Globalne notowania ropy wyraźnie drgnęły, choć fundamenty rynku zdają się wskazywać na utrzymanie dotychczasowego trendu. Czy krótkotrwałe odbicie może zmienić kierunek trendu. Jak gwałtownie zobaczą to kierowcy przy dystrybutorach?
fot. unsplash.comWzrost notowań po atakach na rosyjską infrastrukturę to tylko chwilowa korekta –
nadpodaż i rosnące zapasy wciąż determinują rynek. W ostatnim tygodniu ceny paliw
na polskich stacjach pozostawały stosunkowo stabilne. Benzyna 95 utrzymała
dotychczasowy poziom, natomiast olej napędowy podrożał o 6 groszy na litrze.
Jednocześnie globalne rynki odnotowały wyraźny wzrost cen ropy: w ciągu ostatnich
24 godzin notowania Brent wzrosły o około 0,5 USD za baryłkę i zbliżyły się do 63
dolarów, podczas gdy WTI utrzymuje się w okolicach 59-60 dolarów. Może to
sugerować chwilowe uspokojenie rynku, jednak pozorna stabilność nie znajduje
potwierdzenia w fundamentach.
Reakcja OPEC+ – kontrolowany bezruch
Podczas spotkania w dniach 30 listopada – 1 grudnia OPEC+ zdecydował o przedłużeniu
obowiązujących dobrowolnych cięć produkcji o 3,24 mln baryłek dziennie i pozostawieniu
poziomu wydobycia na cały pierwszy kwartał 2026 roku bez zmian. Jedyną korektą będzie
symboliczne zwiększenie limitów produkcji w grudniu 2025 roku. Kartel zatwierdził także tzw. historyczny mechanizm zdolności produkcyjnych, który w 2026 roku ponownie oceni
możliwości wydobywcze 19 państw członkowskich i od 2027 roku stanie się podstawą do
bardziej przewidywalnego podziału kwot. Dla Arabii Saudyjskiej to ustępstwo wobec
rosnących producentów, takich jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, i sposób na utrzymanie
stabilności wewnętrznej w obliczu nadchodzącej fali podaży spoza OPEC.
Rynek zareagował na tę decyzję umiarkowanym wzrostem cen, wzmocnionym dodatkowo
wydarzeniami geopolitycznymi, w tym ukraińskimi atakami dronowymi na rosyjską
infrastrukturę paliwową i niepewnością wokół sytuacji w Wenezueli. Podbiły one
krótkoterminowy sentyment, ale nie zmieniają głównej narracji: OPEC+ kupuje czas, nie
odwraca trendu.
Fundamenty rynku pozostają jednoznacznie prospadkowe
Według najnowszych danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej globalna nadpodaż
ropy zaczyna mieć strukturalny charakter. W 2025 roku ma ona wynieść około 1,9 mln baryłek dziennie, a w 2026 roku wzrośnie choćby do 4 mln baryłek dziennie. Wzrost dostaw spoza OPEC+ wyniesie odpowiednio 3,1 mln baryłek dziennie w 2025 roku i 2,5 mln baryłek dziennie w 2026 roku, głównie dzięki produkcji w USA, Brazylii i Gujanie. Zapasy globalne konsekwentnie rosną, pływające magazyny przekroczyły 1 miliard baryłek, a słabnący popyt w Chinach ogranicza możliwość dalszego absorbowania dodatkowego wolumenu ropy.
Prognozy analityków Reutersa wskazują, iż w 2026 roku średnia cena ropy Brent może
wynieść około 62 dolarów, a WTI – około 59 dolarów za baryłkę. Goldman Sachs sugeruje jeszcze niższe poziomy i możliwą równowagę rynkową dopiero w 2027 roku. Obecne odbicie cen, również to z ostatnich 24 godzin, stanowi raczej krótkoterminową reakcję na wzrost ryzyka geopolitycznego niż zwiastun trwałej zmiany trendu.
Konsekwencje dla polskich firm paliwochłonnych
W warunkach, w których krótkotrwałe skoki cen wywołane wydarzeniami geopolitycznymi
będą przeplatać się z długoterminową presją spadkową wynikającą ze strukturalnej nadpodaży, zakupy paliwa stają się obszarem wymagającym strategicznego planowania. Dla polskich firm, zwłaszcza transportowych, oznacza to konieczność przejścia od podejmowania decyzji ad hoc do bardziej złożonych strategii, takich jak rozkładanie zakupów w czasie, zabezpieczanie części wolumenów z wyprzedzeniem oraz wykorzystywanie instrumentów hedgingowych.
Era względnej stabilności cen paliw dobiegła końca. Rok 2026 zapowiada się jako okres podwyższonej zmienności, w którym przewagę zdobędą firmy aktywnie zarządzające ryzykiem cenowym i kursowym oraz dbające o przewidywalność przepływów finansowych.
Komentarz przygotował Marcin Wawrzkiewicz, Country Manager Malcom Finance w
Polsce

1 tydzień temu














