Postanowiłem wrócić do tradycji notek drogowych, bo się przestraszyłem, iż niektórzy na serio wierzą, iż w zeszłym tygodniu rozpoczęła się budowa południowej obwodnicy Warszawy – bo minister ceremonialnie nacisnął guzik.
Budowa trwa już od maja, o czym warszawscy kierowcy powinni wiedzieć, bo już odczuwamy w związku z tym uciążliwości na skrzyżowaniu KEN i Płaskowickiej. Uciążliwości będzie przybywać aż do finału zapowiadanego na sierpień 2020 (w co nie wierzę – już są pierwsze opóźnienia).
Poza pozowaniem do zdjęć, obecny minister nie ma większej zasługi w budowie tej akurat drogi. W ogóle zdziałał na razie niewiele, głównie podpisywał umowy zgodnie z przetargami rozpisanymi przez poprzedni rząd.
To jest dla mnie zresztą najbardziej niesamowite w wyborach PiS, iż przed wyborami robili wrażenie szczerze przekonanych, iż Platforma drogi buduje źle, drogo (podobno choćby „najdrożej w Europie”), a tak w ogóle, to wcale ich nie buduje („gdzie ta sieć!”, etc.). A po wyborach natychmiast o tym zapomnieli i kontynuacja tego samego, co robiła Platforma jest już dla nich OK.
Skąd to się wzięło? Winne są tutaj w dużym stopniu te same media, które dziś lamentują, iż PiSowi rośnie i dziwują się, czemuż ach czemuż.
Na początek – kilka danych (oj dana dana). W eksplotacji jest 3250 kilometrów autostrad i ekspresówek, w budowie jest 1200 (z tego ok. 200 ruszyło już za „dobrej zmiany”).
Docelowa sieć ma mieć ok. 7500, więc można powiedzieć, iż półmetek jest już za nami. W przyszłym roku będzie można zrobić coś bezsensownego, o czym jednak marzę od dobrych 30 lat: zrobić pełne kółko samymi dobrymi drogami (prawdopodobnie pierwszym możliwym kółkiem będzie Łódź-Wrocław-Zielona Góra-Poznań, ale zaraz dojdą następne).
Gdy Platforma obejmowała władzę w 2007, autostrad i ekspresówek było 1010 i 420 w budowie. Gdy Komorowski został prezydentem w 2010 i zapowiadał „rozpoczęcie budowy 1000 km w ciągu 500 dni”, było 1500 km w eksploatacji i 770 km w budowie.
Prosta matematyka pokazuje, iż zapowiedź Komorowskiego spełniono z nawiązką. Platforma zastała Polskę wyboistą i zostawiła autostradowo-ekspresową.
A jednak Komorowski spotkał się wtedy z powszechnym szyderstwem, także ze strony mediów mu (teoretycznie) sprzyjających, które teraz tak lamentują. Dlaczego?
Media w kapitalizmie są skazane na dwulicowość. Uwielbiają sadzić frazesy o etosach, misjach, patrzeniu władzy na ręce, ale jednocześnie mówią „jesteśmy biznesem jak każdy inny, musimy zarabiać”.
W teoretycznej, wyidealizowanej sytuacji te dwa cele nie powinny się wykluczać i czytelnicy powinni doceniać jakościową informację. W praktyce się oczywiście wykluczają, bo lepiej się sprzeda tandetna sensacja.
Przez osiem ostatnich lat Polcy i Polaki byli więc bombardowani przekazem fałszywym, ale klikalno/słuchalno/sprzedawalnym. Że dróg się nie buduje, a poza tym buduje się źle i za drogo.
Dziennikarze telewizyjni pokazywali szczeliny dylatacyjne na dowód iż „nowa trasa już ma dziury”. Dziennikarze radiowi mówili zaskoczonemu ministrowi, iż te autostrady budowane na Euro 2012 trzeba było potem zamykać. Tygodniki opinii robiły sobie z tego mitu okładkowe materiały.
Ten mechanizm doskonale wykorzystała pewna firma konsultingowa do swojego marketingu kontentowego. Podrzucała mediom śmierdziuchy tego typu – wyglądające na pierwszy rzut oka jako efekt samodzielnej pracy dziennikarza – ale opatrzone komentarzem kogoś, kto udawał eksperta poproszonego o komentarz.
Na forum Skyscrapercity choćby na serio się zastanawiano, dlaczego zawsze zapraszany jest akurat ten ekspert, jakby innych nie było. A tymczasem po prostu całym sensem tego materiału było to, żeby pojawił się przy nim ciąg znaków: „ocenia Iks Iksiński, ekspert zespołu doradców igrekowskich IGREK”.
Kto zna tę tematykę, ten wie, co się tu kryje pod X i Y. Kto nie zna, temu i tak to nic nie powie.
Obiektywnie więc wygląda to tak, iż większość sieci autostrad i ekspresówek w Polsce wybudowała Platforma. To z kolei w większości zasługa ministra Grabarczyka. Którego media – wcale nie te pisowskie, właśnie te niby-platformiane! – wykreowały na nieudacznika. I nie stała za tym polityka, tylko chciwość jednych i marketing kontentowy drugich.
Mamy to, na co ciężko zapracowaliśmy przez te 8 lat.