Pokolenie Z w transporcie – dlaczego młodzi nie chcą już pilnować żelastwa na parkingach?

3 tygodni temu

Branża transportowa w Europie stoi dziś w obliczu poważnego kryzysu kadrowego. Jak wynika z danych Międzynarodowej Unii Transportu Drogowego (IRU), w 2023 roku na naszym kontynencie brakowało ponad 230 tysięcy kierowców ciężarówek, co stanowiło aż 7% wszystkich stanowisk. Prognozy są jeszcze bardziej alarmujące – do 2028 roku luka kadrowa może wzrosnąć do 745 tysięcy wakatów. To realne zagrożenie dla łańcuchów dostaw, logistyki i całej europejskiej gospodarki.

Polska też się dławi brakiem kierowców

W Polsce sytuacja wygląda podobnie. w tej chwili szacuje się, iż brakuje około 29 tysięcy kierowców zawodowych. Zawód ten wykonuje w tej chwili 391 tysięcy osób, co oznacza, iż luka wynosi ok. 7%. Problem pogłębia się z każdym rokiem – średni wiek kierowców to ponad 50 lat, a w ciągu najbliższych dziesięciu lat wielu z nich odejdzie na emeryturę. Młodych chętnych nie widać.

Pokolenie Z mówi jasno: to nie dla nas

Dlaczego młode pokolenie nie chce iść do transportu? Powodów jest wiele, ale przede wszystkim… dobrze wiedzą, z czym ten zawód się wiąże. W Polsce mamy setki tysięcy kierowców, a to oznacza, iż mnóstwo młodych ludzi z Pokolenia Z ma ojców, wujków lub starszych braci w branży. Widzą, jak wygląda życie kierowcy: brak miejsc parkingowych, ciągła presja czasu, brak szacunku ze strony spedytorów i firm zlecających, nieuczciwe formy zatrudnienia i odprowadzania składek w krajach unii a zwłaszcza w firmach transportowych w Niemczech i Polsce. Do tego dochodzi rosnąca przestępczość na parkingach i coraz częstsze napady na kierowców.

Nie wystarczą więc już same zachęty. Młody chłopak, który zna realia z domu, woli – jak mówi dziś jedno z popularnych powiedzeń – „zainwestować stówkę w klub i iść z dziewczyną na randkę niż pilnować żelastwa na parkingu”. To brutalna, ale prawdziwa diagnoza stanu rzeczy.

Pieniądze to nie wszystko

Kwestie finansowe, choć ważne, nie są dziś wystarczającym argumentem. Pokolenie Z wie, iż choćby dobrze płatna praca nie zrekompensuje im samotności w trasie, ciągłego stresu i traktowania jak narzędzia, a nie człowieka. Coraz bardziej świadomi młodzi ludzie wybierają inne drogi zawodowe, gdzie mogą zachować równowagę między życiem prywatnym a pracą.

Biurokracja, kary i unijne absurdy

Na całą sytuację nakładają się jeszcze nieprzemyślane, biurokratyczne regulacje unijne. Zamiast wspierać przedsiębiorców i poprawiać bezpieczeństwo na drogach, Unia Europejska tworzy przepisy, które są coraz bardziej oderwane od rzeczywistości. W efekcie powstała patologiczna sytuacja, gdzie mandaty i kary nakładane na kierowców i firmy transportowe są traktowane nie jako narzędzie poprawy bezpieczeństwa, ale jako źródło dochodu dla budżetów państw członkowskich EU. Dosłownie: każda ciężarówka to dla wielu państw unijnych „dojna krowa”. W jakim innym zawodzie kary nakładane są wstecz do 2 miesiecy, który pracownik dostaje mandat za nadgodziny w pracy? Gdzie po przyjściu do pracy odbita karta pracownicza (RFID) „odpoczywa” gdy pracownik nie ma warunków? Wyobrażacie sobie iż pracownik budowlany w upał nie mogąc się nigdzie schronić ma zakaz pracy w godzinach 8-22, ale musi siedzieć w tym upale… a wieczorem rozpoczyna pracę?

Kierowcom przypisuje się wiele niepochlebnych cech. Do tego zawodu przypiętych jest wiele łatek i stereotypów. Spotykana w trasie znaczna większość kierowców to ludzie mający racjonalne podejście do swojej pracy, lubiący transport, którzy nie wybrali tej pracy przypadkowo, ale znacznie ważniejsze coraz częściej jest dla nich bezpieczeństwo i udane życie prywatne.

Kierowcy z zagranicy? Nie wystarczą

Firmy próbują ratować się zatrudnianiem kierowców spoza Unii – z Filipin, Ukrainy czy Azji. Jednak to nie wystarczy. Proces rekrutacyjny, bariera językowa, odmienna kultura pracy i często niskie kompetencje w kontekście europejskich wymagań – wszystko to sprawia, iż choćby kierowcy z zagranicy nie są w stanie uzupełnić braków kadrowych.

Nie ma prostych rozwiązań

Sytuacja jest wielowątkowa i bardzo trudna do rozwiązania. Wymaga lat pracy, zmiany podejścia do zawodu kierowcy, kompleksowych działań legislacyjnych oraz inwestycji w infrastrukturę drogową i parkingową. Pokolenie Z, choć często krytykowane za „lajtowe podejście”, być może stawia adekwatne pytania. Być może to właśnie ich brak zgody na złe warunki pracy w końcu zmusi branżę do zmian. Nie wystarczy importować kierowców z najdalszych zakątków świata – potrzebne są realne zmiany systemowe. Transport to fundament gospodarki. jeżeli nie zadbamy o kierowców – wszystko się posypie.

Idź do oryginalnego materiału