Podmiejski SUV Hyundaia w full opcji za 110 tys. zł to duża niespodzianka. Jakie ma wady i zalety?

3 dni temu

Sformułowanie podmiejski SUV nie jest powszechnie stosowanym w terminologii motoryzacyjnej. Jednak dziś coraz częściej popularność na rynku zdobywają samochody, które z racji gabarytów nazywa się miejskimi. Z drugiej strony ich najlepsze oblicze dostrzegamy podczas podmiejskich podróży. Przykładem takiego auta jest nowy Hyundai Bayon, który towarzyszył mi podczas ostatniego ORLEN 80. Rajdu Polski.

Materiał nie jest efektem płatnej współpracy, ale pobyt na evencie oraz samochód do testów zapewnił Hyundai Motor Poland.

Hyundai Bayon to jeden z tańszych samochodów osobowych na polskim rynku. Tak zwykło mawiać się na modele oferowane dziś poniżej 100 tys. zł lub w okolicach tego pułapu. Istotnie ten B-SUV, który w tym roku przeszedł lifting kosztuje w promocji od 85 900 zł. To jednak cena za „golasa” z zaledwie 79-konną, 3-cylindrową jednostką benzynową 1.2 MPI. Zresztą jedyną silnikową alternatywą jest tylko… mniejszy motor 1.0 turbo, ale o mocy 100 KM.

fot. Hyundai

Czy te 100 KM to nie za mało na SUV-a?

Miałem okazję to sprawdzić w wersji wyposażenia Executive z 7-stopniową skrzynią automatyczną 7DCT. Autem w tej chwili oferowanym w takiej specyfikacji za 110 400 zł wybrałem się na ORLEN 80. Rajd Polski z bazą w Mikołajkach. Z założenia parametry sugerowały, iż ten samochód może sprawdzić się głównie, jeżeli nie jedynie w mieście. gwałtownie okazało się, iż to bardziej stworzone do ekonomicznej jazdy w trasie.

Katalogowo zużycie paliwa wg. WLTP wynosi 5,4-5,6 l/100 km w przypadku skrzyni automatycznej. Zresztą to ona właśnie odpowiada za to, iż zaledwie 100 KM jest w stanie wystarczyć do podróżowaniem mniejszym SUV-em. Zwłaszcza to siódme przełożenie będzie sprzymierzeńcem jazdy o kropelce, gdy naszym celem będzie utrzymywanie prędkości. Pierwsze zaskoczenie miałem już jadąc od strony Łodzi na autostradzie A2, gdy utrzymując gdzie tylko to było możliwe 140 km/h, auto spalało średnio 6,9 l/100 km w trybie Eco.

Osiąganie tej prędkości w spokojnym tempie nie sprawiało wrażenia, iż żyłuję jednostkę na kraniec jej możliwości. Owszem, próba wyprzedzania wolniejszych samochodów na drogach krajowych wymagała perspektywy naprawdę pustego horyzontu. choćby w trybie Sport, gdzie reakcja na choćby muśnięcie pedału gazu jest natychmiastowa, nie zawsze oznaczała szybki przyrost wskazania na cyfrowej tarczy prędkościomierza. Nie było też tragedii, ale jeżeli gdzieś mamy odczuwać niedobory mocy to właśnie w takich sytuacjach. W końcu 100-konna jednostka w automacie oferuje „sprint” do setki w 12,4 sek.

Podmiejski SUV, który nie lubi zbyt dużo miasta

Jednak to właśnie na drogach krajowych czy wojewódzkich przekonałem się jak przyjemnie jedzie się tym autem. Nie brakowało momentów, iż komputer pokazywał zużycie na poziomie 5,4 l/100 km. Wtedy po raz pierwszy uznałem, iż powinien powstać segment podmiejski SUV. Z takim zużyciem wydaje się to świetny pojazd na dojazdy do pracy, np. w obrębie jakiejś aglomeracji. Jeżdżąc tylko po mieście zdecydowanie odczujemy brak zelektryfikowanego napędu. W polskiej stolicy korków, wiecznych remontów i niezsynchronizowanych zielonych fali, czyli Łodzi spalanie przekroczyło mi 9 litrów. Łódź to jednak skrajny przykład, więc realnie da się pewnie mniej.

