Tak wygląda torowy Aston Martin Valkyrie AMR Pro

profiauto.pl 3 lat temu

Są torowe superauta i jest Aston Martin Valkyrie AMR Pro, nad którym prace trwały ponad 3 lata. Sportowa maszyna do wykręcania kosmicznych czasów bazuje na porzuconych planach wyścigowej wersji Valkyrie Le Mans Hypercar. Ma 1000 KM i osiągi na poziomie bolidów Formuły 1.

Po tym jak wyciekły zdjęcia sportowej odmiany Astona Martina Valkyrie, producentowi nie pozostało nic innego, jak wstępnie go zaprezentować. W wersji koncepcyjnej był hybrydą, w produkcyjnym wariancie za napęd odpowiada wyłącznie wolnossące 6,5-litrowe V12.

Zbudowany przez Coswortha silnik kręci się do 11 000 obr./min. i jest przedstawiany jako „arcydzieło wśród jednostek spalinowych”

Hiperauto przeszło gruntowną redukcję wagi

Oprócz rezygnacji z układu hybrydowego, który swoje ważył, postawiono na duże ilości lekkiego włókna węglowego. Z tego materiału wykonano nadwozie i elementy zawieszenia. Poza tym przednie i boczne szyby są z pleksiglasu.

Aston Martin Valkyrie AMR PRO wyróżnia się także ekstremalnym pakietem aerodynamicznym

W dużym stopniu wykorzystuje on przepływ powietrza pod przeprojektowanym podwoziem i nad skrzydłem z płetwą. Dzięki tym modyfikacjom, ogromnemu splitterowi i dyfuzorowi pojazd ma dwukrotnie większą siłę docisku od wersji drogowej i zapewnia kierowcy przeciążenie boczne rzędu 3G.

Jak szybki jest Aston Martin Valkyrie AMR PRO?

Tego producent nie mówi wprost. Wspomina jedynie o planach okrążenia 8,5-milowego toru Le Mans – Circuit de la Sarthe w czasie nie dłuższym niż 3 minuty i 20 sekund. Samochody wyścigowe klasy LMP1 są kilka szybsze.

Aston Martin Valkyrie AMR Pro powstanie w liczbie 40 egzemplarzy

Wszystkie z kierownicą po lewej stronie. Pierwsze dostawy do klientów zaplanowano na 4. kwartał 2021 roku. Ci, którym uda się kupić tę torową bestię z Gaydon (cena pozostaje póki co nieznana), mogą liczyć na specjalne szkolenie na najlepszych torach na świecie, kolację dla VIP-ów oraz wsparcie ze strony kierowców Astona Martina – Lance’a Strolla i Sebastiana Vettela.

Idź do oryginalnego materiału