Volkswagen Tera, a nie później. To nie wiejski slang, tylko nazwa

1 tydzień temu

Producent z Wolfsburga doskonale wie, iż musi stawiać na SUV-y i crossovery, o ile chce utrzymać zainteresowanie dużej grupy nabywców. Nie jest to jednak łatwe, bo konkurencja ma podobne plany. Aby mieć większe szanse, Niemcy wprowadzają model wypełniający kolejną niszę. Volkswagen Tera, bo o nim mowa, może być ciekawą propozycją dla licznych klientów.

Volkswagen Tera nadjeżdża

Z perspektywy języka polskiego, ta nazwa nie jest najbardziej fortunna. Gdyby były w niej następujące po sobie dwa „r” (w efekcie Terra), brzmiałoby to znacznie lepiej. Pamiętajmy jednak, iż to nie nasz kraj jest tu najważniejszy dla marketingowców. W innych regionach wydźwięk jest normalny. Poza tym, Volkswagen Tera ma dysponować mocnymi argumentami w ważniejszych kategoriach.

Zostawmy więc suche żarty na bok i skupmy się na jego atrakcyjnej sylwetce. Na zdjęciach prezentuje się trochę, jak Tiguan Coupe. Jego proporcje przywodzą na myśl również T-Roca, który cieszy się w całej Europie bardzo dużym zainteresowaniem klientów.

Volkswagen Tera – przód

Pas przedni z eleganckimi reflektorami i masywnym zderzakiem prezentuje się bardzo spójnie i zgodnie z aktualnym nurtem stylistycznym marki z Wolfsburga. Uzupełniają go ozdobne listwy, które biegną przez wąski grill.

Linia boczna ujawnia opadający ku tyłowi dach, zwężające się przeszklenia, muskularne błotniki (szczególnie z tyłu) i dodatkowe osłony, które chronią dolne partie nadwozia. Biorąc pod uwagę kontrastujący dach i interesujące felgi, można spodziewać się także sporych możliwości personalizacji.

Z tyłu jest bardzo ładny, dzięki pochylonej szybie, małym lampom i dyskretnym przetłoczeniom. Widać, iż projektanci starali się stworzyć coś interesującego bez stosowania skomplikowanych motywów. I wyszło im bardzo dobrze.

Volkswagen Tera od wewnątrz

W kabinie tego modelu można dostrzec dobrze znane „klocki” z innych modeli Volkswagena. Jest tu jednak prościej, co akurat nie przeszkadza. Dla niektórych może być to wręcz zaleta, co wiąże się z wyższym poziomem ergonomii.

Zegary mają cyfrową formę i można je personalizować. Motywy są dokładnie takie same, jak Polo. Przed nimi zagościła kierownica z grubym wieńcem i fizycznymi przyciskami na obu ramionach (znacznie lepszymi, niż dotykowe).

Volkswagen Tera – wnętrze

Na szczycie konsoli centralnej zamontowano dotykowy ekran multimedialny, którego gabaryty nie zwiastują największego zaawansowania. To z pewnością prostszy instrument od tego stosowanego choćby w Passacie. Jego interfejs też jest nieco inny.

Co ważne, producent zachował niezależny panel klimatyzacji. Co prawda jest dotykowy, ale i tak jego obsługa jest łatwiejsza, niż za pośrednictwem ekranu. Do tego dochodzą pojemne kieszenie, duże schowki i garść praktycznych rozwiązań.

Pozory mylą

Design rzeczywiście sugeruje pokrewieństwo z sub-kompaktowym i kompaktowym modelem tego producenta. To jednak pozory, ponieważ Volkswagen Tera jest znacznie mniejszą konstrukcją. Uplasuje się w gamie choćby pod T-Crossem.

Można więc założyć, iż będzie reprezentował segment A, co oznacza najmniejsze crossovery na rynku. W tej klasie jest tak naprawdę niewielka liczba modeli, choć z czasem może się to zmienić, bo kierowcy stają się ponownie pragmatyczni – przynajmniej w pewnym zakresie.

Volkswagen Tera – tył

Wydaje się, iż najpoważniejszym rywalem tego auta może być Toyota Aygo X. To najmniejszy model japońskiej marki, który można dostać w naszym kraju. Pod względem gabarytów plasuje się choćby pod Yarisem.

To też pozwala przypuszczać, iż nowy crossover Volkswagena będzie przystępny cenowo. Wiele zależeć będzie jednak od konkretnych rynków, na których zostanie zaoferowany. Czy Polska jest wśród nich?

Volkswagen Tera nie dla wszystkich

Gdyby ten model pojawił się w naszym kraju i kosztował około 70 tysięcy złotych, to gwałtownie zyskałby na popularności. Niestety, szanse są raczej niewielkie, choć Niemcy jeszcze nic nie powiedzieli na jego temat. Można więc mieć odrobinę nadziei.

Volkswagen Tera będzie oferowany w Brazylii – co do tego nie mamy żadnych wątpliwości. Biorąc pod uwagę specyfikę tamtejszego regionu, można podejrzewać, iż auto jest przystosowane do innych norm – zarówno emisji, jak i bezpieczeństwa.

Gdyby mały Volkswagen miał być zaoferowany w Europie, musiałby zyskać bogatsze wyposażenie seryjne (większą liczbę asystentów jazdy) i kilka innych rozwiązań. To z pewnością wpłynęłoby na jego cenę.

Trzeba także liczyć się z innymi napędami. W Ameryce Południowej nie ma tak dużego nacisku na „ekologię”, dlatego producenci bez wahania stosują konwencjonalne silniki bez elektrycznego wsparcia. U nas za chwilę będzie to niemożliwe.

Idź do oryginalnego materiału