fot. Hyundai

Zastosowanie małego silnika ma tu jednak jeszcze inną rekompensatę. Tą wydaje się wnętrze, które w tym tanim samochodzie zdecydowanie nie wygląda na tanie. Jakość wykończenia sprawia wrażenie obcowania z autem nieco droższym niż jest. Na uwagę zasługują fotele z dobrym trzymaniem bocznym. Wieczorową porą dostrzeżemy miło niespodziankę w postaci LED-owego podświetlenia schowków w drzwiach. Skrytki w desce pasażera i w centralnym podłokietniku są całkiem pojemne.

Do ekranu musiałem się przyzwyczaić

Centrum dowodzenia na 10,25-calowym, szerokim ekranie jest dość intuicyjne, choć obsługa wymaga czasem zmiany przyzwyczajeń. Wszystko przez to, iż pod samym ekranem zlokalizowano podstawowe przyciski w formie panelu dotykowego. Przesuwając coś na ekranie można łatwo je dotknąć, przełączając się na zupełnie niechcianą część menu. Dlatego w przypadku tego auta zdecydowanie łatwiej operuje się opierając dłoń na ekranie od góry i manewrując kciukiem. To oczywiście niuans, ale takie drobiazgi czasem mogą nam napsuć sporo nerwów.

fot. Hyundai

Fizyczne przyciski znajdziemy tuż za lewarkiem skrzyni biegów. Jest wśród nich wybór trybu jazdy (Eco, Normal, Sport), ogrzewania fotela czy aktywacji trybu parkingowego. Za nimi jest wnęka z bezprzewodową ładowarką telefona (tylko wersja Executive) i złączami USB-A oraz USB-C. Ten drugi port znajdą też pasażerowie z tyłu, którym wydaje się nie będzie brakowało miejsca na nogi. Z systemem multimedialnym połączymy się oczywiście dzięki Android Auto lub Apple CarPlay.

W przypadku bagażnika wynosi 411 litrów i wydaje się bardzo ustawny. W odmianie Excutive przydatnym rozwiązaniem wydaje się siatka mocująca dla mniejszych przedmiotów i strefa bagażowa pod główną podłogą. Przy rozsądnym pakowaniu, będzie to wystarczająco dużo dla 4-osobowej ekipy, z którą choćby te 100 KM daje radę. Wiem, bo podróżowaliśmy taką ekipą między oesami ORLEN 80. Rajdu Polski i każdy był zaskoczony jak sprawnie radzi sobie dociążony Bayon.

fot. Hyundai

Bezpieczny do przesady podmiejski SUV

Istotnym elementem wydaje się też to, jak czułe są sensory systemów ADAS. Pikanie, alarmowanie przed zbliżaniem się do linii pasa ruchu wydawało się czasem zbyt przesadne. Zdarzyły się choćby sytuacje, w których auto awaryjnie mi zahamowało (gdy może i dynamicznie, ale normlanie omijałem inne auto). Czy to wada? Wręcz przeciwnie, raczej zaleta. Tak przezorne zaprogramowanie systemów wzbudza wręcz zaufanie, bo dzięki temu nie musimy mieć obaw o wsadzenie za kółko mniej doświadczonej osoby. Zawsze niektóre systemy lub powiadomienia możemy sobie łatwo wyłączyć, jeżeli czujemy, iż jakaś asysta nas irytuje.

Reasumując Hyundai Bayon, choć nie imponuje parametrami na papierze, to okazuje się bardzo wdzięcznym towarzyszem podmiejskich podróży. Ten jak to nazywam podmiejski SUV naprawdę przyjemnie się prowadzi zarówno w dzień, jak i w nocy (świetne doświetlanie zakrętów). Zwłaszcza wersja poliftingowa zyskała też na nowoczesnym designie dzięki szerokim pasie LED przy masce. Tym samym auto naprawdę może sprawiać wrażenie droższego niż jest, a wiem, iż to dla niektórych ma wręcz kolosalne znaczenie.

Idź do oryginalnego materiału