
Bez względu na to, jak się prowadzi, jest po prostu wspaniałe. Pagani Codalunga Speedster pokazuje, iż konserwatywne podejście do motoryzacji ma jeszcze tlen. I oby to trwało, jak najdłużej, bo świecidełka i plastik nigdy nie będą w stanie osiągnąć takiego poziomu, jak takie projekty.
Pagani Codalunga Speedster
Włosi doskonale wiedzą, jak oddać hołd przeszłości. I nie potrzeba do tego własnej historii. Wystarczy odpowiedni projekt i szacunek do dokonań innych. Pagani Codalunga Speedster jest tego znakomitym przykładem. Jak można się domyślać, nie jest produktem dostępnym dla wszystkich, choć kilku wybrańców będzie miało możliwość jego zakupu.
Zacznijmy od tego, iż inspiracją do jego powstania byli kierowcy wyścigowi z lat 60., który z pasji do rywalizacji na czterech kółkach narażali swoje życie w każdym zakręcie. Wtedy liczyły się nie tylko umiejętności, ale też wielka odwaga. O jakichkolwiek systemach bezpieczeństwa nie było mowy.

Projekt powstał na bazie modelu Huayra, co oczywiście nie jest żadnym zaskoczeniem. Trudno tu mówić o jakichkolwiek podobieństwach do maszyn sprzed ponad 60 lat, ale w tej karoserii jest pewna dawka nostalgii, co oczywiście wiąże się ze zmodyfikowaną linią.
„Huayra Codalunga Speedster to hołd dla tych, którzy wyobrażają sobie swój samochód sportowy jako ikonę lekkości i dynamiki, ukształtowaną przez podstawowe linie, które z łatwością przekraczają czas” – mówi Horacio Pagani.
Dzieło sztuki motoryzacyjnej
Pagani Codalunga Speedster wygląda naprawdę widowiskowo. Zacznijmy od jasnozielonego lakieru, który ma w sobie mnóstwo klasy. Metaliczny odcień musi wyglądać obłędnie w promieniach słońca. Co ciekawe, tym samym lakierem pokryto felgi wieloramienne.
Pas przedni czerpie garściami z konwencjonalnej Huayry, co oznacza podwójne reflektory, szeroki, nisko osadzony wlot powietrza i muskularne błotniki. Ciekawostkę stanowi centralna, pojedyncza wycieraczka szyby czołowej.

Ponadto, Speedster posiada przeszklony dach, który doprowadza więcej światła do kabiny. Co ciekawe, można go zdjąć i zamienić coupe w kabriolet. Z kolei profil jest wprost wyjątkowy. Zwis tylny jest długi, acz ścięty ku dołowi. Przypomina nam ostatni projekt na bazie Alpine, w który byli zaangażowani Polacy.
Z tyłu dominują trzyczęściowe lampy, które osadzono pod krawędziami błotników. Centralne miejsce zajmują cztery końcówki układu wydechowego. Niżej znalazł się oryginalny dyfuzor i dodatkowy element świetlny. Summa summarum, unikatowy projekt.
Pagani Codalunga Speedster – wnętrze
We wspomnianej kabinie też jest imponująco. Projekt kokpitu to kolejny przejaw sztuki motoryzacyjnej. Już same zegary są czymś wspaniałym. Analogowe tarcze w takim wydaniu wyglądają genialnie. Przed nimi osadzono kierownicę z drewnianymi wstawkami, które nawiązują do maszyn sprzed kilku dekad.
Konsola centralna może być sama w sobie ciekawym eksponatem. Na jej szczycie znajdują się dwie odstające dysze nawiewu. Nieco niżej wkomponowano charakterystyczne przyciski przywodzące na myśl te z samolotów. Pod nim zamontowano ekran multimedialny, a w jego sąsiedztwie – panel klimatyzacji.
Uwagę zwraca także tunel środkowy. Jego najjaśniejszym punktem jest dźwignia skrzyni manualnej, która dysponuje siedmioma przełożeniami. Jej mechanizm jest widoczny i osadzony na specjalnym stelażu. Podczas zmiany biegów można więc podziwiać jej pracę. Coś wspaniałego.

Świetnie prezentują się także fotele z głębokim wyprofilowaniem i specjalnymi szczelinami wentylacyjnymi – zarówno w oparciach, jak i siedziskach. Są to stałe konstrukcje, co oznacza, iż nie podlegają regulacji. Można jedynie je przesuwać w poziomie.
Pod tylną pokrywą mieszka dobrze znany silnik V12 konstrukcji AMG. Według producenta, oddaje do dyspozycji 864 konie mechaniczne i 1100 niutonometrów. Cały potencjał trafia na tylną oś dzięki wspomnianej, siedmiobiegowej skrzyni manualnej.
Osiągi auta są oczywiście sportowe. Pagani Codalunga Speedster potrafi rozpędzać się do 350 km/h, co wymagało zastosowania wydajnych hamulców Brembo i wyczynowych opon Pirelli Trofeo R. Podsumowując, ma też jeździć, a nie tylko wyglądać.
Jeżeli chodzi o cenę, to nie została ujawniona, ale nie jest to żadne zaskoczenie. Wiemy jedynie, iż produkcja zostanie ograniczona do zaledwie 10 egzemplarzy. Podejrzewamy, iż wszystkie znalazły już swoich nabywców. Czy wyjadą na drogi? Szanse są marne, chyba iż w Monako. Warto dodać, iż Pagani ma swój salon w Warszawie, dlatego lokalni klienci nie muszą już wyjeżdżać za granicę.