Ten biżuteryjny SUV ma pod maską diesla. Pali 6 litrów

2 dni temu

Klasa premium bezsprzecznie kojarzy się z niemieckimi modelami. Nieco mniej popularną alternatywę stanowią japońskie i szwedzkie pojazdy. W tym gronie znajduje się także francuska marka, która ma najkrótszy staż rynkowy, co oznacza konieczność budowania wizerunku. Jej dużą zaletą jest świeżość, której brakuje wspomnianej konkurencji. I ten biżuteryjny SUV jest tego znakomitym przykładem. Może być bardzo dobrym wyborem, choćby na tle najlepszych w swojej klasie.

Biżuteryjny SUV z Francji

Przed Państwem DS 7, którego najnowsze wydanie stanowi rozwinięcie dobrze znanej koncepcji. To prawdziwie biżuteryjny SUV – gabarytowo znajdujący się na granicy kompaktów i segmentu D. Jego rywalami mogą być takie tuzy, jak BMW X1, Volvo XC60 czy Peugeot 3008. Celowo wspomniałem o samochodach z różnych klas. Potencjalny target tego auta jest bowiem naprawdę duży.

Lifting francuskiego samochodu został przeprowadzony wiele miesięcy temu. I tu należy dodać, iż produkcja „Siódemki” zaczęła się w 2017 roku. Wspomniana kuracja odmładzająca zmieniła pewne elementy, ale tożsamość stylistyczna pozostała praktycznie taka sama.

DS 7 BlueHDi – tył

Pierwszą istotną modyfikacją są wypełnienia przednich reflektorów. I tu jest powód do kręcenia nosem. Pierwotnie stosowano światła LED z obracanymi kryształami, które dawały naprawdę niezwykły pokaz. Nikt wcześniej ani później nie zrobił czegoś równie eleganckiego w tym zakresie.

Francuski producent zdecydował, iż po kuracji odmładzającej nie będzie tego widowiskowego rozwiązania. Zamiast tego mamy do dyspozycji inne światła diodowe – bardziej wydajne, ale już nie tak piękne. Coś za coś.

DS 7 BlueHDi – profil

Nowy DS 7 łatwo poznać po LED-ach do jazdy dziennej, które przybrały formę rogów skierowanych w dół. Wyglądają naprawdę dobrze. Sąsiaduje z nimi duży grill o wyrazistej fakturze – jak przystało na model klasy premium. Zmiany z tyłu są skromne i ograniczają się do nieco ciemniejszych wstawek.

Prezentowany egzemplarz to wersja o nazwie Edition France. Co ją wyróżnia? Przede wszystkim dyskretne detale, wśród których znajdują się złote okleiny pod dolną krawędzią bocznych szyb, oznaczenie na masce, złota „siódemka” na klapie bagażnika oraz dedykowane felgi aluminiowe.

DS 7 Edition France – wnętrze

W kabinie utrzymano ciemną tonację, którą przełamano złotymi haftami. Oprócz klasycznej skóry, znajdziemy tu powszechnie zastosowany zamsz. Poczucie jakości jest naprawdę wysokie. Zarówno materiały, jak i spasowanie stoją na topowym poziomie. Pod tym względem to bezapelacyjnie klasa premium.

Biżuteryjny SUV musi wyróżniać się także ciekawymi akcentami. I tu trzeba wspomnieć o zaskakującym braku. Nad centralnie umieszczonym starterem nie ma obracanego zegarka, który był charakterystycznym rozwiązaniem w tym modelu. Trudno stwierdzić dlaczego z niego zrezygnowano. Można za to liczyć na ładne dysze nawiewu, szlachetnie wyglądające przyciski na konsoli środkowej czy aluminiowe klamki.

Świetnie prezentuje się kierownica, która ma wieniec o wzorowej grubości. Na jej ramionach osadzono fizyczne przyciski i rolki. Dzięki nim obsługa jest naprawdę bardzo łatwa i przyjemna. Dobrze, iż producent nie zastosował dotykowych odpowiedników.

DS 7 BlueHDi – wnętrze

Przed „kółkiem” wkomponowano cyfrowe zegary. Jak można się domyślać, mają sporą liczbę motywów, które podlegają personalizacji. Wiem, iż nie jest to auto dla konserwatywnych fanów motoryzacji, ale wzór analogowych tarcz byłby dodatkowym atutem.

Na konsoli centralnej znajduje się duży ekran multimedialny zapewniający bezprzewodową łączność Apple CarPlay i Android Auto. To dobrze znany instrument, który można spotkać również w innych modelach koncernu Stellantis. Choć został zintegrowany z panelem klimatyzacji, jego obsługa nie należy do trudnych. Dobrze, iż uzupełniono go przyciskami funkcyjnymi i potencjometrem.

Projektanci tego modelu na szczęście nie zapomnieli o praktycznych rozwiązaniach. Wśród nich są pojemne kieszenie, gniazda USB, duże schowki, uchwyty na butelki czy choćby wnęka na telefon. Krótko mówiąc, nie ma problemu z rozmieszczeniem przedmiotów codziennego użytku.

DS 7 BlueHDi – kabina

Fotele są bardzo estetyczne. Dużym plusem siedzisk jest wysuwana końcówka, która zapewnia lepsze podparcie ud. Do tego dochodzi szeroki zakres regulacyjny, a także niezłe zagłówki. Dzięki tym elementom, biżuteryjny SUV z Francji zapewnia naprawdę wygodną jazdę.

