Osiem i pół. Hyundai Staria Hybrid Smart VIP – test

6 godzin temu

Dziewięć – tyle osób (wliczając kierowcę) można przewieźć samochodem osobowym. Oczywiście, żaden nie ma tylu miejsc. Większe SUV-y i minivany mają siedem, dziewięć to już raczej domena busów, czyli osobowych wersji aut dostawczych – Trafica, Transportera i reszty tej ferajny. No chyba, iż minivan jest wystarczająco duży. To rzadkość, bo dotychczas był zdaje się tylko jeden tak duży samochód – SsangYong Rodius, który owszem, możliwości miał ogromne, był za to niezwykle wprost brzydki. Rodius dawno już tkwi na złomowisku motoryzacyjnej historii, ale na rynku znowu jest ogromny minivan. Minivan, nie bus, bo Hyundai Staria jest samochodem osobowym jak najbardziej.

Kontrowersyjny design

Hyundai Staria nie jest żadną nowością – pokazano ten model już cztery lata temu. Od razu też wzbudził tyle zachwytu, co kontrowersji. Wygląda dziwnie, sami projektanci przyznają, iż inspirowali się statkami kosmicznymi. Ale to przez cały czas wielkie pudło, tyle, iż w przyciągającej uwagę stylizacji. Wyróżnia się przodem z charakterystycznymi, kwadratowymi światłami i bardzo dużymi szybami. Dzięki temu widoczność jest rewelacyjna, a w kabinie zawsze jest jasno. No i faktycznie – Staria ma dziewięć miejsc w trzech rzędach siedzeń. Chociaż środkowe miejsce z przodu jest raczej miniaturowe, dlatego uznajmy, iż tak naprawdę tych miejsc jest osiem i pół. Owszem, można wcisnąć dziewięć osób (na to malutkie siedzonko pośrodku najszczuplejszą), ale na dłuższe trasy raczej się nie da. Z tyłu natomiast w obu rzędach spokojnie można umieścić po trzy osoby, które nie będą narzekać na ciasnotę. Oba te rzędy są przesuwane, co pozwala w razie potrzeby powiększyć i tak potężny bagażnik.

Hyundai Staria jest więc w zasadzie graczem w klasie busów. Dlaczego więc nazywam go minivanem? Otóż nie zaprojektowano go jako osobowej wersji furgonetki, to od początku auto osobowe, zbudowane zresztą na wydłużonej platformie modelu Santa Fe. I to jest ta podstawowa różnica – pomimo wymiarów sporego blaszaka (5,25 metra długości) Staria zachowuje się i prowadzi jak większy SUV. Komfort jest więc nieporównywalnie większy niż w jakimkolwiek busie opartym na dostawczaku, choćby Mercedes klasy V nie zapewnia aż takiego.

Wnętrze

Jako iż konstrukcja pochodzi sprzed kilku lat, wewnątrz znajdziemy rozwiązania z przedliftowego Tucsona – biegi wybierane są przyciskami, starszego wzoru jest konsola środkowa z ekranem i panelem klimatyzacji. Zestaw wskaźników umieszczono wysoko i prawie pod przednią szybą, widać go zatem znad kierownicy – rozwiązanie à la Peugeot, z tą jednak różnicą, iż tutaj zegary są widoczne, a nie przesłonięte kołem kierownicy. Siedzi się, oczywiście, wysoko, co dodatkowo poprawia i tak znakomitą widoczność. Manewrowanie potworem ułatwia system kamer 360˚, a nadzór nad pasażerami osobna kamera pokazująca, co dzieje się z tyłu. Na rozmiary trzeba jednak uważać – wysokość dwóch metrów sprawia, iż Staria nie wjedzie do niektórych garaży. Ale generalnie samochód prowadzi się naprawdę przyjemnie i bezproblemowo, układ kierowniczy dobrze dostosowano do wymiarów, a zawieszenie jest raczej miękkie – o czym też trzeba pamiętać, bo wysokie pudło ma tendencję do przechylania się w zakrętach.

Napęd

Na naszym rynku Hyundai Staria ma tylko jeden wariant napędu – hybrydę znaną z Tucsona, czyli z silnikiem 1.6 T-GDI wspomaganym elektrycznym, co daje łączną moc systemową 225 KM. Napęd przenoszony jest na koła przednie za pośrednictwem automatycznej skrzyni o sześciu przełożeniach. O ile jednak w Tucsonie jednostka ta zapewnia nie tylko niezłą dynamikę, ale też dużą oszczędność (między 5 a 6 litrów benzyny na 100 km), o tyle udźwignięcie dużego pudła jest już dla niej problemem. Owszem, jedzie, i to choćby całkiem sprawnie, ale o niskim spalaniu można zapomnieć. Hybryda robi co może, żeby jak najczęściej wykorzystywać silnik elektryczny, ale zejście poniżej 9 litrów w mieście wymaga umiejętności i cierpliwości.

Na innych rynkach, na przykład w Niemczech, Staria dostępna jest z dieslem o pojemności 2,2 Litra (też kiedyś był w Santa Fe) i wydaje się, iż to lepszy wybór. Niestety, normy emisji spalin nie pozwoliły na jego wprowadzenie w Polsce. O dostępnym na rynkach azjatyckich V6 choćby nie warto wspominać.

Tylko osobowy

Nie jest też u nas dostępny wariant, który na przykład w Australii cieszy się sporym powodzeniem, czyli… dostawczy. To się przecież aż prosiło, żeby tę wielką przestrzeń jakoś wykorzystać. A skoro z dostawczego można zrobić osobowy, to czemu nie dałoby się na odwrót? Ale to nie jedyna ciekawostka dotycząca Starii – otóż na przykład w Korei dostępna jest wersja jedenastoosobowa. Czyli wciśnięto jeszcze jeden rząd siedzeń, naturalnie kosztem zmniejszenia bagażnika. I tak, poprzednio taki autobusowy wariant miał tylko Rodius…

Siedem lub dziewięć osób

Co nie znaczy, iż Staria nie może być prawdziwym minivanem, z układem foteli 2-2-3. W środkowym rzędzie są wtedy dwa luksusowe „captain’s chairs”, przesuwane, rozkładane, obracane itd. Ale to najdroższy wariant, trzy niższe są tylko dziewięcioosobowe. Podstawowy kosztuje równe 200 tysięcy złotych i jest całkiem przyzwoicie wyposażony. Komu więc może być potrzebny minivan dla dziewięciu pasażerów? Doskonale sprawdzi się jako korporacyjny „shuttle” do wożenia gości z lotniska czy hotelu. Dzięki wielkiemu bagażnikowi przyda się też zespołowi muzycznemu czy ekipie telewizyjnej. A w tłumie niemal identycznych busów z pewnością będzie się wyróżniać.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Pozostałe testy tutaj

Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to będzie nam miło jeżeli będziesz nas wspierać za pośrednictwem PATRONITE. Poza naszą wdzięcznością uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji.

Idź do oryginalnego materiału