Niecałe trzy dychy za skuter wyposażony pod korek, z silnikiem 350 cm3. Fakt, jest z Chin, ale w najmniejszym stopniu nie odbiera mu to niczego. Co więcej – Voge SR4 Max to sprzęt, który rządzi w mieście.
Ten film nagrałem telefonem z Chin, stojącym na chińskim statywie. Mikrofony pochodzą wprawdzie z Australii, ale wciąż nie mogę pojąć, czemu tak bardzo nie ufamy chińskim produktom. Przecież są wszędzie – w naszych kieszeniach, kuchniach, od pewnego czasu także… w naszych garażach.
Made in China, by BMW… tak jakby
Voge to marka premium chińskiego giganta Loncin, który od lat robi silniki i całe pojazdy dla BMW – w tym dobrze znane skutery C 400 X i C 400 GT. SR4 Max to taki brat przyrodni BMW C 400 GT. Nie klon, czy bliźniak. Wygląda podobnie, jeździ podobnie, ale kosztuje wyraźnie mniej niż jego germański krewniak.
I zanim ktoś zacznie protestować: „no ale BMW lepsze!”, przypomnę tylko, iż Voge był projektowany od początku jako bardziej dostępna alternatywa. To jakby mieć Audi A6 i Skodę Superb. Obie zrobią robotę, tylko pytanie – jak grubego portfela potrzebujesz?
Jazda próbna? SR4 Max daje po garach
Jeżdżę nim już kilka tygodni, w zeszłym roku też go miałem, ale teraz to wersja „Max” – czyli praktycznie wszystko, co dało się upchnąć do skutera, tu już jest. Grzane manetki, grzana kanapa, duży kolorowy wyświetlacz z opcją parowania ze telefonem, elektrycznie regulowana szyba (i to płynnie!), doświetlanie zakrętów, a nawet… kamera!
Tak. Kamera. Przednia. Z miejscem na kartę pamięci. Wciśnij przycisk i nagrywasz. Masz rejestrator, masz materiał na Insta. Czemu żaden Japończyk czy Włoch na to nie wpadł? Nie wiem. Ale tu jest – działa i robi robotę.
Podzespoły z wyższej półki, a nie z Aliexpressu
Hamulce? J. Juan, czyli hiszpańska firma przejęta przez Brembo. Zawieszenie? KYB. Opony? Pirelli Angel Scooter. Plastiki? Miłe w dotyku. Manetki? Z logo Voge wytłoczonym z klasą. Widać, iż to nie tylko „chiński skuter”, ale maszyna stworzona z myślą o europejskim kliencie, który chce, żeby to wyglądało i działało.
Front przypomina trochę Kawasaki Versysa. Ale spokojnie – nie jest to kopia, bardziej inspiracja. Ten skuter to takie „Greatest Hits” – składanka największych hitów – wszystko, co już lubimy, w jednej, świeżej aranżacji.
Czy tu się coś psuje? No dobra, jest jedna rzecz…
Pod kanapą jest schowek. Ale raczej na mandarynki, nie na pełnowymiarowy kask integralny. Z trudem mogę tam wcisnąć Schubertha J2, choć to jet. Ten, kto twierdzi, iż wchodzą tam dwa kaski, albo kłamia, albo ma głowę wielkości piłki tenisowej. Mamy na szczęście haczyk na torbę z zakupami – mały detal, ale w mieście bardzo przydatny. Torba z Biedronki tam się zmieści, ale tylko ta mała.
Jak jeździ SR4 Max? Komfortowo. Zaskakująco dobrze.
Pozycja za kierownicą – wygodna. Można choćby trochę wyciągnąć nogi do przodu – nie jak w Burgmanie, ale komfortowo. Kanapa z początku wydaje się twarda, ale po chwili okazuje się sprężysta i dopasowuje się do ciała. Pasażer też się nie skarżył – no, może trochę brakowało oparcia, ale centralny kufer powinien załatwić sprawę.
Voge SR4 Max prowadzi się świetnie. Nie wali się w zakręty, jest zwinny, dobrze hamuje, ma CVT które naprawdę chce żyć i reaguje szybko. Nie jest to przyspieszenie jak z litrowego nakeda, ale do miasta – idealne.
Pojemność silnika to wprawdzie skromne 350 cmł, moc zaledwie 34 konie, a moment 35 Nm. Przy wadze 214 kg wydaje się to niewiele, ale w mieście skuter jest zaskakująco żwawy. Na obwodnicy Warszawy – jeszcze daje radę. Autostrada? Hm… 140 km/h to już jego granica. Da się, ale to już nie jest komfortowa prędkość. Zwłaszcza z pasażerem lub bagażem.
Voge SR4 Max – cena
Cena katalogowa: 28 900 zł. Za niecałe trzy dychy dostajesz maszynę, która wygląda świetnie, ma full wyposażenie i nie zawstydza w towarzystwie. A do tego – pali niewiele, nie brudzi butów, nie wymaga zmiany biegów, i… można w garniturze pojechać do pracy bez przypału.
Nie musisz się wstydzić skutera. Serio.
Nie rozumiem dlaczego niektórzy motocykliści tak alergicznie reagują na skutery. Że niby niegodne. Że tylko dla dostawców jedzenia. Bzdura. Skuter to wygodne narzędzie do miasta. Motocykl? Frajda na weekend. Ale w korkach SR4 Max to król. I to jeszcze taki, który nie zdziera z ciebie ostatniego grosza.
Nie jeździłeś? Spróbuj. Serio. Weź go na jazdę próbną, przejedź się cały dzień – wrócisz z uśmiechem na ustach i być może z nową wizją miejskiego życia. Ja jadę dalej. Ty też spróbuj.