
Niemiecka marka znajdująca się pod skrzydłami Stellantis postanowiła wzbogacić ofertę swojego pragmatycznego modelu. Opel Frontera EV jest teraz dostępny z większą baterią trakcyjną, co oznacza, iż ma większy zasięg. Może więc być bardziej użyteczny.
Opel Frontera EV to uzupełnienie oferty
Zacznijmy od tego, iż opisywany model występuje także z konwencjonalnymi układami napędowymi. Opel Frontera EV z pewnością nie będzie równie popularny, co spalinowe wersje, ale stanowi dopełnienie cennika i może zainteresować odpowiednia niszę klientów.
To wciąż nowość na polskim rynku, dlatego warto ją przybliżyć potencjalnym odbiorcom. Zacznijmy więc od nazwy, która nawiązuje do legendarnego SUV-a o terenowych możliwościach. Mówiąc wprost, to zupełnie inny samochód korzystający z tego samego imienia.
Najnowsza Frontera jest zgrabnym SUV-em, który bazuje na stosunkowo niewielkiej płycie podłogowej zarezerwowanej głównie dla aut miejskich. Dzięki długiemu nadwoziu może jednak posiadać aż trzy rzędy siedzeń. Taka opcja nie jest dostępna choćby w większym Grandlandzie.
Poza tym, auto ma bardzo pragmatyczny charakter. Jego jakość wykonania jest akceptowalna, podobnie jak przestronność wnętrza. Bazowa wersja nie imponuje wyposażeniem, ale może zadowolić fanów minimalizmu. Najważniejsze, iż jest stosunkowo tania – stanowi alternatywę choćby dla chińskich modeli.
Opel Frontera EV z większą baterią
Najnowsza wersja napędowa tego modelu dysponuje akumulatorem trakcyjnym o pojemności 54 kWh. Jak można się domyślać, zwiększa to możliwości pojazdu. Warto dodać, iż dokładnie ten sam podzespół znajdziemy w innych modelach koncernu – na przykład Peugeocie e-308.
Opel Frontera EV Extended Range, bo taką nosi nazwę nowa konfiguracja, pozwala na pokonanie 408 kilometrów – zgodnie z normami WLTP. To oznacza o 100 kilometrów lepszy rezultat, niż w odmianie z mniejszą baterią.

Jeżeli chodzi o potencjał napędowy, to jest raczej miejski. Elektryczna Frontera oddaje do dyspozycji skromne 113 koni mechanicznych, co choćby przy jej gabarytach nie jest potężną wartością. Producent obiecuje zużycie wynoszące około 18,5 kWh na setkę.
Cena tego wariantu to 135 900 złotych, co brzmi atrakcyjnie, tym bardziej iż można liczyć na rządowe opłaty. To oznacza na realną obniżkę sięgającą 20-30 tysięcy złotych. o ile ktoś pokonuje głównie miejskie dystanse i ma gromadkę dzieci, to taki pojazd będzie ciekawym wyborem.
Pozostałe wersje
Znacznie większym zainteresowaniem powinny cieszyć się miękkie hybrydy. Oparto je na doładowanym silniku benzynowym o pojemności 1,2 litra. Od razu należy zaznaczyć, iż to udoskonalona konstrukcja dysponująca łańcuchem rozrządu (zamiast paska w kąpieli olejowej).
Podstawowa wersja z jednostką spalinową w układzie mHEV generuje 110 koni mechanicznych. Jest bazowo skonfigurowana z sześciobiegową przekładnią automatyczną. To konstrukcja dwusprzęgłowa. Cena Frontery w takim wydaniu to 103 900 złotych.
Jeszcze lepiej wygląda wersja 145-konna, która również posiada automat i napęd na przednią oś. W jej przypadku ofertę otwiera kwota 109 900 złotych, co pozostaje atrakcyjną wartością na tle licznych konkurentów. Warto więc poznać bliżej ten model.