Entuzjaści motoryzacji już dziś tęsknią za takimi silnikami. Niestety, ale wydaje się, iż ich koniec został przesądzony. Przepisy i normy unijne to jedno. Ale kierowców, którzy docenią i zwrócą uwagę na walory takiej a nie innej jednostki napędowej też jest coraz mniej. A szkoda, bo ostatnie BMW z sześciocylindrowym silnikiem bez turbosprężarki i z manualną skrzynią to prawdziwa radość z jazdy.
Ostatnie takie BMW bez turbosprężarki
BMW Serii 3 generacji E90 weszło do produkcji w 2004 roku i nie miało zbyt łatwych początków. Przede wszystkim niemiecki producent już wtedy zaczął powoli odchodzić od jakości konstrukcji i wnętrza. Problemy dotykały szczególnie egzemplarzy z pierwszych lat produkcji. Wnętrze zaczynało skrzypieć, elementy nie pasowały do siebie, a jazda była głośna i nieprzyjemna.
Ale umówmy się – generacja E90 miała bardzo wysoko postawioną poprzeczkę przez swojego poprzednika E46. Ostatecznie niemieckiej firmie udało się wyeliminować większość problemów z pierwszych lat produkcji. A dziś patrzymy na E90 już nieco bardziej przychylnym okiem. Ma wszystko, co powinna mieć klasyczna beemka. To w miarę subtelny, lekki i zwinny samochód. Ponadto, wciąż dostępny był z sześciocylindrowymi silnikami, manualną skrzynią czy napędem na tylną oś. Wtedy wydawało się jeszcze, iż jest to normą. Dziś to „zaszczyt” spotkać taki samochód.
Dziś możemy zapomnieć o sześciocylindrowych silnikach bez turbosprężarki. Z manualną skrzynią dostępne jest już tylko BMW M3. Na szczęście wciąż możemy szukać szczęścia na rynku aut używanych. A tam znajdziemy niesamowity egzemplarz 330i E90 z 2010 roku. Co więcej, jedyny holenderski właściciel tego samochodu przez cały ten czas przejechał nim zaledwie 75 kilometrów.
Wyposażenie typowo niemieckie
Nie jest to idealny egzemplarz, choć nie z powodu jego stanu, do którego faktycznie nie można się przyczepić. To ostatnia wersja przed liftingiem, bez pakietu M. Ponadto, samochód miał hydrauliczne wspomaganie kierownicy, które lubiło się psuć. Ale umówmy się, jeżeli kupujemy prawie 15-letni samochód z przebiegiem 75 km, to nie ma co wybrzydzać.
We wnętrzu znajdziemy bardzo kilka wyposażenia dodatkowego. Lista jest krótka i obejmuje czerwony lakier, halogeny, czy duża nawigacja. Ale to może być akurat jego zaletą. Dziś musimy mieć w samochodzie wszystkiego pełno, pełno rozpraszaczy, asystentów i innych funkcji. Tu jest kierownica, skrzynia i silnik. No i napęd na tylną oś.
Znany dealer podobnych specjalności Leitner oferuje samochód za dość konkretną sumę 37 500 euro. To aż 160 000 złotych. To naprawdę spora suma, ale z drugiej strony mówimy o prawdziwym białym kruku. Ciężko będzie znaleźć drugi taki egzemplarz z tak niskim przebiegiem.