
Niektórzy mogą mieć ambiwalentny stosunek do takich samochodów. Niemniej jednak stanowią one bardzo ciekawą propozycję dla pragmatyków, którzy oczekują prostych i tanich środków (własnego) transportu. To oznacza, iż nowe Suzuki miałoby potencjał także w Europie. Niestety, tutejsi politycy już dawno „zgubili ostrość” spoglądania na rzeczywistość, czego efektami są absurdalne normy prawne i powszechna drożyzna.
Nowe Suzuki dla pragmatyków
Nie jest piękne czy emocjonujące, ale mogłoby zmotoryzować te rodziny, które dotychczas mają budżety pozwalające na piętnastoletnie pojazdy z niepewną historią. Krótko mówiąc, stanowi lepszy wybór, niż wysłużone, stare auta. Nowe Suzuki z powodzeniem sprzedaje się w różnych zakątkach świata. U nas jednak nie ma czego szukać. A szkoda.
Co ciekawe, model o tej nazwie był niegdyś oferowany w polskiej gamie japońskiego producenta. Ostatnia dostępna, siódma generacja znikła jednak niemal dekadę temu. Zastąpiło ją Celerio, które nie cieszyło się popularnością.

Zacznijmy od tego, iż koncepcja auta jest inna od tej, którą znają klienci ze Starego Kontynentu. To wciąż miejski pojazd, ale w wydaniu kei car. To oznacza pudełkowate nadwozie, które idealnie wpisuje się w ciasne, japońskie uliczki.
Jak już łatwo wywnioskować, chodzi o Suzuki Alto. Jego najnowsze wydanie to kwintesencja chłodnego podejścia do motoryzacji. Co ciekawe, ma swojego bliźniaka ze znaczkiem Mazdy. Trudno wyobrazić sobie zwyklejszy samochód. Taką karoserię mogłoby narysować dziecko w podstawówce, co nie oznacza wady – wprost przeciwnie.
Alto jako kei car
Fakt, nie jest piękne, ale ta sylwetka żelazka ma w sobie sporo uroku. Pas przedni po liftingu emanuje obłościami, co dodaje mu masywności. Tył został ścięty, jak w kombivanach, co oczywiście wiąże się z maksymalnym wykorzystaniem gabarytów samochodu.
W tym miejscu warto wspomnieć o kluczowym wymiarze. Alto ma zaledwie 3395 milimetrów długości, co oznacza, iż jest około 30 centymetrów krótsze, niż Toyota Aygo X. To naprawdę niewielki samochód.

Nowe Suzuki ma także przemyślane wnętrze. Kokpit jest prosty, ale wystarczająco nowoczesny. Może oferować dotykowy ekran multimedialny, klimatyzację, gniazda USB, elektrycznie sterowane szyby i lusterkach czy komputer pokładowy.
W droższych wersjach są choćby dedykowane tapicerki. Miejsca jest wystarczająco dla czterech dorosłych osób – zarówno na wysokość, jak i szerokość. Co więcej, jest to bagażnik o pojemności około 250 litrów.
Nowe Suzuki w cenie roweru
Z perspektywy europejskiego klienta, cena za ten model jest wprost niewiarygodna. Nowe Suzuki startuje od 1 142 900 jenów japońskich, co przekłada się na 28 573 złotych (kurs 0,025). jeżeli w Polsce byłaby podobna oferta, to konkurencja zostałaby zmieciona.
Bazowa konfiguracja oferuje benzynowy silnik o pojemności 0,66 litra, który zużywa zaledwie 3,5 litra na 100 kilometrów. Co ciekawe, w droższych wersjach ma doładowanie, a choćby układ miękkiej hybrydy.
Trzeba uczciwie przyznać, iż w podstawie nie ma choćby radioodtwarzacza, ale ta cena usprawiedliwia po prostu wszystko. Gwoli ścisłości, choćby najtańsze Alto ma system zapobiegania opuszczania pasa ruchu. A ile kosztuje flagowe wydanie tego modelu? Dokładnie 1 639 000 jenów 40 975 złotych. Takie Alto posiada choćby napęd na obie osie.
Przypomnijmy, iż najtańszy model tej marki w polskiej ofercie kosztuje 71 900 złotych, czyli ponad dwa razy więcej. To Swift w najnowszym wydaniu, który na pewno jest lepszym autem. Nie mamy jednak wątpliwości, iż z taką ceną to nowe Alto cieszyłoby się większym zainteresowaniem klientów.