Na tydzień zrobiłem z Enyaqa miejskie auto. Już wiem, iż to... nie miało sensu

6 godzin temu
Skoda Enyaq już w premierowej wersji sprzed kilku lat miała być tym elektrykiem, który w końcu przekona Polaków do samochodów na prąd. Czy się udało? Czeskie auto ma już swoją kolejną odsłonę. Tym razem sprawdziliśmy opcję z największą baterią. W jednej kwestii nic się nie zmieniło.


Tak, to wciąż ten elektryk, który może skutecznie zmieniać spojrzenie Polaków na elektromobilność. Ale nie w sposób, iż od razu ustawią się kolejki po auta na prąd. Cudów nie ma. Skoda Enyaq ma po prostu całą listę haczyków, na które łatwo się złapać.

Enyaq wygląda teraz o niebo lepiej


I też się złapałem, kiedy niedawno po raz pierwszy zobaczyłem w Czechach jego odświeżoną wersję. O tym, iż to nie był tylko drobny lifting już mogliście przeczytać w naTemat. Tam też pokazałem dokładnie, co zmieniło w stylistyce Skody. Lakier, który widzicie na poniższym zdjęciu to też nowość – metaliczny kolor Olibo Green.

W nowym Enyaqu przeprojektowano cały przód. Mamy węższe reflektory i listwę LED. Skoda jest teraz bardziej smukła, dzięki czemu poprawiono współczynniki oporu powietrza. W "zwykłym" Enyaqu (czyli naszej testowanej wersji) uległ zmniejszeniu o 0,019. W nadwoziu coupé to teraz 0,225 (wcześniej 0,234).

Same liczby kilka wam powiedzą, dopiero w trasie, bawiąc się stylem jazdy, można zauważyć nieco zwiększoną wydajność napędu, ale o tym za chwilę. Enyaq designem nawiązuje teraz do swojego młodszego elektrycznego brata – Elroqa. I ten kierunek wydaje się bardzo sensowny.

Wnętrze Enyaqa było "kanapowe" i takie pozostało. Mam na myśli ogromną przestrzeń i wygodę, którą doceniłem już kilka razy w długiej trasie. Kiedyś nie byłem fanem mikroskopijnego wirtualnego kokpitu zamiast klasycznych, choćby cyfrowych zegarów, ale teraz myślę, iż ten minimalizm się sprawdza. Sercem samochodu pozostaje 13-calowy ekran, a część danych i tak mamy przed oczami, dzięki wyświetlaczowi head-up.

Deska rozdzielcza w tej Skodzie może być bardzo... pluszowa. Nie brakuje miękkich materiałów, ale Czesi już nas przyzwyczaili, iż ich samochody nie pachną tandetnym plastikiem. Tradycyjnej parasolki w drzwiach też nie zabrakło. Albo rolet, z których mogą korzystać pasażerowie z tyłu.

Bagażnik? 585 litrów z możliwością powiększenia do 1710 l. Siatki i skrytki w środku pozwalają przewieźć choćby drobne rzeczy, bo będą dobrze zabezpieczone. Pakowanie na dłuższy, rodzinny wyjazd powinno być bezproblemowe.

Kiedy patrzy się z zewnątrz na Enyaqa, nic nie zapowiada, iż ten samochód może mieć w sobie nutę szaleństwa. Ale to pozory, bo w naszym egzemplarzu z największą baterią (82 kWh) mieliśmy do dyspozycji 285 KM. Prawie 300 KM w Skodzie, która kojarzy się głównie z tym, iż ma być pojemna, wygodna i skuteczna.

Do osiągów Enyaqa kierowca gwałtownie się przyzwyczai, ale nieświadomi pasażerowie pewnie będą zdziwieni przyspieszeniem do setki w nieco ponad 6 sekund. A przecież może być jeszcze szybciej – w ofercie jest też najbardziej podrasowana odmiana RS o mocy 340 KM i z napędem 4x4. Ten czeski kocur robi 100 km/h w 5,4 s. No i zaznaczmy od razu, tu bateria pozostało większa (84 kWh), jednak potencjał napędu robi swoje, więc nie przekłada się to na większy zasięg.

