model S wciąż jest dostępna w sprzedaży.
Jednocześnie Model S można uznać za odrobinę zapomniany – cały show kradnie Model Y i Model 3. Co w sumie nie dziwi, biorąc pod uwagę, iż w cenie, w której są sprzedawane – uwzględniają dopłaty – coraz trudniej jest kupić cokolwiek interesującego i spalinowego.
Fiat Panda – 13 lat
W sumie nikogo nie powinno dziwić, iż w tym zestawieniu są dwa włoskie auta, a byłoby jeszcze Quattroporte, gdyby podjęto decyzji, iż już wystarczy. Alfa Romeo pewnie dalej chciałaby sprzedawać Giuliettę, ale ktoś chyba uznał, iż nie da się do niej wcisnąć tego samego silnika, co do Pandy i 500, więc nie ma co.
Z drugiej strony – Pandę można uznać za ostateczne auto do jeżdżenia z punktu A do B, bez konieczności wydawania fortuny i bez silenia się na jakiekolwiek emocjonalne dodatki. Ot, jeździ, skręca, hamuje, zmieści więcej, niż mogłoby się wydawać.
Więc pewnie niedługo zniknie z rynku i zastąpi ją elektryczny crossover, wyceniony na – znając Stellantisa – 170 000 zł. Chyba iż już o to chodzi z Fiatem 600.
Mercedes klasy V – 10 lat
W sumie to trudno wymagać od auta – jakby nie było – użytkowego, żeby co chwila pojawiało się w nim coś nowego i nowa generacja, ale i tak nie zmienia to faktu, iż klasa V ma już swoje lata na karku. Na pewno trochę pomógł jej lifting i nowe opcje, takie jak luksusowe fotele z tyłu, a także cała gama odmian około-kamperowych – zresztą wystarczy sprawdzić ceny używanych egzemplarzy, żeby zobaczyć, iż to wciąż gorący towar.
Wzmianka honorowa: Alfa Romeo Giulia
Nie ma jeszcze wprawdzie dwucyfrowego wyniku w kategorii „wiek”, ale już minęło 9 lat od jej prezentacji, a w przyszłym „pęknie” i dyszka. Następczyni? Pewnie tak, ale już elektryczna, zresztą nikt na dobrą sprawę nigdy nie wie, co planują włoskie marki i ile z tego ostatecznie wyjdzie. Trochę tylko szkoda, iż Giulia raczej nie spełniła pokładanych w niej nadziei, choćby pomimo tego, iż była adekwatnie dokładnie taka, jak mogłoby wynikać z opinii w internecie. Może kombi by coś zmieniło, a może i nie, bo choćby w Europie wszyscy kochają już SUV-y.