Porwanie Eweliny Bałdygi. Po 20 latach wciąż nie wiadomo co się z nią stało

1 rok temu
Prawie 20 lat temu, w maju 2005 roku, na ul. Domaniewskiej w Warszawie doszło do zuchwałego porwania. Niespełna dwudziestoletnia Ewelina Bałdyga wsiadała do zaparkowanego przed swoją uczelnią samochodu, kiedy ze stojącej nieopodal furgonetki wyszedł postawny mężczyzna, wciągnął ją do środka i odjechał. Cała akcja trwała zaledwie kilka sekund i odbyła się w biały dzień, w zasięgu kamer monitoringu.



Ewelina była córką zamożnego biznesmena z branży mięsnej. Kilka dni po porwaniu ojciec dziewczyny odebrał telefon z żądaniem niebotycznie wysokiego okupu. Rodzina chciała pójść na rękę porywaczom i była w stanie zrobić wszystko, żeby odzyskać córkę, mimo to nigdy nie udało im się przekazać okupu, a Eweliny nigdy nie udało się odnaleźć. Nigdy też nie odkryto żadnego dowodu, który mógłby świadczyć, iż dziewczyna została zamordowana.



Policja i organy ścigania badały wszystkie wątki, łącznie z podejrzeniem, iż porwanie zostało sfingowane przez samą Ewelinę, nigdy jednak nie udało się dojść do prawdy. Wydaje się, iż dziewczyna po prostu rozpłynęła się w powietrzu.



Dariusz Loranty, były policjant, jeden z najbardziej znanych negocjatorów w polskiej policji, który pracował przy ponad pięćdziesięciu porwaniach, w rozmowie z Karoliną Opolską tłumaczy, jak prowadzi się sprawy porwania, w jaki sposób negocjuje z porywaczami i dlaczego czasem, mimo bezbłędnej pracy policji i wzorowej współpracy z rodzinami, nie udaje się odzyskać ofiary porwania.

Idź do oryginalnego materiału