Nazywa się IZERA. Oto nowa polska marka motoryzacyjna

profiauto.pl 4 lat temu

Jest nie tylko nazwa i logo, ale także istniejący koncept samochodu, a choćby dwa (choć tylko hatchback póki co jest jeżdżący). Czyli jest już dobrze. Pod szyldem Izera zadebiutowała nowa polska marka motoryzacyjna, rozbudzając nadzieje o polskim elektrycznym samochodzie.

Oto kilka najważniejszych informacji na jej temat:

Swoją nazwę nowa marka zawdzięcza Górom Izerskim. Logo nawiązuje do kompasu, ale też do diamentu otoczonego dłońmi. Według materiałów prasowych w pierwszy przypadku ma się kojarzyć z wyznaczaniem kierunku rozwoju elektromobilności, w drugim – symbolizować troskę i opiekę.

Zaprezentowane oficjalnie koncepty polskiego auta na prąd prezentują się całkiem nieźle i stylistycznie nie odbiegają od najnowszych motoryzacyjnych trendów. To zasługa m.in. projektantów z włoskiego studia Torino Design. Projekt konsultował Tadeusz Jelec, projektant Jaguara.

Poznaliśmy na razie 2 modele – prototyp SUV-a i hatchbacka.
W sumie w gamie przewidziano miejsce dla 5 modeli

Za bazę ma posłużyć platforma jednego z dużych koncernów. Czy chodzi może o platformę MEB Volkswagena?

SUV przypomina trochę Jaguara I-Pace

Producent obiecuje zasięg na jednym ładowaniu do 400 kilometrów według norm WLTP oraz dwie wersje pojemności akumulatorów. Samochód będzie można ładować zarówno domowymi ładowarkami, jak i na stacjach szybkiego ładowania.

Osiągi na papierze wyglądają następująco: przyspieszenie do setki w czasie poniżej 8 s i prędkość maksymalna 160 km/h.

Na pokładzie nie zabraknie wsparcia ze strony najnowszej technologii i kierowca będzie mógł liczyć na wiele systemów z zakresu bezpiecznej jazdy (m.in. system ostrzegania przed zderzeniem, czujniki martwego pola, czy system rozpoznawania znaków drogowych).

Produkcja ma ruszyć w 2023 roku, a fabryka będzie umiejscowiona na Śląsku.

Cena? Izera z założenia ma być marką budżetową i w zasadzie nic więcej poza tą informacją na tę chwilę nie wiadomo. W grę wchodzi sprzedaż ratalna, ze stałą miesięczną opłatą zawierającą koszt ładowania.

Czy to się może udać?

Wszyscy znamy casus Arrinery. Łatwo na pewno nie będzie. To wciąż tylko ładne koncepty, a do wersji produkcyjnej droga daleka. Nie ma jeszcze platformy i napędu. Choć miejsce produkcji już wyznaczono, nie ma jeszcze fabryki. Finansowanie produkcji również nie jest dopięte na ostatni guzik. 4 państwowe koncerny energetyczne stojące za spółką Electomobility Poland, twórcą projektu, dodają mu wiarygodności, ale potrzeba aż 4 do 5 miliardów złotych, by budżet się spiął. Wyznaczona data – końcówka 2023 roku – może działać zarówno mobilizująco, jak i rozprzęgająco.

Nie pozostaje nam jednak nic innego, jak trzymać kciuki za powodzenie całego projektu.

Zdjęcia: materiały prasowe, izera.pl

Idź do oryginalnego materiału