A co z drugim rzędem? Tam także nie sposób narzekać na warunki podróżowania. Kanapa ma odpowiednie gabaryty i taki też kąt pochylenia oparcia. Dla pasażerów drugiego rzędu przewidziano dodatkowe gniazda i dysze nawiewu, Środkowe miejsce jest węższe, ale i tak da się na nim spędzić kilka godzin.

DS 7 BlueHDi – bagażnik

Choć auto ma charakter premium, pozostaje wszechstronnym SUV-em, czego kolejnym dowodem jest bagażnik. DS 7 oddaje do dyspozycji 555 litrów na wszelaki ekwipunek. Oprócz przyzwoitej pojemności, użytkownicy mogą skorzystać z dodatkowych wnęk przy obu burtach, gniazda ładowania, gumy mocującej i podwójnej podłogi.

Istotną rolę odgrywa także solidna półka, na której można położyć, w razie potrzeby, cięższe przedmioty. Otwór załadunkowy jest całkiem spory, ale próg załadunku osadzono stosunkowo wysoko. Po złożeniu drugiego rzędu, możliwości transportowe rosną do 1752 litrów.

Biżuteryjny SUV z dieslem

Pewnym zaskoczeniem może być jednostka napędowa. To najsłabsza, a przy tym najoszczędniejsza propozycja z gamy. I pozwolę sobie stwierdzić, iż stanowi jedną z najlepszych konstrukcji w całym koncernie. Pod maską znajduje się diesel BlueHDi o pojemności 1,5 litra.

Nie jest wspierany elektrycznością – choćby w najmniejszym stopniu. Jego potencjał to 130 koni mechanicznych i 300 niutonometrów. Nie są to ogromne wartości, biorąc pod uwagę gabaryty samochodu. I tu warto dodać, iż biżuteryjny SUV z Francji waży 1510 kilogramów.

DS 7 BlueHDi – przód

Za przenoszenie mocy na przednią oś odpowiada ośmiobiegowa przekładnia automatyczna. Osiągi nie imponują, ale kierowcy o spokojnym stylu jazdy powinni je zaakceptować. DS 7 w dieslu przyspiesza do setki w 10,9 sekundy i rozpędza się do 195 km/h.

Jak łatwo wywnioskować, najważniejszą zaletą tego zestawu napędowego jest oszczędność. Producent obiecuje 5,6 litra w cyklu mieszanym. Podczas spokojnej jazdy rzeczywiście można osiągnąć taki wynik. Diesel, to diesel – koniec, kropka.

Wrażenia z jazdy

Jakość premium musi być odczuwalna także podczas jazdy. I jest. Francuski, biżuteryjny SUV oferuje naprawdę komfortowe warunki. Po wejściu do kabiny dochodzi do pewnego odseparowania od świata zewnętrznego. To zasługa naprawdę skutecznego wyciszenia, które zapewnia optymalne warunki akustyczne choćby przy prędkościach autostradowych.

Układ kierowniczy jest precyzyjny. Nie ma najmniejszego problemu z wyczuciem położenia przednich kół. Z kolei zawieszenie bardzo dobrze pokonuje nierówności, bez względu na ich wielkość i rodzaj. Jednocześnie, nie pozwala na duże przechyły nadwozia. I za to należą się duże brawa, bo znaleziono złoty środek.

DS 7 BlueHDi – tył

DS 7 ma jednak spokojne usposobienie. To oznacza, iż moc ma tu drugorzędne znaczenie i choćby niewielki diesel wydaje się adekwatnym źródłem. Pracuje wystarczająco kulturalnie i tworzy zgrany duet z ośmiobiegowym, sprawnym automatem. Nie zapewni takiej dynamiki, jak hybryda plug-in o znacznie większym potencjale, ale większość użytkowników nie będzie miało z tym problemu.

Warte uwagi jest także działanie systemów wsparcia, które nie są przesadnie inwazyjne. To coraz większy problem we współczesnych autach. Mimo wszystko, przydałby się dedykowany przycisk aktywujący konfigurację użytkownika. Każdorazowa dezaktywacja rozwiązań narzucanych przez przepisy unijne bywa irytująca – bez względu na markę i model.

Ile kosztuje biżuteryjny SUV z Francji?

Czas zajrzeć do cennika. Najtańsza konfiguracja tego modelu kosztuje 199 000 złotych. I jest ona zintegrowana ze wspomnianym, 130-konnym dieslem oraz ośmiobiegowym automatem. Dopłata do Edition France wynosi 5100 złotych. I tyle właśnie trzeba zapłacić za testowaną sztukę.

DS 7 BlueHDi – front

Znacznie droższą propozycją jest hybryda PHEV. W wydaniu 225-konnym z przednim napędem kosztuje co najmniej 246 000 złotych. Za wersję 300-konną z układem 4×4 trzeba zapłacić 265 000 złotych. Na szczycie oferta znajduje się wariant 360-konny z topowym wyposażeniem Performance za 313 500 złotych.

DS 7 stanowi naprawdę dobrą alternatywę – zarówno dla konkurentów premium, jak bardziej popularnych modeli – choćby z tego samego koncernu. Korzysta z dobrze znanych technologii, a przy tym oferuje wyższą jakość wykonania i niebanalny styl.

Należy dodać, iż wersja z dieslem pasuje do charakteru auta. Nie jest przesadnie dynamiczna, ale za to stosunkowo tania i bardzo oszczędna. Wśród zwolenników takich aut mogą przecież znajdować się również pragmatycy.

Idź do oryginalnego materiału