Niemcy wszystkim nam kojarzą się z rajem dla kierowców lubiących prędkość. I owszem – na wielu autostradach u naszych zachodnich sąsiadów wciąż nie obowiązują żadne ograniczenia prędkości (w określonych warunkach). Ale w miastach to co innego. Od 1 grudnia u naszych zachodnich sąsiadów zaczną obowiązywać nowe, niezwykle kuriozalne przepisy dotyczące prędkości.
-
Od 1 grudnia Niemcy wprowadzają nowe ograniczenia prędkości
-
Przepisy mają „zwiększyć bezpieczeństwo i ograniczyć emisję gazów cieplarnianych”
-
Ograniczenie prędkości może mieć skutki odwrotne od zamierzonych
Nowe ograniczenia prędkości w Niemczech od 1 grudnia
Każdy, kto przejeżdżał kiedyś samochodem przez Niemcy wie, iż to co dzieje się na autostradach, nie ma odzwierciedlenia w miastach czy na drogach krajowych. jeżeli na autostradzie nie ma ograniczenia prędkości, nie wszyscy jadą od razu 300 km/h. Ale choćby ci, którzy lubią prędkość, respektują przepisy. jeżeli na drodze krajowej można jechać 100 km/h, mało kto decyduje się na szybszą jazdę.
Jeszcze we wrześniu tego roku radni z Frankfurtu zdecydowali o wprowadzeniu nowego ograniczenia prędkości w centrum metropolii. Kierowcy będą mogli poruszać się… 20 km/h. Rozwiązanie wejdzie w życie z dniem 1 grudnia i będzie obowiązywać na wszystkich ulicach sąsiadujących z Borseplatz, gdzie znajduje się frankfurcka giełda papierów wartościowych. Nowe przepisy nie będą jednak obowiązywać na głównych arteriach komunikacyjnych.
Przepisy mają na celu „zwiększyć bezpieczeństwo i ograniczyć emisję gazów cieplarnianych”
Wolfgang Siefert, odpowiedzialny za transport w mieście, opublikował niedawno szczegóły dotyczące nowego rozwiązania. Przyznał on, iż nie jest ono skierowane przeciwko samochodom jako takim. Ma jednak „ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, zwiększyć bezpieczeństwo i uatrakcyjnić lokalizację”.
Z tego też powodu nastąpi zmniejszenie liczby miejsc parkingowych w tych lokalizacjach. Wiele z nich zostanie zamienionych na punkty postoju taksówek i firm oferujących usługi transportowe. Ponadto, mają powstać także nowe miejsca dla niepełnosprawnych kierowców. A po obu stornach drogi powstaną ścieżki rowerowe.
Ograniczenie prędkości może mieć skutki odwrotne od zamierzonych
No dobrze, żaden pomysł nie jest zły, jeżeli ma działać i poprawiać jakość naszego życia. Tyle tylko, iż ten taki nie jest. jeżeli ograniczymy prędkość samochodów do 20 km/h, miasto dużo szybciej i dużo łatwiej będzie się po prostu korkować. Stojące i co chwila ruszające i ponownie zatrzymujące się samochody nie mają nic wspólnego z redukcją emisji spalin. Ba – takie auta emitują więcej gazów cieplarnianych niż te płynnie poruszające się po ulicach miast.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, też można mieć kilka zastrzeżeń. Gdy wprowadzimy tak radykalne ograniczenie prędkości kierowcy będą nerwowo patrzeć na prędkościomierz, czy przypadkiem nie poruszają się już zawrotnych 25 km/h. W tym czasie mogliby przecież patrzeć na drogę, na otaczające ich przejścia dla pieszych i czyhające za rogiem potencjalne niebezpieczeństwa.
Naukowcy dodają, iż człowiek jest w stanie dziś skupić się na jednej rzeczy średnio przez 8,25 sekundy. W tym czasie z prędkością 20 km/h można przejechać 46 metrów. Po tym dystansie nasza koncentracja zacznie spadać. A przy tak ślamazarnej jeździe kierowcy będą szukać czegoś, czym mogliby zająć się w trakcie jazdy. I na pewno nie posłuży to zwiększeniu bezpieczeństwa na drogach.