RAV4 ma tylu moich sąsiadów, iż i ja ją przetestowałem. Wersja PHEV zaskoczyła mnie wielokrotnie

4 godzin temu
Uwielbiam duże SUV-y. Za komfort, za wysoką pozycję za kółkiem, za moc silnika. I wiem, iż trudno nimi zaparkować i dużo palą. Ale są wyjątki i do nich właśnie zalicza się Toyota RAV4 PHEV w wersji GR Sport. Dlaczego?


Zanim jeszcze umówiłem test tego auta, widziałem, iż wielu moich sąsiadów ma właśnie ten model i dokładnie w podobnej konfiguracji z pakietem GR Sport.

Nic dziwnego, w sumie tylko w ubiegłym roku Toyota sprzedała w Polsce 8461 RAV-ek. Dlatego to nie zmowa sąsiedzka, tylko po prostu duża popularność RAV4 sprawiła, iż codziennie na "ośce" widziałem ich dosłownie dziesiątki.

Jak prezentuje się Toyota RAV4 PHEV GR Sport?


Nad wyglądem nadwozia nie będę się rozwodził, bo generalnie design to kompromis pomiędzy użytkowością a elegancją. Dlatego mamy dość agresywny pas przedni z wysoką maskownicą chłodnicy, fajnie wyglądające, zwężone lampy LED, które bardzo dobrze doświetlają drogę i 19-calowe felgi z ładnym wzorem (moim zdaniem jednak auto lepiej by wyglądało na większym kole).

Pakiet GR Sport to nic innego jak głównie zestaw dodatków stylistycznych, tj. grafitowe osłony przedniego i tylnego zderzaka czy tylny dyfuzor w kolorze fortepianowej czerni, chociaż Toyota zaznacza, iż w tym modelu są np. sztywniejsze sprężyny. Ja tego nie czułem, ale też nie uważam, żeby taki kolos potrzebował "usztywnienia" podczas jazdy, bo prowadzi się go naprawdę bardzo dobrze – nie buja nim na boki przy pokonywaniu zakrętów czy też do przodu i do tyłu podczas hamowania, a podwozie solidnie wytłumia wszelkie nierówności.

Wracając jeszcze do wyglądu, to nadwozie nie ma wielu przetłoczeń, bryła pojazdu jest dość prosta, a nad kołami pojawiły się plastiki. Ponadto są duże lusterka, a auto ma spory, bo 19,5-centymetrowy prześwit oraz naprawdę pakowny bagażnik o pojemności 520 litrów (kilkadziesiąt litrów mniej, niż w wersji bez PHEV). Ale i tak zapakujecie do niego spokojnie walizki całej pięcioosobowej rodziny.

Wnętrze Toyoty RAV4


Przechodząc do środka kabiny, to miejsca tam jest również mnóstwo. Nie ma się co dziwić, bo samochód ten ma 4,6 metra długości i 2,69 metra rozstawu osi. W środku można się więc... ganiać. Ale jeżeli chodzi o udogodnienia, to poza podłokietnikiem, kieszeniami w drzwiach, kratkami nawiewów i dwoma złączami USB-C to nie ma tutaj szału. Szkoda, bo aż prosi się choćby o dodatkową strefę klimatyzacji.

Z kolei z przodu jest nowocześniej niż w poprzedniej wersji RAV4. Mamy więc nowe multimedia: 10,5-calowy kolorowy ekran dotykowy o wysokiej rozdzielczości komputera głównego, z płynnie działającym i przejrzystym systemem, 12,3-calowy wyświetlacz cyfrowych zegarów i bezprzewodowy Apple CarPlay. Niestety Android Auto przez cały czas tylko po kablu.

A do tego mnóstwo fizycznych przycisków oraz (uwaga, uwaga) przełączników! Tak, np. do ustawienia podgrzewania fotela mamy klasyczny przełącznik. Jedni powiedzą, iż staroć i badziew, a ja na to: fajny, oldschoolowy akcent.

