Polak nie wytrzymał z nowym McLarenem choćby do końca gwarancji. 750-konne super-premium okazało się mniej trwałe od Renault Laguny II

1 dzień temu

Samochody z segmentu super-premium to często marzenie wielu miłośników motoryzacji. Jednak historia jednego z Polaków przypomina, aby uważać, czego sobie życzymy. Mężczyzna spełnił w zeszłym roku zachciankę o jeździe McLarenem 750S Spider. Niestety auto zamiast frajdy dostarczyło głównie frustracji, bo okazało się mniej trwałe niż legendarna „królowa lawet”, czyli Renault Laguna II.

Jak przygoda z McLarenem 750S Spider zamieniła marzenie w koszmar?

„Sprzedam mój największy błąd motoryzacyjny i biznesowy” – tymi słowami rozpoczyna się ogłoszenie zarejestrowanego w Polsce McLarena 750S Spider. Samochód pochodzi z 2024 r., jest w idealnym stanie technicznym, ma gwarancję producenta do 1 marca 2027 r. Był też serwisowany w polskim ASO i jest to z jednej strony zaleta, a z drugiej problem. Wszystko dlatego, iż bywał tam zbyt częstym gościem.

Nabywca zarejestrował ten supersamochód 31 stycznia 2024 r., kupując go w polskim salonie. Po odebraniu auta uśmiech gwałtownie zniknął z twarzy, ponieważ jak wspomina już sprzedający ten egzemplarz „samochód od samego początku non stop się psuje”. Tylko w pierwszym roku auto spędziło ok. 140 dni w serwisie z powodu różnych usterek. Z tym konkretnym McLarenem 750S Spider nie dało się choćby poszaleć, mimo 4-litrowej jednostki o mocy 750 KM.

fot. Otomoto

„Chciałbym napisać, iż auto było wykorzystywane na torze, ale zaręczam, iż nie jest to prawdą, ponieważ auto nie jest w stanie na własnych kołach dojechać na tor” – przyznaje sprzedawca. „Ostatnio dojechało na tor na lawecie i po przejechaniu 5 kółek dogrzewających opony, musiało z tego toru zjechać z powodu usterki układu chłodzenia. Samochód wrócił na lawecie do serwisu polskiego dealera marki. Radio nie działa. A może inaczej – działa kiedy chce i jak chce” – dodaje.

Teraz wszystko działa, bo… nie jeździ

McLaren 750S Spider, wyglądający jak ze snu, ma przejechane 6 700 km. Właściciel zapewnia, iż ta wartość na razie nie wzrośnie. W zeszłym tygodniu (23 maja 2025 r.) znowu odebrał je z naprawy i wpadł na przebiegły pomysł. „Aby nic w nim się znowu nie zepsuło, od razu udałem się do garażu, gdzie zaparkowałem auto i przykryłem je plandeką. I tak samochód czeka na nowego nabywcę. Jest teraz w pełni sprawny :), mogę to napisać z czystym sumieniem.” – zapewnia ogłoszeniodawca.

fot. Otomoto

Samochód w momencie zamówienia miał w konfiguratorze wartość ponad pół miliona euro, czyli wyraźnie ponad 2 milionów złotych. Samochód jest wzięty w leasing. Do spłacenia pozostało 28 rat po 36 900 zł i 1 rata 21 600 zł. Kwota odstępnego jest do ustalenia. „Rozważę każdą ofertę w ok. 1 mln zł” – informuje sprzedający. Ogłoszenie można zobaczyć na tej stronie.

Idź do oryginalnego materiału