Ale wróćmy do naszej... grzeczniejszej Skody. Czy te osiągi w ogóle mają sens? Moim zdaniem to idealna granica. Większa moc byłaby tu zbędna, dlatego opcję RS traktowałem od początku jak rodzynka dla koneserów Skody. Tym bardziej iż układem kierowniczym i zawieszeniem Enyaq nie zachęca do żadnych szaleństw. To auto skrojone pod wygodę, ale kiedy trzeba przyspieszyć, potrafi wbić w fotel.

Enyaq jako auto miejskie? Sprawdziłem to


Zastanawiałem się, jak tym razem sprawdzić Enyaqa, bo w naTemat mogliście już przeczytać o nim wielokrotnie. Test w trasie już odhaczyliśmy. Było sporo wrażeń zza kierownicy odmiany Coupé, wersjami RS jeździliśmy choćby w Andaluzji. Ale nigdy nie zrobiłem z tej Skody typowego mieszczucha.

Wykręciłem więc prawie 100 km, kręcąc się po Warszawie i załatwiając codzienne sprawy. Poniżej wrzucam zdjęcie, jak wypadło w tym czasie zużycie energii.

18,3 kWh to wynik z jazdy w korkach i na luźniejszych odcinkach. W ogóle nie myślałem o oszczędzaniu energii, bo zależało mi na wyciśnięciu z auta wszystkiego, co przydałoby się na co dzień. W broszurce znajdziecie, iż zasięg tego Enyaqa wynosi 580 km wg WLTP. Przy moim zużyciu wyszłoby mniej, ale tu trzeba podkreślić, iż finalnie komputer pokazał mi wysoką wartość.

Kiedy jeździłem spokojniej, auto potrzebowało zaledwie 15-16 kWh. A wtedy zrobienie ponad 500 km na jednym ładowaniu byłoby dość proste. To mi dało do myślenia, iż gdybym naprawdę jeździł tylko po mieście, może rozsądniej byłoby wybrać wersję z baterią 63 kWh? Każdy mieszkaniec miasta, który będzie rozważał zakup Enyaqa zmierzy się z podobnym dylematem.

Ja wolę podejść do tego praktycznie. Ten test odbywał się, kiedy w Polsce mieliśmy już lato. Weźcie pod uwagę, iż zimą możliwości każdego elektryka spadną, co zawsze trzeba kalkulować jeszcze przed zakupem. Nie chciałbym, żeby samochód ograniczał mnie, kiedy nagle musiałbym zrobić trasę na 500 km.

To zresztą kolejny oczywisty fakt – właśnie do takich tras Enyaq jest stworzony. Już jego pierwsza wersja, którą jeździłem 5 lat temu, pokazała mi, iż to połykacz kilometrów, ale niekoniecznie miejskie wozidło. Dlatego powstał mniejszy Elroq, który lepiej wpisuje się w takie potrzeby.

Ceny Enyaqa "na czysto", czyli bez żadnych dopłat zaczynają się od 189 900 zł. To wspomniana już wersja "60" o mocy 204 KM – według mnie interesująca miejska propozycja. Dalej mamy odmianę "85" za 209 900 zł, jeżeli chcemy auto z napędem na tył. Za 4x4 trzeba dopłacić dodatkowe 12 200 zł. Z kolei Enyaq w specjalnej wersji Sportline kosztuje 224 450 zł. No i na koniec królowa oferty... Skoda Enyaq RS za co najmniej 241 400 zł.

Skodę z najmniejszą baterią można ładować z mocą 165 kW. Dla opcji z akumulatorem 82 kWh i napędem na tył ta wartość wynosi maksymalnie 175 kW.

Werdykt po mojej kolejnej przygodzie z Enyaqiem jest prosty. Czesi pięknie odświeżyli swojego flagowego elektryka. Zmiany w designie to strzał w dziesiątkę. Jednocześnie aktualna pozostała główna cecha tej Skody: wydajność w trasie. Nie byłem najszczęśliwszy, kiedy jeździłem jak po sznurku, tylko po mieście, chociaż to pokazało też uniwersalność auta.

Ale Enyaq w tej konkretnej wersji to elektryk, które w ogóle nas nie ogranicza. Planujesz trasę i jedziesz. jeżeli jakiś samochód ma w Polsce, ma szansę obalać mity o elektromobilności, to właśnie jedna z tych propozycji.

Idź do oryginalnego materiału