"Frankfurter Allgemeine Zeitung" ocenia: "W przeciwieństwie do tego, co się bezustannie sugeruje, europejskie koncerny motoryzacyjne zainwestowały w ostatnich latach setki miliardów euro w rozwój samochodów elektrycznych. (...) Pomimo tych wysiłków udział nowo zarejestrowanych samochodów zasilanych tylko z baterii wyniósł w Niemczech w sierpniu zaledwie 19 procent. (...) Sama oferta samochodów elektrycznych nie zapewni jednak transformacji ich napędu. Inne jej warunki nie leżą jednak w zakresie odpowiedzialności branży motoryzacyjnej. (...) Dlatego przemysł samochodowy obawia się, iż ta transformacja w Europie może zakończyć się fiaskiem, a reszta świata będzie przez cały czas korzystać z silników spalinowych dostarczanych przez Chiny. W sumie nie chodzi tu o heroiczne cele zapisane na papierze, tylko o konkretne rezultaty. A tych przemysł motoryzacyjny nie może osiągnąć w pojedynkę".
"Stuttgarter Zeitung" analizuje: "Na targach motoryzacyjnych IAA niemieccy producenci prezentują doskonałe technicznie, wysoce wydajne i atrakcyjne wizualnie samochody elektryczne. Od przyszłego roku niektórzy z nich wprowadzą na rynek również przystępne cenowo modele podstawowe. Z drugiej strony, w tym samym czasie, producenci samochodów zachowują się niczym matka, która stale zachwala swemu dziecku zdrowe jabłko, ale jednocześnie otwiera przed nim szufladę z kolorowymi cukierkami. Reklamy firm, które oprócz samochodów elektrycznych zachwalają nowe, ośmiocylindrowe auta o dużej mocy, są wskutek tego nieuchronnie sprzeczne same z sobą. Ich deklaracje na temat ochrony klimatu brzmią wtedy mało przekonująco, a klienci nie potrafią rozpoznać kierunku, w którym one zmierzają. Zaskakujące jest również to, dlaczego tak rzadko porusza się w nich zalety samochodów elektrycznych, które zużywają energię znacznie efektywniej od spalinowych, są od nich o wiele cichsze i nie emitują spalin, co powinno być ważnym argumentem w miastach dotkniętych problemem zanieczyszczonego powietrza".
"Saarbruecker Zeitung" zaznacza: "W erze autokracji na Zachodzie i Wschodzie zasady polityki regulacyjnej i tak nie mają już zastosowania. Dlatego też rząd Niemiec stanie po stronie przemysłu motoryzacyjnego. Berlin będzie prawdopodobnie naciskał w Brukseli na zmianę limitów emisji CO2, które dla niemieckiego przemysłu są przez cały czas zbyt ambitne. Podczas październikowego szczytu motoryzacyjnego kanclerz Merz prawdopodobnie obieca tej branży również korzyści finansowe. Ważniejsze byłoby jednak zapewnienie większej liczby szybkich stacji ładowania samochodów elektrycznych na każdym rogu ulicy, mniej biurokracji i ogólnie niższych kosztów energii".
"Ludwigsburger Kreiszeitung" zauważa: "Było to balsamem na zranione dusze szefów koncernów motoryzacyjnych. Na początku targów motoryzacyjnych IAA kanclerz Friedrich Merz potwierdził dążenie Niemiec do utrzymania pozycji czołowego ośrodka w branży samochodowej. Aby nie pozostało to tylko pobożnym życzeniem, potrzeba jednak czegoś więcej niż optymistycznych słów i poklepywania sie po plecach. Kryzys branży motoryzacyjnej jest już od dawna gorzką i codzienną rzeczywistością dla producentów i dostawców. Chińscy producenci od lat skutecznie konkurują z Europą, podczas gdy niemieckie koncerny tracą znaczne udziały na najważniejszych rynkach. Tym ważniejsze będzie, aby w Niemczech nie skupiać się wyłącznie na kwestii silników spalinowych, ale zadbać o warunki sprzyjające przemysłowi i inwestycjom. Przejście z napędów opartych na paliwach kopalnych na napędy zrównoważone jest nieuniknione. Będzie jednak skuteczne tylko wtedy, gdy nie zagrozi dobrobytowi społecznemu i zatrudnieniu, a decyzje polityczne będą zgodne z rzeczywistością gospodarczą".
Zdanie "Die Glocke" z Oelde: "Silne marki i dobre modele samochodów nie wystarczą, aby utrzymać konkurencyjność. Należy poprawić warunki działania branży motoryzacyjnej, które są w tej chwili uważane za fatalne. Jako przykłady można wymienić drogą energię, nadmierną biurokrację i wysokie podatki. Chociaż przyszłość należy do elektromobilności, należy zachować otwartość technologiczną. To zadanie dla polityki i polityków. Okaże się, czy kanclerz Friedrich Merz dotrzyma swojej obietnicy, iż jego rząd będzie wspierał przemysł motoryzacyjny, czy też pozostanie to tylko pustymi słowami. Faktem jest, iż nikt nie chce upadku tej kluczowej branży".