Wybór wcale nie jest prosty, bo konkurencja jest mordercza. Czy postawić na rekordowo niskie spalanie, multimedia prosto z Doliny Krzemowej, czy może sportowe prowadzenie, które wywoła uśmiech na twarzy? W naszym zestawieniu znalazły się: Toyota Yaris Cross, Renault Captur, Ford Puma, Volkswagen T-Cross oraz Hyundai Kona.
1. Toyota Yaris Cross – mistrz oszczędzania
Ten model to rynkowy dominator w Polsce i po naszym teście doskonale wiemy dlaczego. Nowa Toyota Yaris Cross zyskała w końcu to, czego jej brakowało – mocniejszą hybrydę o mocy 130 KM.
Dzięki temu auto nie dostaje zadyszki, gdy wyjeżdżamy poza teren zabudowany. Jednak to w mieście Cross czuje się jak ryba w wodzie. To tutaj układ hybrydowy pokazuje swój geniusz.
W naszym teście, podczas spokojnej jazdy miejskiej, komputer pokładowy pokazał wynik na poziomie 3,6 litra na 100 km. To wynik, który deklasuje konkurencję i sprawia, iż wizyty na stacji benzynowej stają się rzadkością. Właśnie za to Polacy pokochali ten model. Jednak nie wszystko jest idealne.
Piętą achillesową modelu pozostaje niestety wyciszenie kabiny, chociaż jest lepiej niż w wersji przed liftem.
Wnętrze wciąż ma sporo twardych plastików, choć po liftingu jest lepiej, a nowe multimedia działają znacznie płynniej i są bardziej intuicyjne. To auto dla pragmatyków, którzy nienawidzą wydawać pieniędzy na paliwo.
2. Renault Captur – styl i Google na pokładzie
Francuzi doskonale wiedzą, jak zrobić auto, za którym ludzie będą się oglądać. Renault Captur po liftingu, szczególnie w testowanej przez nas wersji Esprit Alpine, wygląda nowocześnie i drapieżnie. Ale wygląd to nie wszystko. Pod maską testowaliśmy pełną hybrydę E-Tech o mocy 145 KM.
To skomplikowana inżynieryjnie konstrukcja ze skrzynią kłową, która działa specyficznie. Podczas jazdy miejskiej jest świetnie – auto często porusza się na prądzie, a spalanie oscyluje w granicach 5-6 litrów. Schody zaczynają się przy dynamicznej jeździe, gdzie skrzynia potrafi się "zagubić", a zużycie mocno wzrosnąć.
Największym plusem tego modelu jest jednak wnętrze, a konkretnie system multimedialny. OpenR Link oparty na Google Automotive to w tej klasie prawdziwy "game changer".
Zawieszenie jest całkiem komfortowe jak na ten segment, typowo francuskie, co w połączeniu z wygodnymi fotelami sprawia, iż Captur jest bardzo przyjemnym towarzyszem podróży.
3. Ford Puma – dla tych, którzy lubią prowadzić
Jeśli jazda samochodem to dla Ciebie coś więcej niż przemieszczanie się z punktu A do punktu B, to te wrażenia może dostarczyć ten model. Ford Puma po liftingu wyróżnia się w kategorii adekwatności jezdnych. Układ kierowniczy jest precyzyjny, daje świetne czucie drogi, a zawieszenie jest dość sztywne.
Testowaliśmy wersję z silnikiem 1.0 EcoBoost mHEV o mocy 155 KM i skrzynią Powershift. To bardzo dynamiczny zestaw, który daje sporo frajdy z jazdy. Warto jednak pamiętać, iż sportowy charakter ma swoją cenę – przy wyższych prędkościach autostradowych szumy powietrza są wyraźnie słyszalne, bo nie mamy tutaj tak topowego wyciszenia, jak w wyższych segmentach.
To, za co dodatkowo pokochaliśmy Pumę, to MegaBox. To genialny schowek pod podłogą bagażnika z korkiem odpływowym. Możesz tam wrzucić brudne buty po bieganiu, doniczkę z kwiatkiem czy mokre rzeczy z basenu, a potem po prostu spłukać to wodą. Genialne w swojej prostocie rozwiązanie, którego nie znajdziecie u konkurencji.
4. Volkswagen T-Cross – dojrzały, ale spragniony paliwa
Niemiecki przedstawiciel tego zestawienia, Volkswagen T-Cross, to auto, które wydaje się być o klasę wyżej pod względem przestronności i ergonomii. Hasło "mały z zewnątrz, duży w środku" pasuje tu idealnie.
Po ostatnim liftingu Volkswagen wziął sobie do serca krytykę klientów i znacznie poprawił jakość materiałów – deska rozdzielcza jest wreszcie miękka, a boczki drzwi przyjemniejsze w dotyku.
W naszym teście jeździliśmy wersją z silnikiem 1.5 TSI o mocy 150 KM. I tu pojawia się największy zgrzyt tego modelu – brak hybrydy. O ile dynamika jest świetna (kultura pracy silnika jest świetna), o tyle spalanie w mieście potrafi rozczarować.
Jeśli szukasz dynamiki w trasie, klasycznej, ergonomicznej obsługi (fizyczne pokrętła klimatyzacji!) i przesuwanej tylnej kanapy, T-Cross będzie solidnym wyborem. To auto bardzo dojrzałe, choć paliwożerne w korkach.
5. Hyundai Kona – futurysta wagi ciężkiej
Nowy Hyundai Kona urósł tak bardzo, iż ledwo mieści się w ramach segmentu B-SUV. Z długością przekraczającą 4,3 metra to niemal pełnoprawny kompakt.
Stylistyka "Robocopa" z charakterystyczną listwą LED "Seamless Horizon" ciągnącą się przez całą szerokość maski sprawia, iż na ulicy każdy się za nim ogląda. Wnętrze jest ogromne, a bagażnik o pojemności 466 litrów pozwala bez problemu spakować rodzinę na dłuższe wakacje.
Pod maską testowanego egzemplarza pracowała klasyczna hybryda 1.6 o mocy 141 KM. To układ nastawiony na relaks, a nie wyścigi. Spalanie? Tutaj Hyundai pozytywnie zaskakuje.
Kona to propozycja dla tych, którzy chcą auta wyróżniającego się z tłumu, a jednocześnie potrzebują przestrzeni, której zwykle brakuje w klasie B-SUV. To bardzo komfortowa i przemyślana konstrukcja.

59 minut temu