Ponadto duża klasyczna dźwignia selektora kierunku jazdy, pokrętło do trybów jazdy (normal, eko, sport), przyciski do przełączania się między trybami elektrycznym, hybrydowym i spalinowym, pokrętła do ustawiania klimatyzacji, półka z ładowarką indukcyjną, mnóstwo pojemnych schowków, wygodne podłokietniki oraz komfortowe, jak wspomniałem – podgrzewane, skórzane fotele.

Jak jeździ Toyota RAV4 PHEV GR Sport?


Już poprzednie wersje zawiesiły wysoko poprzeczkę. W przypadku nowej wersji PHEV byłem zaskoczony, iż jeździło się nią tak... "lekko" – kompletnie nie było czuć, iż to tak ciężkie, wielkie auto (RAV4 Plug-in Hybrid waży ponad 1,9 t, o 115 kg więcej niż RAV4 Hybrid).

Przyspieszenie to też ogromne zaskoczenie, ale jak spojrzy się na broszurkę, to w sumie nie ma co się dziwić: wersja PHEV GR SPORT została wyposażona w 4-cylindrowy, 2,5-litrowy, oczywiście wolnossący silnik połączony z jednostką elektryczną, które razem dają łączną moc systemową 306 KM i inteligentny napęd na wszystkie koła AWD-i. Od 0 do 100 km/h samochód przyspiesza w... 6 sekund i może pokonać choćby 75 km na samym prądzie (dostępną mamy baterię o pojemności 14 kWh netto).

Co do tego ostatniego, to widziałem testy, gdzie RAV-ka przejechała choćby 106 km bez zużycia ani kropli paliwa. U mnie w zimowych warunkach było to przyzwoite 60 km. A co, jak wykorzystamy cały prąd?

RAV4 PHEV GR Sport na pokładzie ma ładowarkę 6,6 kW – może nie jest to demon predkości jeżeli chodzi o ładowanie, ale w około 3 godz. uzupełnimy choćby 100 proc. zużytego prądu. A jeżeli nie chcemy się ładować, to spokojnie przejedziemy kilkaset kilometrów na benzynie. W mieście w korkach RAV-ka paliła mi 5 litrów na 100 km, a w trasie przy prędkościach 120-140 km/h nieco ponad 7 litrów. Taki kolos!

Do tego na ogromny plus zasługuje praca układu e-CVT, bo auto nie szarpie podczas przyspieszania, choćby jak rozładujemy baterię i włącza się silnik spalinowy. Jedyne co może przeszkadzać, to charakterystyczna dla tego układu jednostajna praca silnika, choćby jak przyciskamy gaz do dechy.


Warto jeszcze wspomnieć, iż Toyota RAV4 Plug-in Hybrid GR SPORT została wyposażona w zaawansowane systemy bezpieczeństwa Toyota T-Mate, takie jak system ostrzegania o ruchu poprzecznym z tyłu pojazdu z funkcją automatycznego hamowania (RCTAB), układ detekcji przeszkód (ICS) i system przypominający o sprawdzeniu tylnych foteli przed opuszczeniem pojazdu (RSRS).

A także inne, standardowe jak monitoring pasa ruchu, półautonomiczny system jazdy, adaptacyjny tempomat, kontrolę martwego pola czy system sczytywania znaków drogowych.

Ile taka RAV-ka kosztuje?


Wejściowa cena Toyoty RAV4 PHEV wynosi 219 200 zł, a jak chcielibyście kupić wersję, którą ja testowałem, to jej koszt startuje od 270 tysięcy złotych. To dość sporo, ale zawsze możecie załapać się na "promki" Toyoty, a te są całkiem często plus macie ogromne, bardzo ekonomiczne, świetnie jeżdżące auto z sensownym zasięgiem na samym prądzie.

Idź do oryginalnego materiału