Choć koniec roku tradycyjnie już kojarzy nam się z wieloma promocjami, rabatami, Black Friday i Cyber Monday, to jednak ta podwyżka wydaje się być nieunikniona. Niektórzy producenci już zaczęli sztucznie podnosić ceny – wszystko po to, aby przynajmniej w teorii sprostać wymaganiom Unii Europejskiej. Czy im się uda? Szczerze wątpimy.
Podwyżka na samochody z silnikiem spalinowym
Unia Europejska cały czas narzuca producentom kolejne wymagania i przepisy dotyczące samochodów elektrycznych. W tym roku liczba sprzedanych elektryków musiała wynieść conajmniej 13% wszystkich sprzedanych samochodów. W innym wypadku producent będzie musiał zapłacić wysoką karę. Już ta sytuacja doprowadziła do naprawdę kuriozalnych zagrywek, o których szerzej pisaliśmy w poniższym artykule.
Problem polega jednak na tym, iż od przyszłego roku stosunek sprzedanych samochodów elektrycznych ma wynieść już 20% ogółu. To bardzo wysoka liczba. I wydawać by się mogło, iż sposobem na osiągnięcie tego celu będzie np. obniżka cen samochodów elektrycznych, prawda? Niestety, ale producenci mają inny pomysł. Najwyraźniej wiedzą, iż elektryki są dla większości klientów na tyle niechcianym produktem, iż w ten sposób nie uda im się osiągnąć wymaganego celu.
Najlepszym przykładem może być Holandia. Tam samochody spalinowe są już tak sztucznie drogie, iż za cenę podstawowej Skody Octavii można praktycznie kupić Teslę Model 3. Elektryczny sedan ma zupełnie inne parametry od czeskiego bestsellera, jednak choćby przy takich cenach, większość woli kupić Octavię. Czy więc podwyżka, którą planują producenci, cokolwiek zmieni?
Nie zmieni nic, bo większość klientów nie chce elektryka
Jak informuje agencja Reuters, większość koncernów już zaczęła podnosić ceny swoich samochodów. Podaje choćby konkretny przykład Peugeota, który we Francji podniósł ceny wszystkich modeli z silnikami spalinowymi o 500 euro, czyli nieco ponad 2000 złotych. Czy to jednak przyniesie oczekiwany skutek i zachęci nas do zakupu samochodu elektrycznego?
Jeśli już cokolwiek się zmieni, to tylko spadnie sprzedaż samochodów spalinowych. Ci, którzy nie kupili samochodu elektrycznego do tej pory, nie kupią go gdy benzyniaki lub diesle podrożeją. Ci, którzy planowali zakup elektryka – cóż, dla nich ta podwyżka nic nie zmienia. Zmienia więc tylko tyle, iż więcej klientów będzie kupować starsze samochody używane. Starsze = mniej ekologiczne.
Sytuację dość trafnie podsumowuje Luc Chatel, szef francuskiego lobby samochodowego. Twierdzi on, iż Unia Europejska spycha całą branżę na skraj: – W pewnym momencie jest tego po prostu za dużo. Nie możemy sprzedać odpowiedniej liczby samochodów elektrycznych, więc zostaniemy ukarani za sprzedaż spalinowych? Co oni chcą, żebym zrobił? Sprzedawał powozy konne?