Oto nowy McLaren 750S. O dziwo, jeszcze nie jest hybrydą

1 rok temu

Brytyjski McLaren pokazał w pełnej krasie swoje najnowsze dziecko – model 750S. To sukcesor udanego 720S. Firma twierdzi, iż zmieniła ponad 30 proc. części względem poprzednika, oraz iż nowy model pozostało szybszy.

McLaren 750S to auto upieczone w piekarniku. Nie mam na myśli tutaj takiego zwykłego domowego opiekacza, a specjalne piece to obróbki części z włókien węglowych. Dzięki temu, iż najnowsze dziecko inżynierów z Woking powstało głównie z karbonu, to jest to najlżejszy oraz najmocniejszy model z serii supercars. Auto może pochwalić się stosunkiem mocy do masy na poziomie 595 KM na tonę. To ok. 16 proc. lepiej niż w przypadku legendarnego Bugatti Veyron.

McLaren 750S to czysty spalinowiec

750S jest wyposażony w konwencjonalny napęd spalinowy. Za plecami kierowcy i pasażera pracuje silnik o oznaczeniu M840T. To 4-litrowe, podwójnie doładowane V8. Motor generuje 750 PS, czyli 760 KM oraz 800 Nm. Napęd przekazywany jest na koła tylnej osi za pośrednictwem 7-biegowego automatu, w którym zmieniono przełożenia względem poprzednika. Dzięki temu 750-tka przyśpiesza od zera do 100 km/h w 2,8 sek., a 200 km/h pojawia się na liczniku po 7,2 sek. Spider z otwieranym dachem jest o 49 kg cięższy i przez to jest odrobinę wolniejszy, bo 200 km/h osiąga „dopiero” po 7,3 sek.

Wczytując się w kolejne akapity bardzo długiej oraz technicznej specyfikacji nowego McLarena można bardzo gwałtownie dojść do wniosku, iż projektanci skupili się przede wszystkim na intensywnym odchudzaniu. I tak np. nowe standardowe fotele są o 17,5 kg lżejsze, nowe sprężyny zawieszenia ważą o 2 kg mniej. Z kolei nowy wzór kutych felg pozwolił na dalszą redukcję masy o 13,8 kg. Poza tym nowy wyświetlacz wskaźników kierowcy jest lżejszy o 1,8 kg. Zmieniła się choćby przednia szyba, teraz jest lżejsza i dzięki temu udało się zaoszczędzić 1,6 kg.

Zauważyliście, iż napisałem o redukcji masy związanej z instalacją nowego wyświetlacza w desce rozdzielczej? McLaren sprytnie przypisał sobie wprowadzenie nowego ekranu redukowaniu masy, ale dobrze wiemy, iż tu wcale nie chodzi o to. Pamiętacie ten podwójny, obracany ekran kokpitu w 720S? Jak się pewnie domyślacie, to udziwnienie nie sprawdziło się i firma wróciła do jednego wyświetlacza. Teraz jest nowy, przymocowany do kolumny kierownicy i podlega regulacji wraz z nią. A, iż przy okazji jest prawie 2 kg lżejszy, to tylko dodatkowa zaleta.

Sporo zmieniło się również w zawieszeniu. 750-tka otrzymała zupełnie nowy system zarządzania zawieszeniem PCC III, który kontroluje bardziej miękkie sprężyny z przodu, ale za to sztywniejsze z tyłu. Producent zapewnia, iż świeże spojrzenie na problem dopracowania zawieszenia zaowocowało lepszym prowadzeniem, bardziej bezpośrednią reakcją na ruchy kierownicą (hyrdauliczno-elektryczne wspomaganie), a choćby lepszym komfortem resorowania.

Przy okazji odświeżania kabiny firma dodała również przycisk McLaren Control Launcher (MCL). Dzięki niemu kierowca może zapisać swoje ulubione ustawienia pojazdu, w tym pracy silnika, skrzyni biegów, zawieszenia oraz pakietu aero i przywołać je dzięki jednego naciśnięcia przycisku MCL.

A więc jaki jest McLaren 750S? Jest lepszy od 720S pod wieloma względami. Niektóre z zalet są mało widoczne, ale wszystkie razem składają się na ogromny progres względem poprzednika. Nowy model jest lżejszy, mocniejszy, ma lepsze multimedia i lepiej się prowadzi.

Tak naprawdę 750S najbardziej wyróżnia fakt, o którym McLaren wcale nie wspomina. Mianowicie, widząc, co robią konkurenci z Włoch, którzy skręcili w stronę hybryd, to wydaje mi się, iż 750S może być ostatnim czysto spalinowym superautem z silnikiem V8.

Jeżeli tak faktycznie będzie, to 750S przejdzie do historii motoryzacji, co wiąże się z dobrym utrzymaniem wartości rezydualnej. Nie znamy jeszcze polskich cen, ale w USA ceny McLarena 750S coupe 2024 r. zaczynają się od 331 740 dolarów, a wersji Spider od 352 740 dolarów.

Idź do oryginalnego materiału